Rork - komiks wyjątkowy "Największa niespodzianka na rynku" (czyt. wydawnictwo Motopol) zrobiła nam niedawno nieoczekiwany prezent. W sklepach pojawiły się bowiem wznowienia dwóch pierwszych Rorków publikowanych w '89 w zasłużonym dla polskiego rynku Komiksie. Zaś po dwóch miesiącach otrzymaliśmy album z trzecim numerkiem. Motopol nie dał nam tym razem powodów do narzekań, gdyż mamy wszystko, co nam do szczęścia potrzeba, abyśmy mogli bez przeszkód podziwiać kunszt autora komiksu (Andreasa); świetne okładki (a nie reprodukcje plansz ze środka komiksu), papier kredowy i porządne tłumaczenie. To co tak raziło w dotychczasowych albumach tego wydawnictwa, czyli duże braki korekty zostało wyeliminowane. I tylko malkontenci kręcą nosem na tłumaczenie, że "lepsze było w Komiksie", ale czy mają rację, niech każdy sam oceni (ja nic złego nie widzę). Oczywiście chciałoby się jeszcze mieć twarde okładki, ale Xavier Retat (wydawca) obiecał je w przyszłości (tym sposobem zapłacimy dwa razy:) W każdym razie mamy idealną okazję, by przyjrzeć się bliżej temu komiksowi. I grzechem byłoby ją przegapić. Jak większość z was pewnie wie (a tych, co nie wiedzą zapraszam na internetowe serwisy komiksowe) seria liczy siedem pozycji (plus jedno opowiadanie). Jednak tak naprawdę pełnoprawnymi albumami możemy nazwać część trzecią i późniejsze. Pierwsze dwie są w istocie zbiorem krótszych historii publikowanych pierwotnie w magazynie Tintin. We Fragmentach widzimy to od razu, gdyż opowiadania posiadają własne tytuły. W Przejściach nie jest to takie oczywiste. Historia jest już ciągła a każda opowieść stanowi nieodłączną część całości. Jako album prezentuje się świetnie, czemu dali wyraz czytelnicy. Obie części, wydane we Francji przez Lombard (który posiada w swojej stajni m.in. Thorgala, i Yansa), sprzedawały świetnie, więc poproszono Andreasa o ciąg dalszy. Ale nie w formie opowiadań, lecz jako historię zdolną wypełnić cały 46-stronicowy album. Autor zgodził się, czego efekty możemy już podziwiać w Polsce. Wyniki sprzedaży nie powinny dziwić nikogo, kto miał przyjemność
przeczytać owe dwa zbiory opowiadań. Andreas tworzy na łamach komiksu niezwykle
sugestywną aurę tajemnicy i mistycyzmu. Przedstawia sekrety, o których
ludzkość nie ma najmniejszego pojęcia, ale niewiele wyjaśnia. Jednocześnie
nie wpada w pułapkę, w jaką wpadli twórcy The X-files, gdzie tajemnica
goniła tajemnicę, co z serii na serię zaczynało być coraz bardziej męczące.
Andreas uchyla jej rąbek na tyle, abyśmy zrozumieli, że istnieją rzeczy
we wszechświecie, które umykają naszemu pojmowaniu. Uświadamia nam tym
samym, że my, ludzie, nie wszystko możemy poznać i zrozumieć. Tworzy tym
samym niesamowity klimat, który czyni jego serię wyjątkową. Z rozmów, a
także z własnego doświadczenia wiem, że najlepszym wiekiem na rozpoczęcie
przygody z tym komiksem jest dzieciństwo. Ponieważ wtedy jesteśmy najmniej "skażeni" racjonalnym
podejściem do świata. Gdy czytałem Rorka po raz pierwszy nie liczyło się
dla mnie nic poza klimatem i światem, który wciągnął mnie bez reszty. Ale
przecież pozostają jeszcze kunsztowne rysunki Andreasa. Te doceniłem dopiero
później. Dopieszczanie rysunków jest wynikiem
miłości autora do rysowania. Jak sam mówił, trzeci album powstał, gdyż
chciał narysować jeden rysunek. I jest co oglądać! Zajmuje dwie strony
i przedstawia kilkanaście katedr, z których każda dopracowana jest w najmniejszych
szczegółach. Patrząc na to możemy się domyślić, jaką Andreas czerpał przyjemność
z tworzenia go. O sile wyrazu jego rysunków mówi jedna z opowieści, w której
Rork został zamknięty w domu, gdzie zostaje osaczony przez pył (bardzo "rorkowski" pomysł;
żadnych wyjaśnień, pył istnieje i tylko to się liczy). Została ona opowiedziana
niemal bez słów; samymi rysunkami Andreas ukazał uczucie klaustrofobii
i przerażenia. Razem z bohaterem odczuwamy gorączkowy pośpiech ucieczki
przed śmiercią. na podstawie www.wrak.prv.pl, www.serwis-komiksowy.pl i www.angelfire.com/mo/morden/rork.html hans |
||||