SKORPION, TOM 9 – MASKA PRAWDY

Maski, maski opadają

222x300

Koniec ósmego tomu przygód Skorpiona zwiastował złe czasy dla Cosimo Trebaldiego. Czyżby Skorpion wreszcie zaczął mieć przewagę w tej swoistej grze?

Papież został okradziony ze złota podarowanego mu przez króla Francji, którym to miał opłacać swoich mnichów-wojowników. Tych samych, dzięki którym sprawuje swe okrutne rządy w Rzymie. Pozbawieni żołdu najemnicy dezerterują ze swych posterunków. To oczywiście punkt dla Skorpiona, który wreszcie zyskał przewagę nad swym odwiecznym wrogiem, któremu grunt pod nogami zaczął się palić. Trebaldi jednak nie zamierza rezygnować. Chce rządzić Wiecznym Miastem. Sam. Zwraca się przeciwko rodzinie, rozgrywając kolejne partie swej gry. Nie cofnie się przed niczym, o czym boleśnie przekonuje się Nelio. A co ze Skorpionem? Armand krok po kroku odkrywa skrawki wielkiej tajemnicy. Wreszcie wszystko zaczyna się układać po jego myśli. Scena pod finałowy akt wydaje się być ustawiona i gotowa.

Piszący scenariusz Stephen Desberg zdecydował się przyspieszyć tempo serii. W tym numerze akcja dzieje się szybko. Nie ma przestojów. Dostajemy to, co było mocną stroną komiksu. Zwroty akcji, pojedynki, intrygi i trochę golizny. Na scenę powraca jedna z zapomnianych już nieco postaci drugoplanowych. Spora część „Maski prawdy” rozgrywa się w przeszłości. Dowiadujemy się kolejnych faktów z wczesnych etapów życia Skorpiona. M.in. tego, skąd wzięło się znamię na ramieniu Armanda. Sposób przedstawiania tych retrospekcji jednak trochę razi, do czego jeszcze wrócę. Całość scenariusza dziewiątego tomu cyklu to rozstawianie pionków na planszy przed finałową rozgrywką. Oto mamy dwóch głównych przeciwników i całą gamę bohaterów drugoplanowych, z których większość ma jednak swoje ambicje i cele. Takimi postaciami są Nelio czy Marie-Ange, której rola drugoplanowa wyraźnie nie odpowiada. To ona jest cichą bohaterką tego komiksu.

Enrico Marini trzyma swój poziom. Poprzeczkę zawiesił sobie wysoko, ale bez trudu, z każdym albumem, do niej doskakuje. Opowieści spod znaku płaszcza i szpady są dla niego stworzone. Dynamiczne pojedynki czy wręcz klasyczny dla tego gatunku pościg za dyliżansem na dachach budynków – na to patrzy się z wielkim uśmiechem na twarzy. Podobnie jak na sceny łóżkowe. Po raz kolejny Marini serwuje nam widoki XVIII-wiecznego Rzymu. I po raz kolejny są one wyśmienite. Nie gorzej jest w pałacowych wnętrzach, gdzie mnogość detali zachwyca oko. Jest jedna rzecz, która jednak zachwyca mniej. Chodzi o wspomniane wcześniej retrospekcje. Marini przy ich rysowaniu nie zmienia praktycznie nic. Paleta barw w zasadzie nie różni się od tej prezentowanej w wydarzeniach dziejących się „obecnie”. To wprowadza pewien chaos w komiks i trzeba uważać, by zwyczajnie nie pomieszać przeszłości z komiksową teraźniejszością. A można było temu zapobiec np. poprzez inny sposób kadrowania czy zastosowania odmiennej kolorystyki, by czytelnik wiedział, kiedy ma do czynienia z wydarzeniami przeszłymi.

Kolejny, dziesiąty, tom przygód Skorpiona ma być ostatnim w serii. Ten przedostatni to z pewnością dobre rzemiosło. Sztuką bym go nie nazwał, ale właśnie dobrym rzemiosłem. Z pewnością znakomitym wstępem do finału. Pozostaje tylko go wypatrywać. Po „Maskę prawdy” warto sięgnąć. Na pewno zrobią to miłośnicy serii, ale gdyby ktoś Skorpiona nie znał, a przeczytał przypadkiem, to lektura z pewnością go zaciekawi i zapewne sięgnie po poprzednie części. Polecam.

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie Komiksu do recenzji.

Dawid Kukła

„Skorpion”, tom 9: „Maska prawdy”
Tytuł oryginału: „Le Scorpion”, tome 9: „Au nom du père”
Scenariusz: Stephen Desberg
Rysunki: Enrico Marini
Kolorystyka: Enrico Marini
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawca: Taurus Media
Data wydania: styczeń 2014
Wydawca oryginału: Dargaud
Data wydania oryginału: listopad 2006
Objętość: 48 stron
Format: 21,5 X 29 cm
Oprawa: SC
Papier: kreda
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie, internet
Cena: 37 zł