"Daredevil: Yellow"
Wydawnictwo: Marvel
Scenariusz: Jeph Loeb
Rysunki: Tim Sale
Cz. 1-6 / 2001
Nie owijajmy w bawełnę - "Daredevil: Yellow" jest po prostu
kolejnym początkiem całej historii Człowieka Bez Strachu. Widocznie
korzystając z sukcesu, jakie odnosi seria "Daredevil" w USA
Marvel stwierdził, że trzeba nakręcić na nowo całą maszynkę dodatkową
mini-serią. Nie ma się czemu dziwić - w końcu to dość popularne zagranie.
Dziwić może tylko ryzyko, jakie zdecydowano się podjąć próbując przyćmić
"The Man Without Fear" Millera. Zdziwienie znika jednak, gdy
sięgnie się po tę mini-serię. Marvel tym razem nie ryzykował, ale szedł
na pewniaka - "D:Y" jest dziełem genialnym pod każdym względem.
|
|
|
|
Historia, jaka została nam zaproponowana, opisuje początki istnienia
kancelarii prawniczej Nelson/Murdock. Mimo iż ukazane jest pierwsze
pojawienie się Daredevila i okoliczności do niego wiodące (zabójstwo
ojca), to pozbawienie zostaliśmy (co moim skromnym zdaniem wyszło tylko
na dobre) scen utraty wzroku, ćwiczeń itd. Koncentrujemy się za to na
pierwszych przeciwnikach (Electro, Purple Man i oczywiście The Owl),
pierwszych prawniczych (i nie do końca) zleceniach i na pierwszej miłości
Matta.
Właśnie... Karen Page. W zasadzie to trzeba by przyznać, że to ona
jest główną postacią w "D:Y". Wynika to z tego, że cały komiks
jest pisany narracyjnie - w formie listu od Matta do Karen. Zaserwowane
w ten sposób wewnętrzne monologi zdają się być żywcem zaczerpnięte ze
studni Millerowskiej. Taka forma przedstawienia wydarzeń nadaje im dodatkowy
koloryt, gdyż doskonale skonstruowane przemyślenia dodają całości nutkę
realności. Podobnie utrzymujące klimat
dialogi, doskonały scenariusz i wspaniały język sprawiają, że "D:Y"
jest tytułem, od którego trudno się oderwać. Kreska również podkreśla
barwność historii - swoiste przeskoki kolorystyczne doskonale oddają
tło akcji. Momentami wręcz czarno-biała mroczna akcja błyskawicznie
może przemienić się we wręcz oddychającą kolorami scenę. A wszystko
stonowane, nie kłujące w oczy, ale widoczne. Muszę przyznać, że pod
względem kolorystycznym "D:Y" jest jednym z najlepiej i najbardziej
konsekwentnie wykonanych komiksów jakie widziałem od jakiegoś czasu.
"D:Y" jest doskonałym komiksem, który jest w stanie spowodować,
że nawet najbardziej zagorzały anty-śmiałek zakocha się w Daredevilu.
Ta wyśmienita mieszanka humoru i dramatu, kolorów i mroku, tekstów i
rysunku na pewno wpisze się w poczet największych dzieł Marvela. Trzeba
tylko poczekać :)
Klos
|
|