"Batman": "Mroczny Rycerz Kontratakuje"
cz. 1

Na kontynuację "Powrotu Mrocznego Rycerza" amerykańscy czytelnicy czekali 15 lat. Polscy czekali miesiąc. Miller mówił kiedyś w wywiadzie, że już nigdy nie wróci do rysowania komiksów o superbohaterach. Co go skłoniło do zmiany tego postanowienia? Wartość kontraktu z wydawnictwem DC? W każdym razie twórca po raz kolejny zaprezentował swoją wizję postaci Batmana. Wiele jednak w tym komiksie pokazuje, że autor zmienił się przez ostatnie kilka lat na gorsze.

Podobnie jak w pierwotnej opowieści, jest narracja telewizyjna, ale już nie w postaci kadrów w kształcie ekranów, ale w prostokątnych, o dowolnej wysokości i szerokości. Akcja nie jest tak zagęszczona, jak w "Powrocie...". Rysunki znacznie się zmieniły, wszyscy mają duże dłonie; ogólnie mamy do czynienia z większym rozmachem, z większymi i bardziej uproszczonymi rysunkami. Styl Millera jest bardziej kreskówkowy (jak sam to określa), mięśnie są twarde, ujęcia nastawione na zrobienie wrażenia na czytelniku, pełne patosu. Przypomina mi to wszystko najnowszą historię z serii "Sin City" pt. "Hell and Back". Podziwiałem Millera za to, że tak płynnie się przestawiał. Zupełnie inny styl prezentował w "Roninie", inny w "Powrocie...", jeszcze inny w "Sin City". Obecnie wszystko rysuje tak samo - "Sin City", "300", Batman to ta sama stylistyka. Mam wrażenie, że Millerowi sława za bardzo uderzyła do głowy i już się tak bardzo nie stara, jak dawniej. Co nie zmienia faktu, że rysunki są bardzo dobre, charakterystyczne i swobodne. Pewną nowością są kadry rozłożone na tle głowy czy ręki Batmana albo Supermana. Wygląda to ciekawie.

Millerowi bardzo przeszkadza amerykański kod, pod którego rygorem musiał narysować Batmana. Od wielu lat tworzył wszystko, na co miał ochotę a tu nagle mu nie było wolno. Zrobił jednak coś, dzięki czemu nie naruszając kodu, mógł sobie na wiele pozwolić. Wprowadził program "News in the nude", który, jak łatwo się domyślić, prowadzi naga prezenterka. Jest ona jednak zawsze zasłonięta tam gdzie trzeba dymkami albo jest odpowiednio wykadrowana.

Chociaż komiks narysowany jest bardzo dobrze, trudno go oglądać. A to za sprawą fatalnych kolorów, jakie zaprezentowała Lynn Varley. Kobieta, która począwszy od "Ronina" genialnie kolorowała wszystkie komiksy Millera, postanowiła zmienić narzędzie i "Mroczny Rycerz kontratakuje" jest pierwszym komiksem tego twórcy, który Varley pokolorowała komputerowo. Efekt jest tragiczny. Wygląda to nie tylko na brak umiejętności w posługiwaniu się komputerem, ale także na zupełny brak wyczucia kolorystycznego, tak dobrego w dotychczasowych dziełach. Zdarzają się kadry bardzo dobre, ale tych złych jest więcej. Varley stosuje miejscami brzydkie tekstury, dodatkowo niekiedy bardzo rozpikselowane (duże, ordynarne kwadraty), stosuje beznadziejne efekty oraz brzydkie zestawienia kolorystyczne. Efekt jest nieznośny dla oczu. Są nawet całe strony pokolorowane dobrze, ale te fatalne błędy rzucają się w oczy znacznie bardziej.

Minęły trzy lata od zakończenia wydarzeń przedstawionych w "Powrocie...". USA jest państwem policyjnym a ludziom mydli się oczy. Ciekawą postacią jest prezydent USA Rickard. Batman wyszkolił swoją armię Batboy'ów, na czele której stanęła Carrie w nowym stroju. Właściwie to ona jest głównym bohaterem tej historii i udowadnia, że jest godnym następcą Mrocznego Rycerza. Nawet jej podwładni nie mają z nią najmniejszych szans. To bardzo baśniowe, że szesnastoletnia dziewczyna prezentuje ogromną siłę, ale w końcu trudno nazwać ten komiks realistycznym, natomiast ta postać robi wrażenie. Batman zbiera armię. W tym celu Carrie uwalnia coraz to nowych superbohaterów. Jednak Superman, obrońca państwa amerykańskiego, nie chce dopuścić do tego, by Nietoperz dokonał przewrotu politycznego.

Tłumaczenie nie jest tak kiepskie, jak w "Powrocie...", ale i tak znalazłem kilka źle skonstruowanych zdań. Generalnie jednak czytanie nie męczy i można stwierdzić, że jest dość dobrze. Niestety, tym razem nie mam możliwości porównać z oryginałem. W polskim wydaniu na okładce jest brzydki tytuł ordynarnie nałożony na pięść Batmana. Niestety część stron ma źle wyrównane kolory - błąd drukarni.

Komiks może zawieść tych, którzy oczekują podobnej jakości, jak "Powrót...". Jednak, pominąwszy fatalne kolory, jest bardzo dobry.

Jarek Obważanek

Inne opinie

Miller poszedł chyba na kasę. Ten komiks jest cieniutki (i nie mam tu na myśli objętości) i płytki. W chwili, gdy poznajemy prawdziwego wroga Batmana zrozumiałem, że scenariusz nie ma żadnych aspiracji. Po prostu nawalanka. Rysunki? Dobre, ale są zupełnie inne niż w "Powrocie Mrocznego Rycerza". Nie ma tutaj stron zapełnionych małymi szczegółowymi rysunkami. Przeważają całostronicowe prace, służące za tło dla paru mniejszych. To plus scenariusz sprawia wrażenie, że komiks jest pusty. "Powrót Mrocznego Rycerza" można czytać kilka razy za każdym razem znajdując coś nowego. Na koniec kolor. Jeden wielki eksperyment. W sumie wygląda dobrze, psychodelicznie. Ale do tej historii zupełnie nie pasują.

hans

Scenariusz: Frank Miller
Rysunki: Frank Miller
Wydawca: Egmont Polska 2002
Format B5, 80 stron
Cena: 15,90 zł