Doktor Giraud & Pan Gir/Moebius - niepotrzebne skreślić

Lata 80 - nowa dekada i nowe możliwości

Już pierwszy rok tej dekady był bardzo owocny dla artysty, bowiem na zaproszenie Amerykanów rozpoczął prace nad projektami do filmu "Tron" w reżyserii Stevena Lisbergera, realizowanego dla Walt Disney Production. Także w tym roku w "Métal Hurlant", pojawiają się nowe dzieła Moebiusa jak np. "Double Évasion" (Podwójna ucieczka) i "Citadelle Aveugle" (Ślepa Cytadela). Po raz pierwszy Les Humanoides Associés wydaje w kilkunastu albumach prace zebrane Moebiusa i Gira, które powstały do tej pory.

Rok 1981 (a także częściowo w kolejne lata) to dla Girauda głównie epoka prac nad wspomnianą już wielokrotnie w KZ sagą o Incalu. Tutaj wspomnę tylko, że seria (chodzi o środkową część tryptyku), doczekała się w sumie sześciu albumów, które szybko weszły do komiksowego kanonu Europy. Nim jednak do tego doszło, swego pierwszego skoku w "Alei samobójców" dokonał John Difool na łamach magazynu "Metal Hurlant" (jakże by inaczej).

Coraz więcej dat i upływającego czasu

W roku 1982 Moebius został zaproszony do współpracy nad Disney'owskim filmem "Tron", do którego stworzył mnóstwo projektów graficznych we wcześniejszych latach, jak to było powiedziane uprzednio. Film stal się wielkim przebojem kina SF, ale mało kto pamiętał o wkładzie Francuza w jego powstanie, a szkoda.

Kolejny rok przynosi następne projekty artysty, jak np. portfolio, p.t. "Future magicians" (Magicy przyszłości), sygnowane jako Moebius, a poza tym Giraud kontynuuje prace nad storyboardami do filmu animowanego "Internal Transfer" (w reżyserii Jean Paul Appel Guery'ego) i publikuje "Sur l'Etoile" - komiks, który stał się pierwszym albumem z serii SF, opowiadającej o świecie Edeny.

Podobnie pracowicie wyglądają następne lata. W 1985 Giraud pisze scenariusz do kolejnej serii komiksowej p.t. "Little Nemo" (Mały Nemo), którą rysuje z Bruno Marchand. Autorzy zrealizowali także film animowany o tym bohaterze. Prace nad filmem trwały właściwie równolegle do prac nad komiksem i trafił on na ekrany pod koniec roku 1985.

W 1986 Giraud pracuje nad kolejnymi projektami postaci i konceptów, tym razem do projektu "Master of the Universe" (Władca wszechświata), a także do filmiu "Willow" - znanej i lubianej także u nas heroicznej fantasy, produkowanej przez George'a Lucasa, a wyreżyserowany przez Rona Howarda. Także w tym roku powstaje nowy album komiksowy do scenariusza Girauda, który narysował Marc Bati. Chodzi o pierwszy tom sagi "Altor", która na dzień dzisiejszy liczy 6 tomów. Akcja tej serii rozpoczyna się w środku przedwiecznego lasu Elven, gdzie magik Alpidus tworzy miksturę, dzięki której odbywa podroż do przepięknego świata Dusz Gwiazdy. Udaje mu się tam ukraść dusze istoty zwanej Estrellą. Postanawia wykorzystać jej moc, aby wzmocnić dzielenie Czarnej gwiazdy, co pozwoli na rozszerzenie zasięgu panowania sił zła. Seria stała się na zachodzie dosyć popularna ze względu na ciekawy scenariusz Girauda.

W kolejnym roku (1987) Marvel Comics rozpoczął ambitny projekt reedycji wszystkich prac artysty z przeznaczeniem na rynek amerykański. Pełny zestaw był dostępny tylko w wersji kolekcjonerskiej i obejmował około 30 albumów. Wreszcie także Jankesi mogli zapoznać się z bogatym dorobkiem tego artysty.

Rok 1988 to znowu prace nad projektami dla Hollywood, tym razem głównie postaci podwodnych obcych do filmu "Otchłań" ("Abyss") w reżyserii Jamesa Camerona, który wszedł na ekrany kin w 1989 r. Mniej więcej w tym samym czasie Giraud został zaproszony do współpracy przez słynnego amerykańskiego scenarzystę komiksowego, Stana Lee. Owocami ich wspólnych działań, stała się dwuczęściowa opowieść o przygodach Silver Surfera, zatytułowana "Przypowieść" ("Parable"). Pierwsza cześć opowieści ukazała się w grudniu 1988 roku, a druga miesiąc później, na początku roku 1989. W historii tej odwieczny wróg Surfera Galactus przybywa na Ziemię, aby ogłosić się bogiem. Chce on popchnąć ludzkość do samozagłady, aby moc pożreć cala planetę, bez łamania dawnej przysięgi, że nigdy nie zniszczy ludzkości. I tak w tym jednym dziele swoje siły połączyli amerykański mistrz scenariusza i francuski mistrz ołówka. Dzięki tej współpracy, stworzyli oni jeden z najciekawszych rozdziałów w historii Silver Surfera.

Wraz z Keith'em Ingham'em w roku 1993, Giraud wymyśla i realizuje "Starwatchera". Jest to antologia rysunków, których głównym tematem/bohaterem, jest androgin w dziwnym kapeluszu, przypominający nieco wyglądem Arzacha. Artysta prezentuje w tym albumie przekrój swoich możliwości graficznych i mnóstwo wariacji, na temat swojego własnego stylu. Album ten stał się pewnego rodzaju podsumowaniem kilku poprzednich lat twórczości artysty i ukazywał zmiany, jakie zaszły w stylu jego rysowania.

Rok 1994 przynosi dzieło zatytułowane "Angel Claw". Jest to album, który składa się z serii bardzo erotycznych ilustracji, które narysował Moebius do scenariusza Alexandro Jodorowsky'ego. Składają się one na opowieść o tytułowej Angel Claw (Anielskim Szponie), młodej kobiecie, która przechodzi swoją duchową i seksualną inicjację. Już samo jej imię sugeruje niemożliwe połączenie przemocy i delikatności, spraw ducha i ciała, a także spokojności i zwierzęcości. Geniusz Moebiusa po raz pierwszy został zaprzęgnięty po to, by stworzyć dzieło pełne żądzy i lubieżności i to w najlepszym gatunku. Nie jest to, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka, pospolita pornografia. W końcu po co dwóch takich twórców jak Jodo i Moebius, miałoby się bawić w tak przyziemne rzeczy? Pytanie należy zdecydowanie uznać za retoryczne...

W roku 1996 Giraud został zaproszony do współpracował przy tworzeniu kolejnej produkcji filmowej. Tym razem był to "Piąty element", film produkowany przez Francuzów dla (i za pieniądze) "Wytwórni Snów", czyli Hollywood. Reżyserem i głównym scenarzysta filmu był Luc Besson, znany wcześniej chociażby z takich filmów jak "Nikita" czy "Wielki Błękit". Wracając jednak do tematu, trzeba powiedzieć, ze przez następnych kilka lat - niemal do końca lat 90-tych, Giraud pracował (głównie w Stanach Zjednoczonych) nad stworzeniem parku atrakcji, opartego na stworzonym przez niego uniwersum "Hermetycznego garażu". Całość przedsięwzięcia została umiejscowionego w parku "Metreon", w San Francisco, będącego własnością Sony Corporation. Projekt Moebiusa jest jedną z atrakcji, które cieszą oczy zwiedzających, mogących się zanurzyć w "Metreonie" w odmęty rożnych wirtualnych światów.

Rok 2000 przynosi takie nowe projekty artysty, jak np. album "Impressions Numeriques" (Impresje numeryczne) czy nową cześć sagi o Incalu, zatytułowanej "Le nouveau reve" (Następny przegląd), powstałej oczywiście we współpracy z Jodorowsky'm. Giraud doczekał się też w tym roku swojej oficjalnej biografii, wydanej z okazji otwarcia wielkiej wystawy jego prac na Festiwalu komiksu w Angouleme. I tak oto (bardzo pracowicie), skończyła się dla artysty kolejna dekada działalności twórczej. Zakończyło się też stare stulecie dla całej ludzkości...

Prace Moebiusa w Polsce

Niestety polscy czytelnicy prawie nie mieli okazji, aby zapoznać się z bogatym dorobkiem tego autora. Jedynie nieliczne jego komiksy zostały oficjalnie opublikowane w naszym pięknym kraju. Jednym z nich jest np. "Upadek". Został on wydany w 1991 r. w pierwszym i niestety ostatnim numerze magazynu "CDN", który zapowiadał się jako ambitny, rodzimy magazyn komiksowy. Wielka szkoda, że tak właśnie się nie stało. Kilka lat temu w "Świecie komiksu" mogliśmy też przeczytać parę epizodów z bogatych przygód Porucznika Bluberry'ego, a także poznać "Jurnego Glupka" (The Horny Goof), a to za sprawą mało znanego pisemka, zatytułowanego "Komiksmania". W 1999 roku w ramach serii "Mega Komiks" ukazał się Silver Surfer w wersji Moebiusa. I to w zasadzie tyle. Zdarzały się jeszcze epizodyczne "objawienia" talentu Moebiusa tu czy tam, lecz i tak jest to właściwie kropelka w oceanie jego bogatej twórczości. Cieszy fakt, że Podsiedlik, Raniowski i S-ka rozpoczął wydawanie Blueberry'ego oraz zapowiedzi Egmontu, który w przyszłym roku planuje rozpocząć sagę o Incalu.

Podsumowanie

Jean Giraud to bezsprzecznie artysta wybitny. Ten jeden z najsłynniejszych rysowników francuskich ostatnich czterech (!) dekad, został udekorowany w 1985 przez Prezydenta Francois Mitteranda, najwyższym francuskim odznaczeniem "Chevalier des Arts et des Lettres" (Rycerze sztuki i liter), przyznawanym za dokonania kulturalne i artystyczne. Trzy lata później, w 1988 roku, francuski rząd wydał też znaczki pocztowe zaprojektowane przez Girauda. Jego prace były wielokrotnie wystawiane w galeriach w wielu krajach Europy, a poza tym także w Meksyku, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Doczekał się też nawet (jak już wspominałem) swojej oficjalnej i szczegółowej biografii. Grafiki tego artysty pojawiają się do dnia dzisiejszego na okładkach książek, kompaktów, magazynów, różnego rodzaju periodyków, a także w kampaniach reklamowych np. Citroëna, Greenpace, etc. Obok utworów konwencjonalnych, ma on na swym koncie dzieła nowatorskie, poszukujące, odkrywające nowe horyzonty dla sztuki komiksu. Można stwierdzić, że to on przyłożył rękę do ekspansji komiksu z getta dowcipnej opowiastki rysunkowej, do rejonów poważnej graficznej literatury. Stworzył bowiem komiks (Arzach), który został uznany za pierwszy "komiks nowoczesny". Dzieło to trwale zmieniło sposób tworzenia opowieści rysunkowych i to zarówno w warstwie graficznej, jak i fabularnej. Na szczęście artysta nadal żyje i aktywnie pracuje. Co nam pokaże Giraud w tym - nowym stuleciu, czy osiągnął już kres swoich twórczych możliwości? Wydaje się to wielce wątpliwe, tym bardziej iż z zachodu napływają wieści o nowych jego projektach (jak np. przeniesienie na ekrany telewizyjne jednego z jego najsłynniejszych bohaterów - Arzacha), czy plotki o przygotowaniach do nowego filmu animowanego pod dużo mówiącym tytułem "Thru of Moebius Strip" (Poprzez prace Moebiusa). Jak dobre będą te nowe projekty - czas pokaże. Ja jednak jestem jak najlepszej myśli. W końcu gdyby Giraud tworzył rzeczy nieciekawe, nie udało by mu się utrzymać w zawodzie od lat 50-tych aż do dnia dzisiejszego. Pozostaje nam tylko mieć nadzieje, że któreś z wydawnictw działających obecnie na naszym rynku, już za jakiś czas podejmie się wydawania dziel tego autora na szerszą skalę, czego tradycyjnie, serdecznie wam i sobie drodzy czytelnicy życzę.

aegirr