"Sandman" tom 1: "Sen sprawiedliwych"
Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z dziełem niezwykłym.
Okładka wcale nie przypomina okładek komiksów jakie dotychczas gościły
na naszych półkach. Prędzej bym ją umieścił na półce z gnozą i ezoteryką
niż na półce z komiksami. Jak okazuje się, po zapoznaniu z zawartością,
skojarzenia nie są wcale takie nietrafione. W treści bowiem jest mnóstwo
odwołań do magii, religii, mitów i legend. Świat mistyczny, niczym w
okultystycznym średniowieczu, miesza się i łączy ze światem realnym.
Nic dziwnego, skoro intryga zaczyna się od obrządku tajemniczej Loży
Pradawnych Misteriów.
A co by było gdyby uwięzić Śmierć? Zamknąć ją gdzieś i nie wypuszczać?
Tak na zawsze? Tak by nie mogła chodzić po świecie i nie mogłaby zbierać
swego straszliwego żniwa? Co by było gdyby ludzie nie umierali? Bliscy
nie odchodzili? Ukochani nie płakali na pogrzebach? Czy taki świat nie
byłby lepszy? Łatwiejszy? Mniej okrutny? Takie pytania zadawali sobie
członkowie Loży. Zamiast odpowiedzi na te pytania, otrzymują odpowiedzi
na zupełnie inne, takie których nie chcieli zadać. Jak to jest kiedy
nie można zasnąć? Czy można śnić tak, by nie wiedzieć czy jeszcze się
śpi, czy już się obudziło? Jak to jest kiedy nie można się obudzić?
Czy słowo "koszmar" może zupełnie zastąpić słowo "sen"?
Czy można koszmar pomylić z rzeczywistością? Czy lepiej jest nigdy nie
zasnąć, czy nigdy się nie obudzić?
Pierwszy album z Sandmanem nie powala fabułą, ale nie musi. To dopiero
początek. Ma coś co powoduje, że warto, czy wręcz należy, zainteresować
się nim i poświęcić czas potrzebny na przeczytanie. To coś, to pewien
potencjał, zapowiadający, że dalej może być tylko lepiej. Ma całe spektrum
postaci, które w tej części są jedynie przedstawione, zaprezentowane,
ale to wystarczy by miało się ochotę poznać je bliżej. Jak przystało
na opowieść o Władcy Snów rzeczywistość miesza się marzeniami (czy raczej
marami) sennymi. Pewnego rodzaju spójność między scenariuszem a rysunkami
powoduje, że czytając ten komiks ma się wrażenie uczestniczenia w czyimś
śnie. Narracja prowadzona jest raz za pomocą słowa, raz za pomocą obrazu
i nigdy do końca nie wiadomo kiedy i jak ciężar prowadzenia historii
przechodzi z jednego medium na drugie. Powoduje to permanentne uczucie
oddziaływania na podświadomość, niczym sen.
Album jest narysowany z dziewiętnastowieczną, wręcz secesyjną, elegancją
niczym u Andreasa. Paluszki lizać.
kamil.macejko
Scenariusz: Neil Gaiman
Rysunki: Sam Keith, Mike Dringenberg
Wydawca: Egmont Polska
Format B5, 98 stron
Cena: 19.90 zł
|
|