Top 10
What's your power,
baby
This strange ability?
I look into your x-ray eyes,
You put a spell on me...
Po wieloletniej pracy nad "From Hell" Alan Moore postanowił
odpocząć od "poważnej" tematyki. Jak sam twierdzi, po czterdziestym
roku życia odmłodniał, co najwyraźniej rzutuje na tworzone
przez niego historie, znacznie mniej problematyczne i ponure
niż te dawniejsze, za to nakierowane na mniej lub bardziej
inteligentną rozrywkę, na pozbawioną artystycznych zahamowań
zabawę w komiks. Najpierw były erotyczne "Lost Girls", namalowane
przez Melindę Gebbie, później bezpretensjonalne historie
dla Image i Wildstorm oraz publikowana kolejno przez trzy
wydawnictwa (Image, Maximum Press, Awesome Entertaiment)
mini-seria "Supreme: The Story of the Year" - wyraz tęsknoty
scenarzysty za naiwną poetyką dawnego komiksu superbohaterskiego,
do której upadku sam się przyczynił. Również komiksy z jego
własnego wydawnictwa, America's Best Comics, to zwrot ku
artystycznym harcom i wypełnianie nowym życiem starych i
sprawdzonych konwencji - tak jest z "Tomem Strongiem", znaną
nam już "Ligą Niezwykłych Dżentelmenów" oraz z serią, którą
poznamy niebawem, a która jest być może najlepszym punktem
repertuaru ABC: "Top 10".
|
|
|
|
Jak opowieść o Tomie Strongu jest polem, na którym Moore
odmładza przebrzmiałą metodę komiksu przygodowego, a "Liga
Niezwykłych Dżentelmenów" przywraca życiu XIX-wieczną literaturę
groszową, tak "Top 10" dla odmiany stanowi potrawę przyrządzoną
ze składników, po które nie musimy sięgać w przeszłość.
Te składniki to: seriale i filmy policyjne, filmy o potworach,
nowoczesne komiksy o super-bohaterach i ogólnie cała dzisiejsza
pop-kulturowa pulpa, której mamy pod dostatkiem. Akcja komiksu
rozgrywa się w niezwykłym mieście wybudowanym tuż po II
wojnie światowej, którego każdy mieszkaniec, niezależnie
od płci, koloru skóry i statusu społecznego, jest w posiadaniu
jakichś nadnaturalnych zdolności; każdy nosi śmieszne trykoty
i przezwisko adekwatne do swoich mocy. W Neocity.
Jest poniedziałek, 5 października 1999 roku; Robyn Slinger,
świeżo upieczona absolwentka akademii, rozpoczyna pracę
na głównym posterunku policji w Neocity, zwanym "Top 10".
Pod pachą niesie tajemniczą skrzynkę z napisem "Toy Box",
zaś na miejsce dowozi ją szalony taksówkarz z opaską na
oczach, który twierdzi że przy prowadzeniu pojazdu kieruje
się energią zen. Generalicja w charakterze partnera przydziela
jej lokalnego Brudnego Harrego - Jeffa Smaxa, cynicznego
policjanta z tajemniczą przeszłością; początkowo wydaje
się, że żółtodzioba Robyn nie mogła trafić gorzej, z czasem
jednak wyjdzie na jaw, że Smax to romantyk w głębi serca
- ale nie uprzedzajmy faktów. Już pierwszy dzień pracy jest
bogaty w wydarzenia fundamentalne dla dalszego przebiegu
akcji: najpierw zostają znalezione zwłoki młodego dealera
narkotykowego, Stefana Graczika. Trop prowadzi do pewnego
składu narkotyków, co kończy się aresztowaniem jego właściciela,
profesora Gromolko. Ponieważ jednak Gromolko nie ma ochoty
zeznawać w trakcie przesłuchania, policjanci decydują się
wydobyć z niego informacje metodą telepatyczną. Nim jednak
wezwany w tym celu telepata Glushko zdąży cokolwiek zdziałać,
doprowadzony do ostateczności oskarżony strzeli sobie w
głowę z rewolweru wyrwanego z kabury jednego z funkcjonariuszy.
Sprawa się komplikuje, a tymczasem po mieście grasuje nieuchwytny
seryjny morderca - Libra Killer...
|
|
|
|
Moore po raz kolejny zadbał o pieczołowicie poprowadzoną,
zamkniętą na ostatni guzik intrygę kryminalną, w której
każdy element, każda nawet trzecioplanowa postać spełnia
jakąś istotną funkcję. Ale jest ona tylko szkieletem spajającym
bogactwo wątków pobocznych, postaci, zdarzeń składających
się na nakreśloną z rozmachem i polotem wizję zwariowanego
świata. W "Top 10" wyobraźnia Moore'a sięgnęła zenitu -
"działając" w rzeczywistości, w której nie liczą się prawa
fizyki i tradycyjnie pojmowanej logiki, scenarzysta pozwolił
sobie na zupełnie absurdalne rozwiązania, których nie powstydziłby
się Jodorovsky. Jednak inaczej niż w wypadku twórcy "Technokapłanów",
rzeźbienie w materii absurdu nie popycha Moore'a w żenadę,
choć zarazem "Top 10" to niemal bezustanna ekwilibrystyka
na granicy kiczu. Tym, co ratuje komiks przed jej przekroczeniem
jest, poza dopracowaną osią fabuły, ogromne poczucie humoru
autora, jego dystans do komiksowej i filmowej tradycji,
opowiadanej historii, także do własnej twórczości. Uważny
czytelnik dostrzeże w tle cytaty z innych komiksów Moore'a
(a także z innych komiksów i filmów), od napisów na ścianach
po reklamy na bilboardach, a na jednym z obrazków można
nawet dostrzec bohaterów "Strażników" - Rorschacha i Nocnego
Puchacza. Nie podpowiem gdzie dokładnie są i w jakiej sytuacji,
sami wytężcie wzrok. Dodam tylko, że zegar na okładce wydania
zbiorczego wskazuje za pięć dwunastą, a to ewidentnie odsyła
nas do... no właśnie.
|
|
|
|
Jak przystało na pastisz policyjnych opowieści i "reality
TV", "Top 10" jest komiksem, w którym aż gotuje się od wydarzeń,
akcja goni akcję, bohaterowie bez wytchnienia przemieszczają
się z miejsca na miejsce. Imprezy - jak aresztowanie wielkiego
godzillopodobnego gada, walka z psychokinetycznym Świętym
Mikołajem albo interwencja w sprawie śmierci jednego z bogów
germańskich - to dla policjantów z Neocity chleb powszedni.
Klarowna narracja, oparta w dużej mierze na bogatych, zabawnych
dialogach, obejmuje taką ilość materiału fabularnego, że
aż dziw bierze, jakim cudem Moore zdołał pomieścić to wszystko
na 200 stronach komiksu. Tak czy inaczej, nuda nie ima się
"Top 10" ani przez chwilę.
Pomimo mnożenia dziwacznych postaci, zwariowanych wątków
i jeszcze bardziej szalonych kulminacji, Moore nie upadł
na głowę i jego komiks posiada swoją "wewnętrzną logikę",
dzięki czemu bez oporów wchodzimy w ten całkowicie przecież
wykreowany świat. Jest to ten sam pozorny realizm, który
spotyka się w najlepszych utworach sience-fiction, a u brytyjskiego
scenarzysty był obecny m.in. w "Strażnikach" i "Lidze Niezwykłych
Dżentelmenów": obraz fikcyjnej rzeczywistości tak kompletny,
że chce się w niego wierzyć. Dlatego wypada uważnie przyglądać
się precyzyjnym rysunkom Gene Ha, zapełnionych czasem strasznymi,
a czasem zabawnymi szczegółami (z przewagą tych drugich).
Neocity to miasto, nad którym unosi się atmosfera przesycenia
wrażeniami do tego stopnia, że nic już nikogo nie dziwi,
nie istnieje granica, za którą mogłaby się kryć jakaś niezwykłość
- więc lokalne muzeum, relikt dawnej "normalnej" rzeczywistości,
popadło w ruinę. Miasto, w którym prostytucja jest zakazana,
bo śmiertelne żniwo zbiera przenoszona drogą płciową choroba
o nazwie S.T.O.R.M.S (Sexually Transmitted Organic Rapid
Mutation Syndrome) - aluzja do AIDS, gdyż tu też można być
nosicielem i nie chorować, lecz gdy już objawy wystąpią
są dużo straszniejsze niż przy AIDS. Neocity daje się zatem
postrzegać jako groteskowa metafora naszej "postmodernistycznej"
rzeczywistości przełomu wieków, w której dawne wartości
wykruszyły się i pozostał jedynie śmietnik. Brak przystosowania
u wielu mieszkańców, dla których super-moce są jedynie udręką
i kalectwem, podtrzymuje taką interpretację (rozkwit możliwości
w dzisiejszych czasach jednocześnie przyczynił się do bezradności
wielu ludzi rzuconych na szeroką wodę i zmuszonych wybierać),
ale w trakcie lektury nie narzuca się ona na tyle, by przyćmiewała
rozrywkowy charakter opowieści.
Poza wewnętrzną logiką w konstrukcji świata, "Top 10"
posiada również wewnętrzną prawdę ludzką, co jest już typowe
dla Moore'a - mistrza portretów psychologicznych. Postaci
bywają przerysowane ale nie tekturowe, obok zalet posiadają
słabostki, dają się lubić. Nieopierzona Robyn opiekuje się
ojcem cierpiącym na chorobę Alzheimera (scena, w której
wraca do domu po pierwszym dniu w pracy należy do najbardziej
przejmujących w komiksie); King Peacock kontaktuje się z
mocami nieczystymi; Shock-Headed Peter, który razi wrogów
błyskawicami energii elektrycznej chodzi wiecznie niezdecydowany;
szorstki Smax potrafi okazać życzliwość sąsiadce-staruszce
z dzielnicy biedoty itd. Ponadto Moore często uzależnia
status psychiczny bohaterów i to jak są postrzegani przez
innych, od ich nadnaturalnych możliwości. I tak sierżant
Ceasar jest psem, który budzi zaufanie wśród otoczenia,
w myśl stereotypu, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka;
Sally-Jo, która dzięki możliwości pomniejszania się do mikroskopijnych
rozmiarów bada od podszewki zwłoki denatów, boi się szczerych
kontaktów z żywymi ludźmi; Alexiej Glushko, Rosjanin-telepata
z zamiłowaniem do wódki, telepatycznie "zaraża" otoczenie
kacem. Takich postaci - pierwszo, drugo- i trzecioplanowych
- jest w "Top 10" całe zatrzęsienie, ja wymieniłem tylko
drobny ułamek.
Pomimo beztroskiego tonu, a może właśnie dzięki niemu,
"Top 10" jest jednym z najlepszych dokonań Moore'a, szczytowym
osiągnięciem w kategorii "rozrywkowy komiks środka". Znakomita
lektura zarówno dla niewymagających fanów "X-Men" jak i
miłośników bardziej wyrafinowanych opowieści obrazkowych.
To naprawdę jeden z tych komiksów, obok "Usagiego Yojimbo",
czy "Asterixa", które przełamują barierę różnic wiekowych
i są w stanie zadowolić wszystkich. Może za wyjątkiem cwaniaków
z Hollywood, którzy musieliby się dobrze wykosztować aby
wizję Moore'a, Gene'a Ha i Zandera Cannona przenieść na
ekran, choćby ze średnim skutkiem. Moore po raz kolejny
dowiódł tego, co my i tak dobrze wiemy, ale lubimy gdy nam
się powtarza: komiks rządzi.
Piotr
"Błendny Komboj" Sawicki
Top 10, Book 1
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Gene Ha, Zander Cannon (layout)
Kolory: Wildstorm FX
Wydawnictwo: America's Best Comics
Objętość: 208 stron
Data wydania: seria - Top 10 # 1-7 - 1999/2000
TPB - 2000
|
|