"Kajko i Kokosz":
"Mirmił w opałach"


Ostatni album o przygodach dwójki obrońców Mirmiłowa należy do najmniej pamiętanych. Jest też chyba najrzadziej wymieniany przy okazji różnych plebiscytów fanowskich i zdecydowanie nie budzi tego rodzaju emocji co "Na wczasach", "Dzień Śmiechały" czy "Złoty puchar". Kiedy pierwsze wydanie "Mirmiła w opałach" ukazało się na początku lat 90. nakładem wydawnictwa Rój, chowało się za ówczesnymi bestsellerami, jak "Thorgale" z Orbity i debiutujące "semiki". Czy oznacza to, że ostatnie dzieło Christy jest słabsze od poprzednich? Gdy czyta się je po trzynastu latach, egmontowym ciągiem wraz z innymi albumami serii, okazuje się, że bynajmniej, humoru jest nawet więcej niż w poprzednim "W krainie Borostworów". Jest sporo interesujących, charakterystycznych dla najlepszych prac Christy (choć przez to nieco ogranych) rozwiązań fabularnych. A jednak "Mirmiła w opałach" cechuje pewna ułomność, która zapewne przesądziła o jego słabszym powodzeniu niezależnie od konkurencji pod postacią "Thorgala" i "Spider-Mana", a która rozpatrywana z dzisiejszej perspektywy staje się cechą nadającą kolorytu tej historii.

Komiksy Christy, choć nieraz zahaczały o satyrę na polską rzeczywistość (a już na pewno było nią "Na wczasach"), zawsze czyniły to dyskretnie, tak że odkrycie w nich elementów karykatury zależało od właściwego odczytania. Satyra nie narzucała się sama z siebie i komiksy te można było czytać nie mając pojęcia co parodiują; dzięki temu mogli się nimi zabawiać czytelnicy w różnym wieku - w przysłowiowym przedziale "od lat 5 do 105". "Mirmił w opałach" został wydany u progu III RP, w momencie gwałtownych przemian politycznych i wygląda na to, że Christa czuł się w obowiązku utrwalić ślady tych przemian na kartach komiksu - ale nie w głównej intrydze fabuły, lecz w pojedynczych epizodach, zwłaszcza w dialogach, którym cenzura już nie zagrażała. Nareszcie można było poszydzić z ostatnich lat PRL-u wprost. Jednakże owe żarty nie musiały być zrozumiałe dla młodszych czytelników, nie jedynych wprawdzie, ale głównych adresatów opowieści o Kajku i Kokoszu.

Mamy więc wzmiankę Łamignata o biedakach, którzy nie chcą już pieniędzy, lecz rzeczy konkretnych, jak "przydział na siedmiomilowe buty i asygnata na czapkę-niewidkę" (bo młody kapitalizm wprowadził na rynek tony rupiecia o egzotycznym pochodzeniu), mamy formujące się spośród młodocianych Mirmiłowian subkultury młodzieżowe; mamy "przejściowe trudności ze zdobyciem mięsa" w opustoszałym z dzików lesie i niezbyt strawne dla najmłodszych kwestie w stylu: "Myśliwy dewizowy" albo "Zanim wkroczymy w etap samofinansowania, musimy otrzymać dotację na łoże z baldachimem" (Kokosz). Zatem, aby bawić się dobrze podczas lektury "Mirmiła w opałach", powinno się, inaczej niż w wypadku wcześniejszych odcinków, mieć chociaż minimalne pojęcie o rzeczywistości, którą Christa wyśmiewa. Dopiero wówczas pojmiemy moc transparentu "Zamknięte remanent", który Mirmiłowianie wywieszają nad bramą aby odstraszyć Zbójcerzy i wszystkie złośliwe żarty z biurokracji, skupiające się na zadufanym jegomościu zwanym NIK. Inaczej mówiąc, wszyscy ci, których "Mirmił w opałach" zawiódł przed kilkunastu laty z racji ich niedoświadczonego wieku, dziś będą mieli okazję zweryfikować swoją opinię na temat tego albumu - i dojść do przekonania, że na pożegnanie z czytelnikami Christa przygotował pełną garść przednich pomysłów.

Gdy czytałem "Mirmiła w opałach" mimowolnie nasunęło mi się skojarzenie z ostatnim niemym filmem Chaplina "Dzisiejsze czasy". Nie żeby Christa zgapiał od Chaplina, ale obydwa dzieła cechuje podobna atmosfera pożegnalnego mrugania okiem w stronę wiernej publiczności, polegającego na przetwarzaniu sprawdzonych już gagów.

Przez cały album przewija się sporo znanych motywów, za które wszyscy Christę lubimy, a które pojawiały się w jego komiksach już wcześniej. Oferma mimowolnie występujący jako tajna broń Zbójcerzy, turniej, latanie na miotle, obsesje postrzelonego woja Wita. Oczywiście autor nie ogranicza się do cytowania siebie samego i starsze pomysły pokrywa warstwą nowych, wśród których na szczególną uwagę zasługuje wątek Wita - niedocenionego geniusza, który nie dość, że ciągle nawija do rymu to jeszcze ubiegł Chińczyków w wynalezieniu prochu.

"Mirmił w opałach" to drugi, po "W krainie Borostworów", tom "Kajka i Kokosza" od początku zaplanowany do wersji albumowej, a więc są duże kadry i 46 stron komiksu na kredzie, z pięknie nasyconymi kolorami, jak to zawsze w "KiK-ach" z Egmontu. Pomimo momentami niezbyt subtelnej satyry - a może właśnie dzięki temu - jest to jeden z lepszych tomów serii. A żeby było zabawniej, ten pożegnalny album Christy powraca w nasze ręce w chwili wielkiego renesansu jego twórczości przypadającego na czas, gdy od komiksów uginają się księgarskie półki - i właśnie teraz ujawnia swoją wartość, udowadnia że przetrwał swoją dawną konkurencję. A jako komiks polski jest niezaprzeczalnym dowodem bezkonkurencyjności Christy. Czy doczekamy się kiedyś drugiego takiego komiksu środka?

Piotr "Błendny Komboj" Sawicki

 

Udany, bardzo przyzwoicie narysowany album. Jako pacholę nie byłem w stanie wychwycić wszystkich niuansów, pojąć aluzji. Teraz "Mirmiła ..." odbieram inaczej, bawią mnie rzeczy wcześniej niezrozumiałe. Jak zwykle znakomite wydanie. Do sklepów.

Sławek "pookie" Kuśmicki

 

Zawirowania w Mirmiłowie, duch lenistwa, "święte napisy"... Stworzona w 1989 roku historia to chyba najbardziej otwarta parodia upadającego systemu. Dla najmłodszych czytelników komiks może miejscami wydać się mało zabawny, no ale czy przygody Kajka i Kokosza zawsze przeznaczone były tylko dla młodszego odbiorcy?

Jakub "Tiall" Syty

 

Zdecydowanie najsłabszy KiK. Dobrze, że Christa w odróżnieniu od Papcia Chmiela wiedział, co to emerytura, bo ten odcinek da się jeszcze przeczytać, a strach pomyśleć co byłoby dalej...

Dariusz "dVader" Wejder

 

Jedna z najmniej przeze mnie lubianych części sagi o dwóch wojach. Wszystkie głęboko ukryte aluzje, za co lubimy Christę, stały się dla mnie w tej części zbyt nachalne i zbyt widoczne. Ostatni album Kajko i Kokosza jest także tym, który lubię najmniej pod względem artystycznym. Dalej mam wrażenie, że zmniejszenie liczby paneli na stronie było sposobem na wyrobienie ustawowej ilości stron. Ten album był chyba najgorzej wydanym z całej serii, na papierze toaletowym z niedokładnie nadrukowanymi kolorami. Teraz pierwszy raz widzę jak to naprawdę powinno wyglądać. W końcu.

Wojciech "dieFarbe" Garncarz

 

Scenariusz: Janusz Christa
Rysunki: Janusz Christa
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 08.2003
Poprzednie wydanie: Rój 1990
Liczba stron: 48
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie i salony prasowe
Cena: 12,90 zł