"Universe" #2
Jenkins to dziwny scenarzysta. Potrafi popełnić totalny gniot o przerażająco
długiej nazwie "Witchblade vs Darkness vs Aliens vs Predator",
a jednocześnie stworzyć tak świetny komiks jak "Universe".
Seria została pomyślana jako swego rodzaju spinacz świata wykreowanego
przez Top Cow. Nie wiem w jaki sposób zamierzano to zrobić. Nawiązania
do "Witchblade" i "Darkness" (w pierwszym tomie)
oraz do "Inferno" (w drugim) to chyba za mało. Jednak dla
nas, nie mających dostępu do komiksów wspomnianej firmy, nic nie znaczy,
czy im się to udało. Ważne czy sama seria jest dobra. Ze swej strony
obawiałem się, że przemieni się w typową nawalankę superbohaterów. No
i jest obowiązkowa dawka bijatyki. Jednak ona nie jest najważniejsza.
Druga część "Universe", podobnie jak pierwsza, zawiera wiele
ciekawych pomysłów; fajnie skonstruowana jest pierwsza historia przerywana
widoczkami z perspektywy człowieka skaczącego z dachu; mamy też genialne
Limbo. Za to bardzo słaba jest opowieść i sam pomysł o piekielnej giełdzie.
Kolejny plus to humor zachowujący poziom z poprzedniego tomu. Tam,
gdzie ma być zabawnie, jest zabawnie. Nic wymuszonego. Niezamierzenie
zabawna jest scena, w której Black tłumaczy żołnierzom na wykresach
działanie nowej broni. Czy ich interesuje cokolwiek poza "gdzie
tu jest spust?" Humoru skutecznie dodaje Tilly i jej wesoła gromadka;
staruszek mówiący z pasją zawodowca o skrętach jest nie do pobicia!
Z drugiej strony mamy Toma, zmęczonego życiem człowieka, co widać zarówno
po jego zachowaniu, któremu brak energii, jak i po wyrazie twarzy, po
oczach. Chwała twórcom, że zostawili go takim, jakim był z początku
komiksu, że nie próbowali chwytu z nagłą przemianą. On odpowiada za
poważniejszą część komiksu, nawet Tilly w rozmowach z nim zrzuca maskę
wiecznie uśmiechniętej dziewczyny.
Crain i jego rysunki to jakość, jaką już znamy (na "Bez honoru"
spuśćmy zasłonę milczenia) - w tej warstwie wciąż jest doskonale. Ilustracje
do bitwy, którą można zobaczyć w ostatniej historii są świetne. Nie
wspominając już o wszelkiej maści potworach.
Wszystko dobrze, nawet literówek mniej (znalazłem tylko jedną, widać
Mandragora się wyrabia). Jednak na koniec, jako obrzydliwy pedant, muszę
wspomnieć o paromilimetrowej różnicy w wysokościach obu komiksów. Ale
czy te drobnostki coś zmieniają? "Universe" jest świetnym,
pozytywnie wyróżniającym się komiksem. I to wystarczy.
hans
Scenariusz: Paul Jenkins
Rysunki: Clayton Crain
Wydawca: Mandragora
Format B5, 104 strony
Cena: 24,90 zł
|
|