"Titeuf" tom 4: "Z tylnej perspektywy"
Długo trzeba było czekać na kolejny album najlepszej humorystycznej
serii komiksowej, ale wreszcie się doczekaliśmy. Podobnie jak poprzednie,
nie zawiera żadnego novum, bo też nikt takiego nie oczekuje. Mamy ten
sam poziom i rodzaj humoru. Jak zwykle żarty opierają się na dziecięcym
niezrozumieniu świata dorosłych, co jest najbardziej widoczne w zabawnym
przekręcaniu najróżniejszych nazw. Oczywiście prawie zawsze dotyczy
to spraw intymnych, bo cóż jest bardziej interesującego od tego, co
owiane mgiełką tajemnicy. Nic tak nie zaciekawi młodego człowieka, jak
kwestia, na którą wszyscy wtajemniczeni (czyli dorośli) udzielają mętnych
i niezrozumiałych odpowiedzi. Do tego dochodzą wymysły kolegów, wydających
się znać na rzeczy i już mamy przepis na śmiesznie zakręcone teorie
dzieci.
Rysunki także nic się nie zmieniły. Jak zwykle świetnie wyglądają dziwaczne
twarze bohaterów. Komiks na pewno byłby nieco mniej zabawny, gdyby zmieniła
się oprawa. Dowodem jest historia "Bóg", w której niemalże
każdy kadr to inna mina Titeufa. Właściwie bawi ona głównie, dzięki
samym rysunkom. Oczywiście zdarzają się historie-wypełniacze, przy których
tylko się uśmiechniemy i zapomnimy o nich w chwili przewracania strony.
Generalnie rzecz biorąc zdarza się to wtedy, gdy tworzone są według
jednego ze schematów, które po trzech albumach zdążyliśmy już poznać.
Jednak takie wypełniacze to rzecz normalna, a o wartości komiksu decyduje
właśnie ich ilość. W najnowszym "Titeufie" jest ich na tyle
niewiele, że mogę z czystym sumieniem polecić ten album, jako trzymający
wysoki poziom serii.
hans
Scenariusz i rysunki: Zep
Wydawca: Egmont
Format: A4, 48 stron
Cena: 16,90 zł
|
|