To, że ktoś utknął w pętli czasowej, gdzie przeżywa wciąż ten sam dzień, nie jest normalne. Jednak prawdziwy problem pojawia się dopiero, kiedy okazuje się, że za każdym razem tego dnia czeka go gwałtowna i bolesna śmierć. W dodatku perspektyw na wydostanie się z błędnego koła czasu praktycznie nie ma.

Major William Cage, rzecznik prasowy Zjednoczonych Sił Obrony (w tej roli Tom Cruise), z promiennym uśmiechem zapewnia przed kamerami w studiu, że dzień ostatecznego zwycięstwa nad kosmicznym najeźdźcą, nazywanym Mimic, jest już bliski. Zaplanowana na pojutrze inwazja na plażę w Normandii ma zaskoczyć przeciwnika i roznieść w pył jego jednostki bojowe. Jednak wypracowany uśmiech majora znika, kiedy dowiaduje się, że będzie miał okazję oglądać ten „spektakularny sukces” na własne oczy, idąc ramię w ramię z odziałami piechoty wyposażonej w bojowe egzoszkielety. Mimo protestów i słów o braku przygotowania Cage zostaje zrzucony na plażę. Inwazja okazuje się kompletną klęską, a nowicjusz William ginie w piątej minucie desantu. Jednak śmierć nie przynosi wiecznego odpoczynku, tylko resetuje linię czasową Cage’a i cofa go o dzień przed planowaną akcją. Bohater będzie miał wybór: codziennie marnie ginąć albo znaleźć sposób, jak wydostać się z pętli czasowej. I choć odpowiedź, co wybrać, wydaje się oczywista, nie znaczy to bynajmniej, że życie Cage’a stanie się łatwiejsze.

Wszystko, czego potrzebujesz, to zabijać

Doug Liman, reżyser znany przede wszystkim z filmów sensacyjnych takich jak „Tożsamość Bourne’a” czy „Pan i pani Smith”, tym razem wziął na warsztat japońskie opowiadanie science fiction „All you need is kill” autorstwa Hiroshiego Sakurazaki. Oryginał to połączenie samurajskiej opowieści heroicznej z rasowym SF. Całość utrzymana jest w dość ponurym klimacie. (O oryginale szerzej tutaj link) Doug Liman postanowił przerobić materiał wyjściowy na letni blockbuster. Pozostawił więc wątek pętli czasowej oraz dojrzewania bohatera do roli dzielnego wojownika. Rozbudował fabułę o wątki nieobecne w oryginale, np. szkolenie głównego bohatera przez Ritę Vrataski. Liman osłabił przy tym przygnębiający wydźwięk opowiadania Sakurazaki, dodając liczne humorystyczne akcenty. Zabawne sytuacje wynikają głównie z różnych wariantów zachowań i akcji głównego bohatera w tych samych ponawianych sytuacjach, działania Williama są dopasowane do jego poszerzającej się wiedzy na temat mechanizmów powtarzającego się dnia. Kolejną różnicą w stosunku do oryginału jest dodanie licznych dynamicznych scen akcji. Są one sensownie wkomponowane w oś fabuły i bardzo dobrze zrealizowane pod względem technicznym. Widać tutaj doświadczenie Limana zebrane przy poprzednich sensacyjnych produkcjach oraz jego przywiązanie do detali i mechaniki działania urządzeń.

logan_2a

Spodobała mi się filmowa wersja Mimics. W oryginalnym opowiadaniu autor opisuje je jako rozpłaszczone żaby, w mandze przypominają natomiast zmutowane ziemniaki z kwadratowymi zębami. Mimics Limana to superszybkie, śmiercionośne stworzenia wyglądające jak połączenie Obcych Jamesa Camerona z ośmiornicowymi robotami z filmowej trylogii „Matrix”.

Liman nie szafuje jednak efektami specjalnymi ani eksplozjami. Podporządkowane są one historii. A ta, mimo pozornego ograniczenia wynikającego z konieczności ciągłego ukazywania tych samych wydarzeń, jest wciągająca, niejednokrotnie zaskakująca i opowiedziana w dynamiczny sposób. Liman liczy często na inteligencję widza, wprowadzając wiele skrótów narracyjnych polegających na pomijaniu ponownej prezentacji wydarzeń raz już opowiedzianych. Mimo tego zabiegu historia sprawia wrażenie spójnej i sensownej.

V jak Vrataski

Widowisko Limana ogląda się z zainteresowaniem również dzięki grze ekranowej pary Tom Cruise i Emily Blunt. Cruise powoli staje się etatowym pogromcą kosmicznych najeźdzców. Stawiał im czoła już w „Wojnie światów” Stevena Spielberga i „Niepamięci” (recenzja tutaj link do mojej recenzji w KZ) Josepha Kosińskiego. W nowym filmie Douga Limana aktor wiarygodnie przedstawia przemianę głównego bohatera od przestraszonego nowicjusza do wojownika gotowego poświęcić własne życie dla dobra ogółu. Rita Vrataski grana przez Emily Blunt to twarda, zimnokrwista komandoska, która pod pancerzem żołnierskiej obojętności skrywa ból po stracie ukochanej osoby. Tom i Emily tworzą udany ekranowy duet. Obojgu aktorom udaje się wnieść życie w jednowymiarowe z założenia postaci i dodać opowiadanej historii ładunek emocjonalny. Wątek romansowy jest tylko lekko zarysowany. Dzięki temu pozostawia przyjemne poczucie niedosytu. Z drugoplanowych ról warto wymienić sierżanta granego przez Billa Paxtona.

Dzień jak co dzień

Po średnio udanych „Niepamięci” Kosińskiego i „Elizjum” Neila Blomkampa Doug Liman pokazuje, że gatunek science fiction ma nadal coś ciekawego do zaprezentowania. Wciągająca historia, interesujące efekty wizualne, dobra gra aktorska i odpowiednia dawka humoru tworzą lekkostrawne smaczne danie. I choć tytuł został trochę w cieniu długo oczekiwanej nowej wersji „Godzilli”, czwartej części „Transformersów” Michaela Baya i „Strażników Galaktyki” ze stajni Marvela, to warto przeżyć jeden dzień z majorem Cage’em,

przeżyć jeden dzień z majorem Cage’em,

przeżyć jeden dzień z majorem Cage’em,

przeżyć jeden dzień z majorem Cage’em,

Radosław Swółł

„Na skraju jutra”
Tytuł oryginału: „Edge of Tomorrow”
Reżyseria: Doug Liman
Scenariusz: Christopher McQuarrie, Jez Beutterworth
Obsada: Tom Cruise, Emily Blunt, Bill Paxton, Brendan Gleeson,
Muzyka: Christophe Beck
Zdjęcia: Dion Beebe
Montaż: James Herbert, Laura Jennings
Na podstawie: „All you need is kill” Hiroshi Sakurazaka (scenariusz) , Yoshitoshi Abe (rysunki)
Czas trwania: 113 minut