"Technokapłani" tom 2: "Szkoła penitencjarna"

Leciwy przywódca technokapłanów Albino wraz ze swoimi uczniami, kontynuuje podroż do "galaktyki obiecanej". Przy okazji pisze kolejne rozdziały pamiętnika, obejmującego jego burzliwe przeżycia z młodości oraz dzieje jego rodziny. Tym razem przypomina sobie jak trafił do przerażającej szkoły penitencjarnej "Nohope", zarządzanej przez sadystycznego cyborga Merodaka i jego bezdusznych pomocników. Tutaj, wraz z innymi wybitnie uzdolnionymi chłopcami, Albino musiał stanąć do wirtualnej walki, w której mógł zostać wyłoniony tylko jeden zwycięzca. Nagrodą było indywidualne nauczanie, za porażkę karano amputacją prawej dłoni ...

Młody Albino, marzący tylko o projektowaniu pięknych gier komputerowych, po raz kolejny zostaje postawiony w obliczu okropnych wydarzeń, przesyconych okrucieństwem. Podobnie jak w pozostałych swoich seriach, także i tutaj Jodorowsky nie szczędzi nam obrazów okropności, jakie jedni ludzie mogą wyrządzić innym. Ale może właśnie w tym tkwi siła tych komiksów, że nie są one cukierkowymi opowiastkami dla grzecznych dzieci, lecz prawdziwymi dramatami. Bohaterowie wykreowani przez tego twórcę stają się bardziej ludzcy, a tym samym bliżsi czytelnikowi, za sprawą przeżywanych cierpień.

Album znacznie rozwija i wzbogaca wątki, znane już z poprzedniej części, która była ledwie prologiem do przyszłych wydarzeń. Krotko mówiąc, jest to po prostu kolejny, ciekawy odcinek większej opowieści, jaką serwuje nam mistrz Jodo, wraz ze swoimi współpracownikami. Jednak nie obyło się bez pewnych zgrzytów. To, co mnie osobiście najbardziej razi w tym komiksie, to pseudo-techniczny bełkot. Mamy tu np. "komputer niedigitalny", "triprocesory biofotoniczne 5.040" i jeszcze kilka podobnych techno-kwiatków. Rozśmieszył mnie też tekst o "rozdzieraniu klejących ścianek systemów paninformatycznych z miękkimi układami logicznymi", które nawiasem mówiąc zostały przedstawione jako kromki chleba posmarowane masłem. Trzeba przyznać, że fantazji w wymyślaniu rożnych dziwactw Jodorowsky'emu nie brakuje, tylko nie zawsze są to rzeczy ciekawe. Jednak obok przytoczonych tu, ciężko strawnych technicznych pojęć, zdarzają się też inne "wynalazki", zrodzone w głowie scenarzysty, które są dużo bardziej interesujące. Bardzo podobał mi się pomysł z "huanahuaszką", niezwykle rzadką i poszukiwaną żywą materią, składającą się z komórek w połowie zwierzęcych, w połowie roślinnych; a zapewniającą siedemdziesięciogodzinne orgazmy. :) To ci dopiero patent.
Odnośnie strony graficznej, to właściwie od części pierwszej nie zmieniło się nic. Mamy tu całkiem udane (lepsze niż w recenzowanym także w tym miesiącu "Pożegnaniu z ojcem") rysunki Janjetova, doprawione sporą dawką efektów komputerowych, zaserwowanych nam przez Beltrana. Reasumując, nie ma powodów do narzekań, bowiem pod tym względem "Szkoła penitencjarna" stoi na całkiem dobrym poziomie. Można by się jedynie przyczepić do momentami zbyt jaskrawych kolorów, ale taki już widać jest urok tej serii...

Osobiście uważam, że "Szkoła..." to album udany, nawet nieco lepszy, niż pierwsza część cyklu i polecam go nie tylko zagorzałym fanom Jodorowsky'ego i spółki, lecz także tym, którzy po prostu lubią komiksy spod znaku s.f. Recenzję pierwszej części tej serii znajdziecie tutaj.

aegirr

Scenariusz: Alexandro Jodorowsky
Rysunki: Zoran Janjetov
Kolory: Fred Beltran
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont Polska
Liczba stron: 56
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolor
Cena: 17,90 zł