"Wolverine: Origin" cz. 6: "I
w proch się obrócisz"
Wreszcie. Muszę przyznać, że seria Origin mnie mocno rozczarowała i cieszę
się z jej zakończenia. Gdzieś tak po drugim zeszycie straciłem zainteresowanie
opisywanymi wydarzeniami i kolejne zeszyty czytałem bardziej z obowiązku, niż
z przyjemności. Szumnie zapowiadana, jako rozwiązanie wielu tajemnic, gnębiących
Rosomaka okazała się klasycznym "nabijaczem kasy" dla szefów Marvela.
Po ostatnim zeszycie nie spodziewałem się niczego i może właśnie dlatego zostałem
zaskoczony.
Trzeba uczciwie przyznać, że w tym numerze dzieje się naprawdę sporo. Momentami
miałem wrażenie, że scenarzysta pragnie nadrobić stracony czas i wynagrodzić
nam natłokiem wydarzeń, dotychczasową nudę. Kolejne sceny następują po sobie
w zawrotnym tempie i co ciekawe potrafią wciągnąć. Swoistym rozczarowaniem jest
otwarte zakończenie, jednoznacznie sugerujące powstanie kontynuacji. Historia,
która miała wiele wyjaśnić w rzeczywistości gmatwa niektóre sprawy jeszcze bardziej.
Trudno jednak mieć pretensję do Jenkinsa, takie są prawa rynku, a on się do
nich tylko dostosował.
Warstwa graficzna to wciąż ten sam rysunek Kuberta, może i poprawny, ale daleki
od choćby próby eksperymentu. Takie przyzwoite rzemiosło. Kolory nie stanowią
już żadnego novum i ciężko się nimi po raz kolejny zachwycać.
Origin jest w moim mniemaniu serią słabą. Cała zaprezentowana historia mogłaby
spokojnie zmieścić się w jednym 64-stronicowym albumie. Irytują dłużyzny i przestoje.
Na tle cyklu
zeszyt szósty prezentuje się bardzo dobrze, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie,
że obok pierwszego i drugiego jest najlepszym w serii. Nie zmienia to jednak
faktu, że to wciąż komiks zaledwie przeciętny.
Sławek "pookie" Kuśmicki
Scenariusz: Paul Jenkins
Szkic: Andy Kubert
Kolory: Richard Isanove
Okładka: Joe Quesada i Richard Isanove
Tłumaczenie: Orkanaugorze
Wydawca: Mandragora
Data wydania: 04.2003
Liczba stron: 28
Format: B5
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolor
Dystrybucja: kioski
Częstotliwość: miesięcznik
Cena: 8,00 zł
|