"100 naboi" wydanie kolekcjonerskie tom 1

No proszę, na cóż mi przyszło - ja, dotychczas obojętny na uroki komiksu "100 Naboi", postanowiłem napisać recenzję wydania zbiorczego. Nie bez powodu.

Dotąd przeczytałem tylko pierwszego trade'a i uzupełnienie serii pozostawiłem na "lepsze czasy". Zbiorcze wydanie Mandragory pozwoliło mi zrealizować ten odległy plan już teraz. I niezwykle się z tego cieszę.

Rzecz jest w tym, że "100 Naboi" to bardzo wciągająca historia, jednak rozgrywająca się tak wolno, że aż trudno mi w to uwierzyć. W pierwszym albumie nie zdarzyło się niemal nic ciekawego (oprócz tego co przeczytałem wcześniej w recenzji), aż do samego końca, gdzie coś tam zaczęło się rozkręcać. Nie jestem w stanie zrozumieć, jak wydawnictwu udawało się w USA sprzedawać to w zeszytach.

Ale w wydaniu kolekcjonerskim, gdzie mamy trzy pierwsze polskie albumy, czytając taką dawkę na raz (parę ładnych godzin w sumie) można dostrzec wszystkie smaczki i zaskakujące zwroty tego komiksu. Dodatkowo sposób podania tego specjału zrobił na mnie jak najlepsze wrażenie. Tak właśnie chciałbym kupować komiksy - twarda okładka, ileś-tam-set stron. Gęba sama się uśmiecha na ten widok. No - trochę zrzedła wprawdzie przy płaceniu - 7 dych?! Ale warto! Nawet mając już pierwszą część luzem. Jakbym miał dwie, pewnie już bym dłużej myślał... Jedyne poważne zastrzeżenie dotyczy sklejenia albumu - po przeczytaniu może się rozlecieć. Nigdy nie próbujcie kupić tego w Empiku, z półki łatwo dostępnej przez czytelników - rozleci się na bank (reklama niezamierzona).

Co można powiedzieć o samym komiksie? Na razie jeszcze wciąż niewiele. Mamy tu fajne odniesienia do historii USA (a niby czego?). Mamy takie delikatnie mistyczne klimaty (odwieczna walka dobra ze złem, sprawiedliwość, która musi zatriumfować i te sprawy). Jest też element sensacyjny, wcale ciekawy. Dodatkową atrakcją jest mieszanie wątków, jak u mistrza scenariuszy komiksowych. Jeśli coś widzimy na 60 stronie komiksu, to może wyjaśnienie tego następi na 246... Ale jak oni to mogli sprzedawać w zeszytach?! No dobra, już nie wracam do tej kwestii.

Naprawdę fajną sprawą jest to, że kiedy akcja przenosi się do Paryża, to postaci mówią po francusku. Jeśli czytelnik nie zna tego języka, to jego problem. No, ale to nic w porównaniu z Alanem Moore'm u którego bohaterowie rozmawiają po arabsku... Szczęśliwie dla nie obeznanych z językami obcymi czytelników, Mandragora podarowała nam tłumaczenie francuskich tekstów na polski. W jakiejś recenzji w KZ czytałem nawet radę, aby najpierw nie sprawdzać co mówią bohaterowie, a potem przeczytać ten fragment jeszcze raz z tłumaczeniem. Nie mogłem się zastosować niestety, ale rzeczywiście może być to dość zaskakujące.

Rysunek jak to zwykle w komiksie amerykańskim - profesjonalnie ilustruje historię. Na szczęście Eduardo Risso oszczędził mi schizów w stylu Spawna (męczy mnie taki styl, choć wiem, że ma on także oddanych wielbicieli). Można mieć delikatne zastrzeżenia do schematyczności, ale z pewnością nie do jakości wykonania i staranności przedstawienia świata. Co do walorów artystycznych - ja je dostrzegam, ale jeśli ktoś mi powie, że to rzemieślnicza robota - nie będę mocno dyskutował.

Najciekawszy jest jednak scenariusz i tutaj można by bardzo wiele napisać, jednak powstrzymam się, bo chyba wszyscy wiedzą w czym jest rzecz. Wszak mamy do czynienia z elegancką reedycją. Gdybym miał polecić, lub zniechęcić do kupna tego albumu, pewnie powiedziałbym coś takiego - jeśli śpisz na górze pieniędzy i nie czytałeś poszczególnych albumów, nie zastanawiaj się ani chwili. Jeśli musisz wybierać - to jest jeszcze "Liga" za 30, warto przemyśleć też tę opcję. A jeśli masz już komplet albumów, to zanieś go spokojnie do oprawy - efekt ten sam, a satysfakcja nawet większa.

Arek "xionc" Krolak

 

Inne opinie

Coś jak na wydanie kolekcjonerskie to toto mało kolekcjonersko sklejone jest, marszczy mi się, jak...

Adam "mykupyku" Gawęda

 

No cóż, to jest wydanie kolekcjonerskie tylko z nazwy. Tak naprawdę to wydanie zbiorcze polskich wydań zbiorczych - taka wielka cegła, którą nawet strach otwierać, ale absolutnie szpanersko wygląda na półce.

Jarek Obważanek

 

Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Eduardo Risso
Kolor: Grant Goleash
Okładka: Dave Johnson
Tłumaczenie: Adam Biały i Orkanaugorze
Wydawca: Mandragora
Data wydania: 07.2003
Wydawca oryginału: DC Comics - Vertigo
Data wydania oryginału: 2000-2001
Liczba stron: 324
Format: B5
Oprawa: twarda
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Nakład: 400 egz.
Cena: 69,90 zł