X-Men - mutanci Marvela

Komiks amerykański przestał być popularny w Polsce. Nastąpił zdecydowany zwrot ku komiksowi europejskiemu. Spowodowane jest to chociażby spadkiem popularności komiksów wydawanych przez TM-Semic. A to wydawnictwo najbardziej kojarzy się nam oczywiście z Marvelem. Przez niemal całe lata dziewięćdziesiąte serwowało nam wydania komiksowe w roli głównej ze Spider-manem, Supermanem, Punisherem, czy X-Men. Zapomnięliśmy już o nich? Cóż, więc mam dobrą wiadomość. W drodze przypomnienia postaram się powiedzieć coś na temat tych komiksów. Zacznę od X-Men.

Mutanci powstali w 1965 roku, a twórcami ich byli Stan Lee (scenariusz) i Jack Kirby (rysunek). Na polskim rynku komiksowym istnieli w latach 1992-97, na początku jako dwumiesięcznik, potem urośli do miana miesięcznika. Niestety z braku zainteresowania nimi i w ogóle komiksem wydawnictwo musiało zaprzestać wydawania zeszytów z tej serii w połowie 97 roku.

Pierwszy zeszyt (ten z 1965) był to "X-Men #1" i opowiadał o potyczce mutantów z Magneto. Stał się on zresztą symbolem ich największego wroga, niemal nieśmiertelnego, pojawiającego się co pewien czas, aż do dziś.

Kim jest ta grupa superbohaterów? Zostali oni stworzeni przez Charlesa Xaviera, a początkowo składali się z pięciu członków- Cyclops, Angel, Beast, Marvel Girl, Iceman. Przez kolejne przez skład przewijali się kolejni mutanci, z których najbardziej charakterystyczni okazali się Wolverine, Cable, Gambit czy Bishop. Zmieniali się przywódcy, zmieniali się wrogowie. Niezmienny był cel- uczynić świat znacznie wrażliwszym i tolerancyjnym na istnienie w nim mutantów.

Ciągła walka o akceptacje była nieustannie poddawana próbom i załamaniom. Mimo to, mutanci wciąż wierzą we wspólną egzystencie między nimi, a ludźmi.

Także w USA komiks ten przeżywał ciężkie chwile. Zarzucano mu zbytnią moralizacje i kreowanie bochaterów niemal nieskazitelnych, bez wad, czystych i niepopełniających błędów. Jak również zbyt wyraźny podział na białe i czarne charaktery, Na tym tle wybijał się chyba tylko Wolverine, który nigdy nie bał się użyć swoich pazurów i zmysłów by rozszarpać swoje ofiary. Ostatnimi czasy mutanci znów wracają do łask. Dostali nowe kostiumy, zmienił się znacznie skład, stał się on teraz bardziej elastyczny i ruchomy. Obecnie ukazuje się 9 komiksów związanych z mutantami i co pewien czas różne mini serie, co przy kłopotach komiksowych Marvela okazuje się nie lada sukcesem. A przypominam, że Marvel zlikwidował kilka pozycji, no i ostatnio wydaje te same wydania, tylko że w mangowej wersji, co stanowi jakieś 25% wszystkich wydań Marvela.

Jeśli chodzi o serie wydawane z mutantami, to są one od siebie względnie niezależne. Co pewien czas tylko rysownicy spotykają się, by stworzyć coś większego, o nazwie crossover. I tu pojawia się pewna perełka. A mianowicie stworzone w 1995 roku Age of Apocalypse. Jest ono jednym z najdoskonalszych crossover’s w dziejach Marvela. Tam nareszcie każdy staje przed prawdziwymi wyzwaniami, okazuje swoje słabości, a charaktery wydają się nareszcie bardziej zróżnicowane. Część mutantów ginie, część przechodzi na złą strone, część stara się uratować świat i tak już zniszczony nieustannymi wojnami.

Z polskich produkcji na uwage zasługuje oczywiście "Weapon X", wydany jako Mega Marvel i kolejne crossover "Pieśń Egzekutora". Pierwszy opowiada o powstaniu na skutek eksperymentu jednej z najgroźniejszych rodzajów broni- mutanta o imieniu Logan. Zachwyca kreską stworzoną przez Barry’ego Windsor-Smitha i równie porywającym scenariuszem, refleksyjnym, na granicy jawy i snu. "Pieśń Egzekutora" to natomiast szybka akcja, jej nagłe zwroty i pojedynek pomiędzy Cable a jego bratem.

Przez polską wersje komiksu przewinęło się także wielu znakomitych rysowników, jak chociażby Jim Lee, John Romita JR, czy wspomniany Barry Windsor-Smith. Mi osobiście do gustu jednak przypadł Jae Lee (nie mylić z Jimem!).

X-Men istniał od 1965 roku i ma się ciagle w dobrej formie. Niestety nie wydawany już na polskim rynku, więc zdobycie jego jest znacznie trudniejsze. Poza tym cena amerykańskich komiksów też nie jest mała, komiksy oscylują w granicach 10-12 zł, a są to przecież 25 stronnicowe wydania. Ale chyba warto przeczytać, jeśli nie amerykańskie wersje to chociażby poszperać w szafie i znaleźć te co wyszły na polkim rynku. Naprawde warto.

Tomstoj