Gary Larson - krowi geniusz

Dawno, dawno temu, bo w 1994 roku, w Polsce zaczął ukazywać się komiksowo-satyrczny magazyn "Kelwin i Celsjusz'. Oprócz pasków z przygodami tytułowych bohaterów, małego chłopca i pluszowego tygrysa, publikowano tam również stripy z Erniem - kolejną lekko stukniętą postacią amerykańskiego świata prasowych komiksów z ostatniej strony każdej gazety. W 'Kelwinie' zadebiutowało również tak popularne dziś 'Mikropolis' Wojdy i Gawronkiewicza. Najbardziej jednak jestem wdzięczny temu magazynowi za publikację rysunków bohatera tego tekstu - Gary'ego Larsona.

Kto to jest ?

Larson urodził się w 1950 w Tacoma (Waszyngton). Już jako dziecko lubił rysować. Szczególnie podobały mu wówczas produkowane masowo na nudnych lekcjach przez jego szkolnych kumpli czołgi i samoloty, sam jednak wolał rysować dinozaury, wieloryby i żyrafy. Ten pociąg do zwierząt owocował również tajemniczymi porwaniami robactwa, żab i węży z okolicznych ogrodów i lasów, a wykorzystywanych później w dramatycznych eksperymentach. Mówi się również, że mały Gary posiadał w charakterze zwierzaka domowego tarantulę...

W dzieciństwie Larson stał się też posiadaczem kompleksu Igora - kiedy jego ojciec posyłał go do swojego warsztatu po kolejne narzędzia, a mały Gary zawsze przynosił niewłaściwe. Jak wspominał w autobiograficznym 'Prehistory of Far Side': "burzową nocą, niebo rozświetlały błyskawice, gdy mój ojciec, ze swoim małym Igorem, usiłował przywrócić życie martwej kosiarce do trawy".

W szkole średniej i college'u Larson z rysowania przerzucił się na granie na gitarze i banjo, głownie jazzu, po nocnych klubach. Pracował też w sklepie muzycznym, którego skrycie nienawidził, jak mówił w jednym z wywiadów: "zawsze uważałem sklepy muzyczne za cmentarze dla muzyków". Nienawiść pchnęła go do czynu - pewnego dnia A.D. 1976 Gary narysował 6 satyrycznych rysunków, które zaniósł do lokalnej gazety 'Pacific Search', gdzie otrzymał za nie czek na pokaźna sumę 90 dolarów. W tym momencie w głowie Larsona objawił się genialny jak się miało okazać plan. Kolejne gazety i kolejne pieniądze nawróciły Gary'ego na jedyna słuszną drogę - oddał się rysowaniu, a jego pierwszym regularnym cotygodniowym cyklem było 'Nature's way'. 3 lata później nadszedł czas kiedy Gary zapragnął zwiększyć swój dochód (a cena za jego pojedyncze rysunki dochodziła wtedy do 15 $ za sztukę), spakował swoje portfolio i wyruszył do San Francisco gdzie spotkał się ze Stanem Arnoldem z 'San Francisco Chronicle'. Po tygodniu oczekiwania, wydzwaniania do siedziby 'Chronicle' i nerwów, Larsona zaskoczyła propozycja jaka otrzymał - nie dość, że jego rysunki miały zadebiutować w 'San Francisco Chronicle', syndykat 'Chronicle Features' chciał je oferować 30 innym gazetom. I to nie w dotychczasowym cotygodniowym cyklu, ale co dzień! Wtedy tez powstała nazwa cyklu, pod która rysunki Larsona są najbardziej znane - 'Far Side'.

Redaktorom wielu gazet rysunki Larsona przypadły do gustu jednak zaczęła też rosnąć liczba przeciwników humoru prezentowanego przez Gary'ego. Powodowane głosami czytelników rozpoczęły się próby usuwania 'Far Side'ów' z gazet. Za każdym razem jednak gdy próbowano to zrobić rozlegały się jeszcze większe protesty tych, którzy rysunki Larsona pokochali do szaleństwa. W ten właśnie sposób 'Far Side' wyrobiło sobie opinie serii najbardziej znienawidzonej i równocześnie najbardziej ukochanej, którą ma po dziś dzień.

Tymczasem liczba gazet publikujących serie Larsona wzrastała. W 1983 'Far Side' ukazywał się w 80 gazetach, a już dwa lata później w 200. Nadchodziły tłuste lata - w końcu 'Far Side', przetłumaczone na 17 języków, było publikowane przez 1,900 gazet (niestety żadną z polskich).

Z tego okresu pochodzi też ta historia: Dayton Daily News dwukrotnie zamieniło podpisy w sąsiadujących ze sobą seriach 'Far Side' i 'Dennis rozrabiaka' (Dennis the Menace) w efekcie czego pewnego dnia Dennis powiedział do matki 'Widzę twoja małą, zasuszona czaszkę... opisaną i położoną gdzieś na półce', które to słowa należały do neolitycznego wróżbity przepowiadającego przyszłość swojemu klientowi z rysunku Larsona.

W 1987 Gary ożenił się, a rok później przerwał na 14 miesięcy rysowanie 'Far Side'. Wolny czas wykorzystał na podróże po Afryce i Ameryce Południowej, wrócił tez do grywania jazzu. Po powrocie do rysowania wynegocjował ograniczenie liczby tworzonych cotygodniowo rysunków do pięciu. W 1994 roku (a dokładnie 31 grudnia) Larson, po stworzeniu od 1979 ponad 4000 obrazków, ostatecznie porzucił rysowanie 'Far Side', aby uniknąć dublowania się tematów rysunków i, co gorsza, spadku jakości swoich produkcji.

Larson nie porzucił na szczęście rysowania całkowicie - stworzył dwa animowane filmy 'Tales From the Far Side" i "Tales From the Far Side II", a także wypełnioną rysunkami książkę "There's a Hair in My Dirt: A Worm's Story", ukazują się również kalendarze z jego rysunkami. Wciąż wiec można mieć nadzieję, może nieco nieuzasadnioną, na kolejne prace Larsona.

O czym to jest?

Larson kocha rysować zwierzęta (to pewnie pozostałość z dzieciństwa), potwory (którymi podobno straszył go brat) i ludzi - nikomu nie uda się przejść bezpiecznie obok ostrza jego satyry. Na szczególnie straconej pozycji stoją krowy, które jak twierdzi Larson śmieszą go na wyjątkowo wiele sposobów; psy tez nie maja łatwego życia z Garym, a są jeszcze przecież inne ofiary jego pomysłów: krokodyle, słonie, ptaki, niedźwiedzie, węże i kurczaki. Larson rysowane zwierzaki uczłowiecza, kładzie do łóżek (w jednym z nich chora kura zje rosół z anonimowego kurczaka), każe im odbierać telefony (para krów przeżyje dramat nie mogąc odebrać, z powodu braku przeciwstawnego kciuka do przytrzymania słuchawki), zamieszkiwać umeblowane pokoje w norach/jaskiniach/kopcach, organizować pogrzeby, przeprowadzać eksperymenty naukowe (psy poszukujące Zasady Klamki Od Drzwi), obsługiwać sprzęt techniczny i maszyny (pijane mrówkojady w maszynie do burzenia domów zaatakują kopiec mrówek) itd., nadaje im kiedy tylko zachodzi taka konieczność imiona - w jego rysunkach nie ma zwyczajnych zwierząt, za to spotkamy Ernesta, Nortona, Reksa i Ginger. Gary nie daruje też ludziom, którzy na jego rysunkach, często głupsi od zwierząt, wpadają w różne absurdalne sytuacje (napis nad łóżkiem jednego z bohaterów: 'najpierw spodnie, potem buty'); naukowcom, badaczom (dwóch z nich odnajdzie legendarne terytoria lęgowe słoni, pełne zmiażdżonych łóżek z powyrywanymi sprężynami), prehistorycznym przodkom człowieka, pijaczkom, detektywom, myśliwym i wielu, wielu innym. Znane postacie popkultury także nie mogą czuć się bezpieczne: Garfield połknięty przez węża, Elvis ukrywający się w zaciszu domu przed fanami, Fred Flinstone schwytany przez tygrysa szablozębego, Einstein odkrywający, że 'czas to pieniądz'. A to tylko kilka przykładów...

Makabryczne i absurdalne, szalone, naturalistyczne, pokręcone i chorobliwie śmieszne są rysunki Larsona. Charakterystyczny styl, zarówno kolorowych jak i czarnobiałych, rysunków jest rozpoznawalny z daleka - grubi, długonosi, wyglądający na nieco tępawych, ludzie; stojące na dwóch nogach zwierzaki; szczątkowe cieniowanie - karykaturalna kreska, bardzo oryginalna w formie, której Larson jest mistrzem. Efekty humorystyczne jakie uzyskuje zamiast ludzi w rolach głównych bohaterów stawiając zwierzęta mogą zostać spokojnie określone mianem genialnych. Poza tym zdarza mu się też czasem wytknąć ludzką głupotę, ale bez natrętnego moralizatorstwa. To po prostu czysty absurd, w klimatach mocno montypythonowskich, po którym czasem zostaje niepokojące wrażenie, że Larson wie o nas więcej niż my sami. I jeszcze jedno: od czasu poznania jego rysunków chyba nikt nie będzie mógł spokojnie spojrzeć na krowę, że o kurczakach nie wspomnę.

Larson czasem dochodzi do wniosku ze niektóre z jego rysunków są tak zwichrowane, że nie zostaną nigdy upublicznione. Wtedy takie podejrzane dziełka nie opuszczają stron szkicownika, lub zostają wstrzymane przez wydawców. Taki los spotkał np. rysunek węża, który nie może wysunąć się spomiędzy prętów dziecięcego kojca, bo jest zbyt wypchany. Wypchany, oczywiście, poprzednim mieszkańcem kojca... Taki rodzaj humoru powoduje u wielu oburzenie - stad listy do redakcji publikujących Larsona gazet, w których wyklinany jest od 'niszczyciela dziecięcych psychik', 'chorego na głowę', człowieka bez gustu i smaku, którego (to jedna z najbardziej znanych krytycznych opinii) rysunki powinny być publikowane na ciemnej stronie Księżyca, gdzie nikt by ich nie widział.

Ile tego jest?

Twórczość Larsona to 16 książeczek, dzieła zebrane w 5 grubych tomów, kalendarze (w tym kalendarz przedstawiający dramatyczny wpływ jamników na historie świata - np. czy wiedzieliście, że pod jamniczą banderą pływały najsłynniejsze drakkary Wikingów? ), autobiograficzne 'Prehistory of Far Side' - wydane na 10 lecie istnienia serii, w którym Larson opowiada o swoim dzieciństwie i prezentuje swoje rzekomo wczesne rysunki. Do tego dochodzą filmy animowane i cały przemysł kubkowo-czapeczkowo-koszulkowo-plakatowy, który przetwarza rysunki Larsona na wszelkie możliwe sposoby. Oczywiście, dotarcie do tego typu gadżetów w Polsce jest prawie niemożliwe, a już posiadanie wszystkich 10 numerów "Kelwina i Celsjusza" który publikował Larsona zakrawa na cud. Mimo to naprawdę warto w czasie zagranicznych podróży po krajach 'bardziej cywilizowanych' spróbować zaopatrzyć się w jeden ze zbiorków z serii 'Far Side'. Nie powinno to być żadnym problemem, ponieważ - dzięki ich nieustającej popularności - albumy te są wciąż wznawiane. Zresztą trudno dziwić się temu jeśli zewsząd dochodzą plotki, że nawet hermetyczne środowiska naukowców i badaczy do tego stopnia kochają Larsona, że tapetują sobie jego obrazkami stanowiska pracy, a pewien gatunek motyla został nazwany od nazwiska Gary'ego.

Skąd to wziąć?

Na dobry początek można zacząć poszukiwanie Larsona w Internecie, jednak uwaga: Larson, czemu trudno się dziwić, jest wrażliwy na punkcie pirackiego, bądź co bądź, wykorzystywania jego rysunków na prywatnych stronach fanów, tak więc wielu z nich dostaje prośby o usuniecie z witryny zamieszczanych tam obrazków, również pod groźbą spotkania z prawnikiem Larsona. Mimo to w sieci można natrafić na wiele prac Gary'ego, jednak ich cyfrowa wersja nigdy nie będzie się równać papierowym oryginałom - pozostaje wiec odwiedzanie antykwariatów w poszukiwaniu archiwalnych 'Kelwinów i Celsjuszy' lub wizyta w internetowej księgarni (np. Amazonie) i próba sprowadzenia 'Far Side'ów' do kraju.

Na pożegnanie fragment krowiej poezji z jednego z rysunków Gary'ego:

'Wzgórza w oddali'
Wzgórza wołają z oddali
Kuszą moje krowie serce
Ach, paść się w soczystych dolinach
Ach, pognać w dół do zielonych traw
Niestety nie mogę...
Cholerne ogrodzenie pod prądem

Jim