Asucon 8 oczami Tialla
Asucon 8 oczami Tialla. Nie innymi,
a jego właśnie, więc na brak wszelakiego rodzaju subiektywizmu
narzekać nie będzie można. Może bardziej na wesoło, bo to
żadna stypa była, a mangowy konwent. I jeśli nawet ironiczna
miejscami, to szczera.
Katowice. Ostatni weekend września. Ósma edycja konwentu
odbyła się w MDK "Szopienice" przy ulicy gen. Hallera 28.
Zgromadziła wielu fanów japońskiej kultury, animacji oraz
komiksu. Udana.
Jak dotarłem na miejsce? Mapka, zamieszczona na stronie
internetowej konwentu, którą można było posłużyć się po
jej uprzednim wydrukowaniu, spełniła swoją rolę bardzo dobrze.
Dzięki niej nietrudno było nie znającym terenu konwentowiczom,
a więc na przykład mnie, dotrzeć z dworca głównego PKP do
Szopienickiego Domu Kultury. Wszyscy, którzy z mapki nie
korzystali, bo albo dojechali inaczej, albo już znali okolicę,
nie będą w stanie docenić jej przydatności. A po dotarciu
na miejsce, zdobyciu identyfikatora i pozbycia się cięższego
bagażu, można było rozpocząć imprezę.
Magical girls. Magicieskije Dziewoczki. Magische Mädchen.
Jeśli to komuś za wiele nie mówi, nic nie szkodzi. Zasadnicza
kwestia to wiedzieć, że do tego rodzaju m&a zalicza
się choćby serię "Sailormoon", o której większość
już kiedyś na pewno słyszała. Będący przedmiotem wielu żartów,
jak również "ochów!" i "achów!", podgatunek
shojo był tematem przewodnim tego konwentu. Co na to wskazywało?
No, przede wszystkim design identyfikatorów. Był też asuconowy
filmik z podkładem muzycznym "Spice Up Your Life"
oraz konkurs na najlepszą Sailorkę. No, ale na przykład
w cosplayu Sailorki powodzeniem się
nie cieszyły. Nie było też nigdzie dziewczynek w szkolnych
mundurkach i z różdżkami w dłoniach. Ja naprawdę nie wiem,
czy to ostatecznie dobrze, czy źle.
Wystawców było niewielu. Rzeczy do kupienia niespecjalnie
dużo. Skąd to wrażenie? Po prostu dla kogoś, kto dojechał
trochę później niewiele już zostało. Górą ci, którzy mieli
bliżej do Katowic. Na stoisku z mangami Egmontu można było
zakupić nie tylko wszystkie tomiki "Edenu", czy też pierwsze
albumy nowych serii, ale również najnowszy zeszyt z przygodami
Wilqa. Sprzedawcy zachwalali, ale nie mam pojęcia, jak
wielu mangowców skusiło się na jego zakup. Wiem, że na pewno
dwa numery zeszły. Były to pierwsze, które sprzedali.
Panel wydawców. Skupił zaledwie trzech przedstawicieli.
Było to trzech jegomości: jeden z Waneko, jeden z JPFu i
jeden z Saishy. Nie pojawił się nikt z Egmontu, a szkoda.
Ogólnie rzecz biorąc, mangowi wydawcy, z trzech obecnych,
nie uważają, że rynek ulega przesyceniu. Kralizek (JPF)
stwierdził, że powoli dochodzi do sytuacji, w której czytelnik
wybiera, a nie kupuje wszystkiego, jak leci, co jest sytuacją
naturalną. Panowie z Waneko i JPFu dość hojnie dzielili
się planami. Jeszcze niedawno taka sytuacja panowała na
naszym rynku komiksów europejskich i amerykańskich. Teraz
nikt nic nie mówi, póki nie zdobędzie licencji. Widać zatem,
że oba te środowiska jeszcze się od siebie trochę różnią.
Nowością, dla niektórych większą, dla innych mniejszą jest
to, że grupa tworząca dotychczas czasopismo "Kawaii" wejdzie
wkrótce na rynek z nowym magazynem, a właściwie "MANGAzynem".
W związku z tym odbył się panel. Uczestniczyło w nim po
jednym reprezentancie z konkurencyjnych, bo walka o kieszeń
polskiego fana mangi i anime będzie niewątpliwie wielką
konkurencją, firm. Nie chcieli sprzedać swoich informacji
na temat tego, co dokładnie planują odnośnie najbliższych
numerów, ale to oczywiste, że za każdą cenę będą starali
się przyciągnąć na swoją stronę jak największą rzeszę czytelników
wszelkiego rodzaju atrakcjami.
Cosplay. Nieodłączna część każdego mangowego konwentu.
Nie zabrakło go również i tym razem. Przebranych było wielu.
Estetyka ubioru została jak najbardziej zachowana, ale pomimo
przedstawienia swoich kreacji, uczestnicy nie byli skorzy
do odgrywania powalających z nóg scenek, że o prezentacji
siebie nie wspomnę. Najzabawniejszy starał się być w tym
układzie prowadzący, który uczynił wiele, by dodać wszystkiemu
więcej humoru. W czasie przerwy na ustalenie wyników śpiewał
różne znane kawałki, wliczając piosenki tytułowe z tak znanych
seriali jak "Czterej pancerni i pies", czy z "Pszczółki
Mai". Zatańczyć nie chciał. A kiedy wyniki zostały już ogłoszone,
ni stąd ni zowąd w większość uczestników wstąpił jakiś duch
działania i wpadali oni na coraz to oryginalniejsze pomysły
pokazania siebie podczas wspólnej prezentacji pożegnalnej.
Ta w związku z powyższym wypadła fantastycznie, co było
w dużej mierze zasługą nie lada wprawnego tancerza ubranego
w białe szaty, który dwoił się i troił, by rozbawić do łez
publiczność. Osiągnął zamierzony skutek kilkukrotnie.
Oryginalnym pomysłem było z pewnością zaproszenie uczniów
szkoły Iaido, którzy wraz ze swoim senseiem zademonstrowali
trenowaną przez nich sztukę walki. Miecz w ich rękach to
narzędzie szalenie niebezpieczne, czego doświadczyły słomiane
maty nasączone wodą, które imitować miały
ludzkie ciało.
Pod koniec pokazu kilku chętnych mogło spróbować swoich
sił z bokenem. Najpierw było rozcinanie gazet, potem próba
powtórzenia układu jednego z kata.
Sala kinowa. Bardzo przytulna. Przyciągała rzesze spragnionych
animemaniaków. Foteliki były bardzo wygodne, a nie da się
przecież oglądać czegokolwiek dłużej na niewygodnych miejscach.
Choćby to byłby taki "Popotan", który jednych bawił, a innym
lasował mózgi (Po-po-tan! ^_^). Najzabawniejsza scena z
kinówki to ta, kiedy jeden z organizatorów zapytał się,
czy ktoś nie ma jakiejś płyty z teledyskami. Po prostu organizatorzy
nie mieli czego puszczać w tamtej chwili. Takie przestoje
trochę denerwowały, jak chociażby kilkukrotne restartowanie
komputera.
Była też salka telewizyjna. Ale mała. Z niewielką ilością
miejsc siedzących i nienajlepszym sprzętem. W ogóle to tylko
raz tam zajrzałem, by szybko zrezygnować z wpatrywania się
w mały ekranik.
Konkursów było wiele. Sala konkursowa bardzo duszna. Być
może właśnie po to, żeby utrudnić uczestnikom myślenie.
Nigdy nic nie wiadomo. Grunt, że nikt nie zemdlał. Najefektowniejsze,
spośród tych, na które zajrzałem, były kalambury. Zmuszały
po prostu do ruchu i sprawiały wszystkim wiele radości.
Podobno miejsce miały również mniej oficjalne kalambury,
w jakimś mniejszym, kameralnym gronie.
W sali konsolowej znajdował się raj dla graczy. Dla tych,
którym udało się dopchać do pada, a nie było łatwo. A grano
między innymi w Dead or Alive 3", Dance Dance Revolution",
Smash Bros Millenium" i Puzzle Fighter". Rozegrano kilka
turniejów. Na noc salę zamknięto. Może żeby się sprzęt nie
przegrzał.
Ascara, czyli nagrodę przyznawaną przez Sekcję 9 Mangi
i Anime Śląskiego Klubu Fantastyki, dostało wydawnictwo
Egmont, które według jury włożyło w ubiegłym roku największy
wkład w propagowanie m&a. Jestem pewien, że wydanie
"Edenu" miało na to decydujący wpływ.
Na terenie MDKu można było zjeść coś ciepłego w bufecie.
Największą popularnością cieszyło się jednak zalewanie wrzątkiem
wszelkiego rodzaju makaronów suchych: od spaghetti po bolońsku,
po zwykłe chińskie zupki. Tu i ówdzie zalewane były bardziej
oryginalne potrawy, jak kasza manna z rodzynkami. Plotka
głosi, że w pobliskim sklepie, w którym to zaopatrywała
się spora część konwentowiczów, wykupiono niemal cały zapas
chrupek kukurydzianych. No, ale to tylko plotka.
Z noclegiem nie było kłopotu. Do dyspozycji była sala panelowa,
oraz pomieszczenie, w którym za dnia przebywali wystawcy.
Byli tacy, którzy do snu kładli się w sali kinowej, albo
nawet na scenie w sali kinowej (!). Byli też tacy, którzy
w ogóle ze snu rezygnowali dla filmowych atrakcji, bądź
też na rzecz rozmów ze znajomymi.
Wszystkich zainteresowanych przeczytaniem czegoś więcej
na temat (a nie tylko napomknięcia o odbyciu się) hentai
night muszę, nie wiem czy z przykrością, rozczarować. Spałem
sobie wtedy smacznie, ale zapewniam, że wielu przybyło.
Były nawet kolejki. Nie stawiły się za to "dziewczynki z
lizakami". Może i dobrze.
Oprócz korzystania z konwentowych dobrodziejstw integrowano
się ze sobą. Rozmowy, prowadzone najczęściej w miejscach
tłumnie nieobleganych, były różne, że aż trudno byłoby nie
wspomnieć dysputy na temat różnicy między wafelkami, a batonikami.
Dyskusji wbrew pozorom bardzo intelektualnej, która zwracała
uwagę niektórych przechodzących konwentowiczów. Głównie
poprzez dość głośną wymianę zdań, ale też pewnie przez oryginalność
tematu.
Czegokolwiek mangowy konwent by nie oferował, to tak się
rzeczy mają, że najważniejszą sprawą dla wielu przybywających
jest spotkanie znajomych. To wspólne uczestniczenie w panelach,
oglądanie anime, czy obserwowanie konkursów (albo wspólne
branie w nich udziału) uatrakcyjnia każde z wymienionych.
Niniejszym pozdrawiam wszystkich napotkanych oraz tych,
z którymi czas swój spędziłem. Bez Was ten konwent byłby
inny.
Pierwszy dzień oferował większą ilość atrakcji, co nie
znaczy, że drugiego nic się nie działo. No, ale dzień drugi
kończył się dla każdego o innej porze, co uzależnione było
oczywiście rozkładem jazdy transportu do domciu. Nie znaczy
to, że się ludziom do domu spieszyło, ale po prostu czas
każdego konwentu kiedyś dobiega końca.
Opuściłem wiele atrakcji, pewnie ominęło mnie wiele zabawnych
sytuacji, sympatycznych rozmów, ale o braku pomysłu na zapełnienie
czasu mowy być nie mogło. Konwent był jak najbardziej udany,
a kto się źle bawił to jego wina.
I jeszcze parę uwag na koniec:
- Jeśli ktoś mało zrozumiał z tego wszystkiego to naprawdę
nic nie szkodzi. Czasem trudno podzielić się wspomnieniami.
- Jeśli ktoś przeżył coś fantastycznego, to niech podzieli
się tym ze swoimi znajomymi, bo ja do swojej relacji
tego już nie dopiszę.
- Jeśli ktoś ma diametralnie różne zdanie od mojego,
to nic nie szkodzi.
- Jeśli ktoś obecny nie wie w ogóle, o czym tu jest napisane,
to najwyraźniej był w złym miejscu o właściwej porze.
- A jeśli jednak myśli, że był we właściwym, to nie jest
tak znowu tragicznie, bo najwidoczniej tam też było fajnie.
- No a jeśli kogoś nie było tam wcale, nie może on skonfrontować
własnych wrażeń z moimi, więc musi wierzyć na słowo, że
tak właśnie było, jak tu jest napisane i żałować, że ominęła
go taka impreza. Najbliższa okazja za rok, co sugerować
był mógł chociażby końcowy napis na jednym z przygotowanych
na tę okazję filmików, który kończył się jakże znamiennymi
słowami: "See You!"
Jakub "Tiall"
Syty
Cosplay
(od ang. costume play) - konkurs, podczas
którego uczestnicy przebierają się za wybraną postać z dowolnego
anime, lub mangi. Oprócz prezentacji stroju mogą również
odgrywać różnego rodzaju scenki, mające przede wszystkim
rozbawić publiczność.
|
|