JLA: Earth 2

Samolot pasażerski wymyka się spod kontroli. JLA (The Justice League of America - Liga Sprawiedliwości Ameryki) udaje się powstrzymać go przed rozbiciem, lecz na pokładzie nie pozostał nikt żywy, a wszyscy pasażerowie posiadają dziwne anomalie biologiczne. Trop wiedzie JLA wprost do Lexa Luthora, lecz na miejscu czeka na nich niespodzianka. Zamiast niego odnajdują bowiem Alexandra Luthora, który przybył z równoległego wymiaru prosić JLA o pomoc w uratowaniu jego świata.

To, czego najbardziej nie lubię w komiksach DC, to pewna nieścisłość, jaką wydawnictwo to propaguje. Bardzo wiele serii komiksowych przezeń wydawanych do roku 1985 umieszczonych było niby to w tym samym świecie, gdy w rzeczywistości światy te przeczyły sobie nawzajem (Superman "zadebiutował" jak był dorosły, ale to nie przeszkodziło drukować jego przygód jak był młody - Superboya, itd.). Wywołało to ogromne zamieszanie wśród czytelników, a na to nie można było sobie pozwolić. DC zainicjowało więc wydarzenie, które miało uporządkować wszystko i usunąć wszystkie tak powstałe światy równoległe - "Crisis on Infinite Earths" ("Kryzys na nieskończonych Ziemiach"). Potem, w celu dalszego uporządkowywania całego uniwersum zainicjowano "Zero Hour" ("Godzina Zero"). Każdy logicznie myślący czytelnik stwierdziłby więc, że po takich porządkach żaden świat równoległy się nie ostanie. No cóż, myliłby się... "JLA: Earth 2" jest standardowym przykładem wprowadzania w życie po raz kolejny pomysłu, po którym trzeba było już raz sprzątać.

I to by było na tyle krytyki. Pomysł jak najbardziej znany, wykorzystany, odgrzany. Ale za to podany w sposób urzekający. Nie mamy tutaj bowiem do czynienia z drobnymi zmianami, które wychwyciliby tylko fani komiksów DC. Nie, tym razem zaserwowano nam pełny obrót o 180 stopni. Earth 2 jest lustrzanym odbiciem Earth Prime z DC - dobro zmieniło się w zło, zło w dobro. Tym samym otrzymujemy bardzo ciekawe zestawienie - Alexander Luthor jest na swoim świecie jedynym bohaterem (!!). Reszta ludzkości żyje ze strachu przed The Crime Syndicate of America - negatywną wersją JLA. Nasi głowni bohaterowie mają więc swoich "odpowiedników" : Superman - Ultraman, Wonder Woman - Superwoman, Batman - Owlman, Green Lantern - Power Ring, Flash - Johnny Quick. Postaci te wykreowane są w sposób niezwykle wiarygodny i ciekawy. W efekcie zetknięcia ich ze sobą otrzymujemy jawne zestawienie bieli z czernią, z wieloma ciekawymi odcieniami związanymi z wątkami przewijającymi się wraz z poszczególnych postaci. Zaskakujące jest to, w jaki sposób cały świat drży ze strachu przez CSA, jak nikt nie próbuje już z nimi walczyć, a jedyną szansą na prawdziwą zmianę są bohaterowie z innego świata. Sam świat jest zaś na tyle odmieniony, że, pomimo niezwykłego podobieństwa, łatwo odnaleźć poszczególne różnice. I każda z nich jest nie dość, że interesująca, to na dodatek niezwykle sensowna i ujmująca. A to jest sztuka.

Trudno zamieścićw tej recenzji coś więcej, nie psując czytania komiksu, a jednocześniejakoś go przybliżyć. Dlatego zastanawiam się, co można by jeszcze dodać. Od strony graficznej komiks nie powala, choć jest wykonany (jak to określają nasi drodzy jurorzy "Idola") poprawnie. Kreska z początku może zdawać się nieciekawa, lecz już po chwili fabuła wciąga nas zbyt mocno, abyśmy zwracali uwagę na ten drobiazg. Właśnie - fabuła. Muszę przyznać, że jest ona niezwykle intrygująca. Nie mamy tutaj za dużo standardowego "obijania pysków", co zazwyczaj wypełnia tego typu komiksy z sobowtórami. Zamiast tego otrzymujemy niezwykle ciekawą historię. Bardzo inteligentnie zawiązaną, przeprowadzoną z ogromnym baczeniem na szczegóły, pełną nagłych zwrotów akcji i z zaskakującym zaskoczeniem. W sumie daje to niezwykle lekkostrawną mieszankę, która się po prostu podoba. Może i po przeczytaniu odłoży się komiks na półkę, lecz na pewno z przyjemnością się do niego wróci, aby zapełnić szare wieczory gdy nie ma co robić. Patrząc na plany wydawnicze różnych wydawnictw na najbliższe miesiące musze szczerze wyznać, że "JLA : Earth 2" jest jednym z niewielu tytułów, których wydania wprost nie mogę się doczekać. Uwierzcie - warto.

Klos

Scenariusz: Grant Morrison
Rysunek: Frank Quitney
Wydawnictwo: DC
Wielkość: 100 stron
Rok wydania: 2000