"Niewidzialna" tom 1: "Tajemnica Na"

Nie ukrywam, że bardzo lubię wytwory francuskiej kultury masowej, w tym oczywiście komiksy. Nie twierdzę przy tym, że właśnie ich produkcje są najlepsze pod słońcem, bo tak jak i wszystkim, także Francuzom zdarzają się rzeczy mniej lub bardziej udane. Jednak wiele z tych francuskich dzieł, ma w sobie to "coś" co sprawia, że ciekawie się je czyta i miło do nich wrócić po pewnym czasie, aby jeszcze raz zanurzyć się w świat wykreowany przez autorów. Dla mnie osobiście jedną z takich właśnie pozycji stała się po przeczytaniu pierwsza cześć autorskiej serii science fiction Alain'a Maindron'a p.t. "Niewidzialna".

Cala historia rozpoczyna się w momencie, gdy w kierunku Ziemi nadlatuje bardzo stary statek ziemskich kolonistów z Saturna. Bez podania żadnych danych identyfikacyjnych narusza on strefę bezpieczeństwa i zostaje przechwycony przez załogę sztucznego satelity, orbitującego wokoło Ziemi. Oddział składa się z dowódcy, którym jest kobieta nazywana Sekstansem i podległych jej żołnierzy: Dekstansów i Unikstansów. Nie są to oczywiście ich imiona, lecz raczej rangi, przynależne stanowiskom. Sekstans i jej ludzie wchodzą na pokład przybyłego statku, aby przeprowadzić rekonesans. Odnajdują tam dziwnych mnichów, wśród których podróżuje też dziewczynka imieniem Na. To właśnie ona jest tytułową Niewidzialną (cokolwiek miałoby to znaczyć, bo niestety w komiksie nie zostało to do końca wyjaśnione). Sekstans jednak nie ma czasu na dowiedzenie się kim właściwie są przybysze i co ich sprowadza, bo na statku włącza się mechanizm autodestrukcji, którego nie udaje się dezaktywować. Sekstans wbrew rozkazom otrzymanym od Centrali, postanawia zabrać mnichów i dziewczynkę w charakterze więźniów na promy ratunkowe. Stwierdza on, że musiała nastąpić jakaś pomyłka Centrali, gdyż wykonanie rozkazów oznaczałoby śmierć dla załogi statku z Saturna. W kilka minut potem następuje gwałtowny wybuch, w wyniku którego promy ratunkowe, na których znajduje się załoga statku, oraz Sekstans i jej żołnierze tracą sterowność i zaczynają spadać w ziemską atmosferę. Naszym bohaterom udaje się co prawda szczęśliwie wylądować na Saharze, jednak to nie koniec kłopotów.

Skłamałbym mówiąc, ze "Tajemnica Na" to komiks wspaniały, czy wybitny. Jestem pewien, że nie wszystkim, którzy wezmą go do ręki spodoba się. Dla mnie jednak jest to album dosyć udany i jestem ciekawy, jak autor poprowadzi akcja w kolejnych częściach.

Odnośnie strony plastycznej, muszę przyznać, że Maindron ma bardzo specyficzną i nieco dziwną technikę tworzenia kolejnych plansz swojej opowieści. Patrząc na rysunki widać, że wszystkie kadry zostały stworzone w komputerowym programie do modelowania 3D. Jednak artysta nie poprzestaje na tym. Do tak spreparowanych plansz dorysowuje bowiem ręcznie kontury i faktury, upodabniając tym samym swoje dzieło do klasycznych komiksów, tworzonych bez pomocy narzędzi cyfrowych. W większości przypadków efekt jest bardzo dobry, kadry wyglądają ślicznie i subtelnie, miejscami jednak zdarzają się nieudolne rysunki, które nie pasują do całej reszty - np. żaba z pierwszej strony albumu, która wygląda po prostu fatalne!. Jest tez kilka rażących wpadek, polegających na niezdarnym przedstawieniu postaci ludzkich. Dotyczy to w szczególności głównej bohaterki czyli Na. Przykro to powiedzieć, ale czasami wygląda ona, jakby została wzięta z innego (i do tego marnie narysowanego) komiksu. Szczególnie rażący jest sposób przedstawiania jej twarzy. Takie niedociągnięcia znacznie pogarszają obraz całości. Jest to wybitne niedbalstwo autora, który przecież w innych miejscach pokazuje prawdziwy kunszt, przedstawiając ciekawy, pięknie wyrenderowany i doprawiony nieśmiertelnym czarnym tuszem świat.

Dobrze się stało dla tego albumu, że został on wydany w tak dobrej formie edytorskiej. Na kredzie widać efekt pracy włożonej w to dzieło przez autora, podczas gdy na zwykłym papierze komiks straciłby dużo ze swej graficznej urody. Ciekawa kolorystyka i piękne żywe kolory znacznie podnoszą walory estetyczne albumu, co sprawia, ze czyta, czy raczej ogląda się go całkiem milo.

Jak na autora dziełka SF przystało, także Maindron przedstawia nam kilka ciekawych (choć mówiąc szczerze, niezbyt odkrywczych) pomysłów, jak np. cyfrowe soczewki kontaktowe czy "Centrala". Jest tu też kilka rzeczy, które moim zdaniem są wpadkami i prezentują się trochę śmiesznie. Mam tu na myśli np. czerpanie energii potrzebnej do strzału dla statków kosmicznych z powierzchni Ziemi. Okazuje się że na jeden taki strzał potrzeba nagle tyle energii, ile potrzebują całe Chiny! Poza tym, dlaczego w ogóle statki pobierają energię z Ziemi? Czy nie lepiej zapewnić im autonomiczne źródła zasilania - tym bardziej, że jak się dowiadujemy, są one napędzane energią atomową! Kolejny taki przykład, to giwera która przejmuje Sekstans od Unikstansa, aby uszkodzić prom - jest ona cokolwiek duża, tak na oko ma niewiele mnie długości niż władająca nią kobieta wzrostu, a do tego wygląda na masywny kawał żelastwa, a tymczasem Sekstans trzyma ją tak, jakby była lekka jak piórko.

Podsumowując, mimo całego mojego narzekania, uważam ze "Tajemnica Na", to komiks udany. Mógłby być lepszy, ale i tak jest całkiem niezły. Ładny design i całkiem ciekawa fabuła, czynią z niego ciekawą pozycję, która powinna choć na chwile zaspokoić apetyt żądnych nowych wrażeń fanów SF i czytelników komisów w ogóle. Krotko mówiąc - warto przeczytać.

aegirr

Scenariusz i rysunki: Alain Maindron
Wydawca: Amber
Format A4, 48 stron, twarda oprawa
Cena: 19,80 zł