Braki w polskich Spawnach
Spawn
w przeciwieństwie do X-men, Spidermana i wielu innych amerykańskich
komiksów, z którymi polski czytelnik miał okazję się zetknąć
stanowi jedną, ciągłą opowieść. Historię o ponownym życiu byłego
mordercy na usługach rządu zamieszanego w rozgrywki między Piekłem a
Niebem, mafijne machlojki oraz małżeństwo żony i najlepszego
przyjaciela urozmaicają nam od czasu do czasu nie należące do głównego
nurtu opowieści. Jednak stanowią one rzadkość, dlatego więc TM-Semic
(teraz Fun Media) powinno dbać o wydanie wszystkich numerów serii, a także
miniserii mających na nią wpływ. Niestety mamy braki. Pominięto m.in.
dziesiąty numer Spawna, czego powody można jeszcze zrozumieć. Jednak
dlaczego nie opublikowano crossoveru Spawn/Batman tego nie rozumiem.
Zacznę
od tego drugiego. Co prawda chronologicznie jest później, ale nie jest
to zauważalne. Fabułę napisał Frank Miller, więc mamy powody, by
spodziewać się czegoś specjalnego. Niestety, otrzymujemy standardową
opowiastkę o spotkaniu dwóch różnych bohaterów: Batman wybiera się
do Nowego Yorku, spotyka Spawna i, oczywiście, wywiązuje się walka. Ich
spór rozstrzyga dopiero pojawienie się wspólnego wroga, z którym
rozprawiają się szybko i nieciekawie. Doprawdy, Millera stać na wiele
więcej. Cieszę się jednak, że mam ten komiks, bo (poza czystym
kolekcjonerstwem) miałem okazję poznać McFarlanowską wizję Batmana. I
tu zdziwienie; krótkie uszy. Po efektownym stylu rysowania Todda
spodziewałem się, że będą długie, baaardzo długie. Reszta taka jak
powinna być, czyli mrok, cień, a w nim białe oczy. Ciekawy też trik
zastosował McFarlane na końcu komiksu. Batman, wiedząc, że Spawn nie
może zginąć, rzuca w niego jednym ze swych pocisków. Trafia dokładnie
w poprzek twarzy, co przedstawia ostani kadr. Jest on niemal identyczny z
rysunkiem na drugiej stronie Spawna#21 (u nas środek 4/98), gdzie bohater
posiada już w tym miejscu sznurowadło.
Zupełnie
inaczej przedstawia się Spawn#10. Scenariusz napisał Dave Sim, twórca
jednej z najdłuższych niezależnych serii komiksowych ("Cerebus").
Dowiadujemy się, co się kryje za wrotami do siódmej sfery piekła,
Erebus, o której była mowa w ósmym numerze Spawna (u nas 4/97).
Bohater, z którym utożsamił się McFarlane, znajduje tam szereg związanych
i zakapturzonych ludzi oraz klatkę pełną super bohaterów. Używając
całej swej mocy, połączonej z siłami najsilniejszego z więźniów,
Supermana, nie udaje mu się tego dokonać. Przerywa mu Cerebus, zabierając
go do domu. Cała fabuła wydawałaby się naiwna, gdyby nie była
zaledwie pretekstem do wyrażenia całej frustracji, jaka narosła w
McFarlaneie podczas pracy dla Marvela i która doprowadziła do odejścia
oraz założenia wraz z innymi własnej firmy, Image. Komiks jest oskarżeniem
twórców o sprzedanie wykreowanych przez nich bohaterów, o brak wierności
temu, co stworzyli, o uleganie pieniądzom. Temu ma też służyć Cerebus,
którego twórca zawsze pozostawał niezależny. W sumie ten numer nie ma
najmniejszego wpływu na kontinuum świata Spawna. Niestety ten fakt został
później wykorzystany przez McFarlanea. W żadnym kolejnym trade
paperbacku (wydaniu zbiorczym starszych numerów) nie ukazał się Spawn#10,
nigdy nie został wznowiony. Ktoś, kto nie czytał zeszytów, opierając
się tylko na TPB nie miał okazji go przeczytać. Taka niekonsekwencja
smuci, ale czego można oczekiwać od gościa, który stwierdził, że nie
ma czasu na tuszowanie swych szkiców i oddaje to komuś innemu. Są
przecież rzeczy ważniejsze niż własny komiks, np. sprzedaż figurek...
Powyższe
komiksy to dopiero początek. Przecież nie ukazały się także miniserie
"Spawn/Angela", "Violator" i "Spawn: Blood Feud". A każda z
nich miała (mniejszy lub większy) wpływ na główną serię. Niestety
nie jestem w posiadaniu, ani nie czytałem żadnej z nich. Jednak jeśli
tylko ktoś z redakcji pozna je lepiej, zobaczycie o nich artykuł (jak to
dobrze obiecywać za innych;).
hans
|
|