Green Lantern: Legacy: The
Last Will and Testament of Hal Jordan
Jaaa bardzo fanów Zielonej Latarni
przepraszam (w sumie to czemu nie Czerwona Lampka, albo
Fioletowe Stringi, albo bardziej swojsko Beżowe Gacie albo
Szara Karbidówka?), ale do wielbicieli superbohaterskiej
popeliny nie należę i fanem ww. bossa nie jestem. Owszem,
docenię dobry komiks bez względu na tematykę i ksywy co
poniektórych, ale ten egzemplarz pozwolę sobie sponiewierać.
Poniewierka w skrócie: rzewny, ckliwy, fabularnie miałki,
prymitywny, naiwny, przewidywalny, komiks o facecie inaczej.
A teraz sobie pozwolę, że ho ho: Nie liczyłem ile razy
tzw. główny bohater płakał i cierpiał - średnio co 2 strony.
Fakt, słabość to nie powód do drwin, ale jakby się zastanowić,
to powody do płaczów i lamentów prędzej w tym przypadku
rozwiązałby PROZACTM wraz z typową i prosta psychoterapią,
albo posiadanie jaj (to byłoby najlepsze), a nie jakiś zielony
pierścionek...
Pierdziut flut flut rach ciach - takie są nawalanki.
Och pamiętam, pamiętam, to było tak, och chyba znowu się
rozpłaczę, och moja biedna rodzina, och mój mistrz zielonego
pierścionka, chlip chlip - takie są sceny dramatyczne.
Ten komiks to dramat. Rzeczywiście.
Historii nie streszczę - ale zgadnijcie - będzie happy end?
Haha. Wzruszające.
Ciepło wyrazić się należy o stronie graficznej - Sienkiewicz
jest świetnym artystą, tutaj pracował tylko jako inker,
a kreskę prowadził niejaki Anderson. Ten duet sprawił się
bardzo dobrze - widać co postacie czują, kim są, nie jedną
minę czy emocję na twarzy ogląda się z podziwem dla kunsztu
rysownika. Widać wykończenie Sienkiewicza, jego specyficzny
styl. W moim wydaniu, prócz wykwintnej utrzymanej w głębokiej
ciemnej zieleni twardej oprawie z wygrawerowanym tym istotnym
dla świata pierścionkiem, użyto grubej doskonale oddającej
kolory kredy. Graficznie całość jest niezła, a niektóre
kadry bardzo dobre - choć zamysł, żeby postać dziecka przedstawić
w manierze "stary malutki" nie bardzo mi odpowiada, a dodatkowo
czasem dynamika postaci nie jest dostatecznie dynamiczna.
Jest wiele lepszych pozycji ze świata herosów, a opowieści
o ludzkich rozterkach, wspomnieniach, odkupieniu i odradzaniu
z upadku jest już zdecydowanie lepszych bardzo wiele. Testament
nie jest wybitny, fabularnie dość banalny, ale nie nieskończenie
głupi czy infantylny - scenariusz trzyma się kupy, zamysł
autora zostaje dość sprawnie zrealizowany. Album jest świetnie
wydany (ciekawe, czy Egmont zafunduje nam kredę i wiernie
oddane kolory?), graficznie czasem naprawdę dobry. Efekt
końcowy, komiks jako całość nie jest jednak niczym szczególnym
- ot kolejna niby zmyślna, ale w istocie swej prosta historyjka
z mordobiciem i supermocą. Tak jak "Pierścionek z orłem
w koronie" Wajdy, niezbyt ujmująca i nieciekawa - może
to wina pierścionka - tego zielonego?
Wersja dla fanów Szarej Karbidówki: Nareszcie! Znowu w
Polsce zawitał Green Lantern i to w jakim wydaniu! Świetna
historia - nie tylko prosta nawalanka, ale i prawdziwe rozterki
i smutki (chociaż czasem brakuje prawdziwego mięcha i jest
trochę za dużo przemyśleń). Grafa powala, no po prostu miód
malina...
Adam "mykupyku" Gawęda
|
|