"Exaxxion, bóg wojny" tom 2
"Exaxxion" jest chory. I to mi się
podoba!
W drugim tomie mangi Kenichiego Sonody jeszcze lepiej widać kulturową przepaść,
jaką dzieli Japonię i Europę z jej komiksem. Przepaść, którą warto przekroczyć.
Wymagania są dwa: otwarty umysł i mocne nerwy - w innym wypadku lektura "Exaxxion"
może być dosyć szokująca.
W KZ nie pojawiła się recenzja pierwszego tomu mangi, przypomnijmy więc co
się w nim działo. Po kilku latach współpracy z Ziemianami, pozaziemska rasa
Faladian, wykorzystując swoją zaawansowaną technikę, którą obecnie posługują
się ludzie, rozpoczyna inwazję w celu skolonizowania naszej planety. Cały techniczny
sprzęt opierający się na faladiańskich rozwiązaniach przestaję funkcjonować,
wszędzie pojawiają się pilnujące przestrzegania nowego porządku roboty terminalne,
a gigantyczny statek-winda sprowadza na Ziemię dysponującego przerażającą niszczycielską
siła pozaziemskiego robota. Wydaje się, że ziemianie przegrali zanim naprawdę
zaczęli walczyć... To czas doktora Housake, naukowca i wynalazcy, jedynego,
który od początku nie wierzył w pokojowe zamiary Faladian. Housake ma plan i
środki, by rozpocząć walkę z obcymi, potrzebuje tylko wykonawcy swoich zamierzeń.
Zostaje nim jego wnuk, szesnastoletni Hoichi Kano, który, wyposażony w niezwykły
kombinezon wspomagany zdobyczami faladiańskiej techniki, bardzo sympatycznego
androida (właściwie androidkę...) i posiadanego przez doktora Housake gigantycznego
robota klasy XXX staje do walki.
Drugi tom mangi rozpoczyna się w momencie, kiedy Hoichi w Exaxxionie próbuje
zniszczyć zabójczego robota Faladian. Zaskoczony i przerażony zniszczeniami,
jakich dokonuje gigantycznym robotem, Kano wraca do szkoły, w której Faladanie
rozpoczynają właśnie kontrolę uczniów, mającą na celu ustalenie tożsamości człowieka
w czarnym kombinezonie. Człowieka, który tak bardzo zaszedł im za skórę i który
wśród zniewolonych Ziemian zaczyna obrastać legendą. A to dopiero początek kłopotów...
Niby nic strasznego, prawda? Kolejna przygodowa fabuła, właściwie nieco sztampowa.
Diabeł tkwi jednak gdzie indziej. Podstawowym elementem mangi Sonody jest ciągłe
łamanie konwencji dramatycznej opowieści o najeźdźcach, oczywiście całkowicie
zamierzone. Przykłady? Podczas gdy Faladianie, zgodnie ze swoim krwawym planem
podboju Ziemi, dokonują kolejnych rzezi, w tym dzieciaków ze szkoły Hoichiego,
posługując się przy tym metodami, którym niedaleko do hitlerowskich, profesor
Housake zabawia się ze swoimi asystentkami w jakuzi. Dodajmy, że większość kobiet
w 'Exaxxionie' dysponuje ponadwymiarowymi (he, he) biustami, że o długości nóg
nie wspomnę, a i sceny bieliźniane w mandze się znajdą. Dla uważnych znajdzie
się nawet nieco więcej... Także moralne problemy Hoichiego często przerywane
są obściskiwaniem się (oddajmy jednak sprawiedliwość: zwykle koniecznym do wypełnienia
zadania) z androidem-pomocnikiem, Isaką, bogato wyposażoną przedstawicielką
płci pięknej. Mamy więc już seks i przemoc, a do tego dochodzą jeszcze dowcipy
kręcące się w podobnych klimatach - bardzo niedwuznaczne uwagi profesora Housake
i inne, często bardzo "od czapy", stwierdzenia. I tak cały czas -
dramatyczne i przerażające wydarzenia i często nie przystające do sytuacji zachowania
bohaterów. Prócz tego: kompletnie niezwykłe zdolności i wyposażenie, które zapewnia
Hoichiemu jego dziadek, przywodzące czasem na myśl bondowskie gadgety i sceny
pojedynków, które po prostu wgniatają w fotel. Bowiem "Exaxxion",
oprócz dużej dawki pokręconych pomysłów Sonody ma jeszcze jeden ogromy plus
- chirurgicznie precyzyjne, niezwykle dynamiczne rysunki. Sonoda stosuje klasyczne
kadrowanie przełamywane często dużymi, nawet dwupanelowymi panoramicznymi scenami.
Szczególnie podczas walk robotów (i z robotami) można podziwiać szczegółowość
i niezwykłe efekty, jakie dzięki zastosowaniu rastrów uzyskuje Sonoda. Bardzo
wysokie stężenie zwrotów dźwiękonaśladowczych świetnie wspomaga wyobraźnię i
dynamikę akcji. Na uwagę zasługuje też oryginalny wygląd maszyn. Mangę warto
nabyć nawet tylko po to, aby podziwiać pracę rysownika.
"Exxaxion" to przemoc, seks i zabawa w bardzo konkretnych dawkach
- jeśli komuś trudno to przełknąć, ta manga nie jest dla niego. Duża ilość radykalnych
rozwiązań, szybkie tempo akcji i stały poziom wysokiego napięcia umiejętnie
utrzymywany przez Sonodę, oczywiście rozładowywany od czasu do czasu widokiem
kolejnej pary piersi, to niezaprzeczalne plusy (tak, piersi tez :). Do tego
ładunek japońskiego szaleństwa wymieszanego z geniuszem i niezwykłe rysunki...
Wysokobudżetowa rozrywka.
Jim
Scenariusz i rysunki: Kenichi Sonoda
Wydawca: Egmont Polska
Liczba stron: 200
Format: B6
Oprawa: miękka
Druk: czarno-biały
Cena: 16,00 zł
|
|