Robocop vs The Terminator
Scenariusz:
Frank Miller
Rysunek:
Walter Simons
Wydawnictwo: Dark Horse
Część 1 - 36 stron / Wrzesień 1992
Część 2 - 36 stron / Październik 1992
Część 3 - 36 stron / Listopad 1992
Część 4 - 36 stron / Grudzień 1992
|
|
|
|
Przyszłość. Ludzkość przegrywa wojnę ze Skynet'em. Jedyną szansą jest
młoda wojowniczka, która cofa się do przeszłości, aby tam powstrzymać
bodziec, który nadał komputerowi iskrę świadomości. Bodziec, który zmienił
maszynę pracującą w maszynę myślącą. Bodziec, którym jest Alex Murphy
- Robocop. Jednak Skynet nie próżnuje - do Detroit przenosi się również
Terminator, aby powstrzymać rebeliantkę.
Niech zgadnę co teraz myślicie... O nie! Tylko nie to! Tylko nie kolejna
podróż w czasie! Terminator! I do tego vs Robocop! Koszmar! .. Zgadłem?
Więc powiem wam, że ja sięgając po ten tytuł miałem podobne myśli. Kiedy
jednak zacząłem czytać, nagle stwierdziłem że znajduję się już w połowie
trzeciego tomu nie zrobiwszy nawet przerwy na oddech. Wtedy zupełnie
zbity z tropu zerknąłem na stopkę redakcyjną, aby dowiedzieć się, kto
jest odpowiedzialny za "popełnienie" tego komiksu. I mnie zamurowało.
Nic dziwnego, że nie mogłem się oderwać, skoro za tą gmatwaniną metalu,
ludzkich kości i podróży w czasie stał sam Miller!
|
|
|
|
Ten infantylny scenariusz, który odpowiedzialnością za stworzenie Skyneta
obdarzył jednego z najbardziej ludzkich robotów, Robocopa, jest infantylny
tylko na pierwszy rzut oka. Tym bowiem razem mamy do czynienia ze swoistym
odwróceniem ról - to Terminator ma za zadanie powstrzymać rebeliantkę
przed odebraniem życia. Podobnie jak w słynnym "Terminator 2"
mamy do czynienia z moralnymi rozterkami - czy Alex, będący w pełni
nieświadomym swoje przyszłej roli musi zginąć? Czy też jest może inny
sposób? I po której stronie stanie - bezdusznych maszyn, których jest
już częścią, czy też ludzkości, której resztki tak w sobie pielęgnuje?
I są to rozterki ukazane w sposób doskonały, nie od dziś przecież Miller
znany jest z tego, że ukazuje ludzkie wnętrze w sposób absolutnie niepowtarzalny.
Dodatkowym smaczkiem dla całości jest narracja całego komiksu, bowiem
rolę tkacza opowieści pełni nikt inny tylko sam... Skynet! Tak jest.
Ten wielki zły komputer zwracający się do Alexa "twórco" a o ludziach
mówiący z politowaniem, ale bez pogardy prowadzi nas przez całą historię
aż do jej niebanalnego końca. Dlaczego niebanalnego? Bo choć łatwy do
przewidzenia happy end jest oczywisty, to jednak to, w jaki sposób do
niego się dochodzi jest tak zakręcone jak te nowe chipsy albo jeszcze
bardziej.
|
|
|
|
Jeśli wszystkie crossovery typu Aliens, Predator czy Terminator budzą
w was odruch wymiotny, to zapewne nie sięgniecie po ten tytuł. Jeśli
jednak zaryzykujecie, albo jesteście fanami Millera, to na pewno się
nie zawiedziecie. Graficznie mamy dzieło może nie powalające na kolana,
ale za to wybijające się na pewno ponad przeciętność. Nie mamy tutaj
przekolorowanej i napakowanej sterydami wersji jaką zaserwował nam Fun
Media swoim "Alien vs Predator vs The Terminator", ale spokojną,
w miarę realistyczną kreskę, która przypomina w swym ułożeniu kreskę
samego Millera. Kolorystykę i klimat mamy utrzymane na poziomie zaprezentowanym
nam przez filmowe wersje obu tytułów, co moim skromnym zdaniem jest
ogromnym plusem. Zostaliśmy pozbawieni (chwała niech będzie Millerowi!)
zbytnich banałów, wszelkich niedomówień i niedociągnięć, zaś zamiast
tego otrzymaliśmy kawał dobrej, konsekwentnej, zaskakującej i trzymającej
w napięciu od początku do końca roboty.
Klos
|
|