"Ultimate Spider-Man" nr 7 (1/2003): Postaci Spider-Mana nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Podobnie, linii wydawniczej Ultimate ze stajni Marvela (patrz KZ nr 10). Wydawać by się mogło, że w takim wypadku recenzja "Ultimate Spider-Mana" jest bezcelowa. Ale ja mimo to postanowiłem podzielić się swoimi refleksjami (a nuż ktoś nie wie, co jest grane). Na początek najważniejszy argument, przemawiający w moich oczach na korzyść tego komiksu. Chodzi tu o nieskomplikowany scenariusz (a przynajmniej nie tak bardzo zagmatwany, jak to do tej pory było w komiksach o superbohaterach), który pozwala na bezstresowe śledzenie przygód naszego bohatera. Nie trzeba wiedzieć, co zdarzyło się 109 numerów temu, aby być zorientowanym w fabule. Ponadto daje się tu odczuć dbałość o szczegóły (a to przecież w nich tkwi diabeł). Mam na myśli brak historii typu: nikt nie zwraca uwagi na to, że tuż pod jego nosem jakiś zwykły człowiek wchodzi do budki telefonicznej, z której parę sekund później wylatuje superfacet. I to jest coś. Widać, że autorzy traktują czytelnika, jak osobę inteligentną, a nie jak kogoś, kto uwierzy w każdą bajkę. Wynika z tego bardzo wiele pozytywnych aspektów, m. in. utożsamienie się z bohaterem jest łatwiejsze. A przecież o to chodzi każdemu, aby w swoim ulubionym bohaterze znaleźć cechy osobowe swojego charakteru i móc ocenić, co by się zrobiło, gdybyśmy to my mieli super-moc. :) Jeżeli chodzi o rysunki, to za bardzo nie mam się do czego przyczepić, są poprawne i przemyślane. Czasami ogląda się je jak film (takie odniosłem wrażenie oglądając dwa pierwsze numery), akcja przedstawiona zostaje samymi obrazami, co jest moim zdaniem bardziej sugestywne, niż gdyby w ramkach znajdował się tekst z monologiem wewnętrznym bohatera. Sprawia to, że akcja nie wlecze się jak flaki z olejem, tylko rwie do przodu jak pociąg pospieszny. I takie też są rysunki - dynamiczne. Dodajmy do tego kolor oraz porządny, śliski papier i otrzymujemy "Ultimate Spider-Mana". Gorąco polecam każdemu miłośnikowi obrazkowych historyjek. Scenariusz: Brian Michael Bendis |
|||||