Katsuhiro Otomo -
dziecko cywilizacji
Trudno zaprzeczyć faktowi, iż Katsuhiro
Otomo jest nieprzeciętnym artystą.
He he, wobec wielu charakterystyk twórców, które przewinęły
się przez łamy KZ, wobec tych wszystkich geniuszy komiksowej
sztuki powyższe zdanie nie robi już chyba takiego wrażenia,
jakie powinno wywierać. Jednak to Otomo potrafił wpłynąć
na cały zachodni świat w sposób, który spowodował zmianę
spojrzenia na mangę i anime. To m.in. on i jego monumentalne
dzieło zwróciło oczy wielu na wschód, gdzie mali, żółci
ludzie tworzą ogromne ilości komiksów. Dużo beznadziejnych,
ale też, jak wiele doskonałych...
Przyszły
mangaka i reżyser przyszedł na świat wraz z wiosną 1954r.
Owo doniosłe, lecz wówczas zauważone tylko przez najbliższe
otoczenie, wydarzenie miało miejsce w mieścinie rybackiej,
Tome-gun, położonej w prefekturze Miyago. Krótko mówiąc
- kompletne zadupie, co jest o tyle ważne, że Otomo wydawał
się tam kompletnie nie pasować. Ciągnęło go do wielkich
miast, zatłoczonych i głośnych metropolii, ale najbardziej
do... kin! Tak, fascynowały go filmy, a szczególnie te amerykańskie.
Nierzadko spędzał trzy godziny w pociągu, tylko po to, by
zobaczyć to, co kochał. A wymienia tu kilka tytułów, które
najbardziej na niego oddziaływały - "Bonnie i Clyde",
"Easy Rider", "Five Easy Pieces" i "The
Strawberry Statement". Powiada też, że uwielbiał komiks
amerykański oraz (o wiele bardziej od niego) - komiks europejski.
No cóż, może dzięki tym wpływom udało mu się zachwycić nie
tylko wschód, ale też i zachodnią część świata.
Przez długi czas, z racji życia w niewielkiej wiosce, musiał
się męczyć i trzymać w karbach swą fascynację, wciąż marząc,
jak zapewne wielu jego rówieśników, by wyrwać się z tego
miejsca. Gdy tylko nadarzyła się okazja - ukończenie szkoły
- w 1973r. spakował manatki i wyprowadził się. Najlepszym
kandydatem na nowe miejsce zamieszkania było oczywiście
oddalone o 400 kilometrów Tokyo - ogromne, zatłoczone miasto,
jedna z największych metropolii świata, prawdziwy moloch.
Osiadłszy na miejscu ostro zabrał się do realizacji jednego
ze swych marzeń - tworzenia komiksów - i jeszcze w tym samym
roku opublikował swoją pierwszą pracę. Nie była ona długa,
podobnie, jak jej pierwowzór. Otóż była to adaptacja dziewiętnastowiecznej
noweli Prospera Mérimée Mateo Falcone", zatytułowana "Jűsei"
("A Gun Report"). Nie nastąpił żaden boom, nie pojawił się
nagły zachwyt publiczności - to miało zdarzyć się za kilka
lat. Praca jednak została przyjęta życzliwie, więc pismo,
w którym Otomo ją opublikował - "Action" - zgodziło się
na dalsze publikacje jego krótkich komiksów. Te, po międzynarodowym
sukcesie "Akiry", zostały zebrane w jednym tomie zatytułowanym
"Memoires".
Swojej
fascynacji życiem w wielkim mieście dał ujście w paru swych
komiksach. Należy tu wymienić powstały w 1973r. "Boogie
Woogie Waltz" przedstawiający życie w Tokyo od tej
mroczniejszej strony oraz pracę opublikowaną rok później,
ważniejszą, gdyż to ona zwróciła na niego uwagę. Nosi ona
nazwę "Sayonara Nippon" i, skupiając się na japońskim
profesorze sztuk walki, opowiada o Japończykach, którzy
osiedli w Nowym Jorku. Wybór miasta nie powinien dziwić,
gdyż komiks ten powstał po powrocie Otomo właśnie z Big
Apple, gdzie spędził ze świeżą upieczoną żoną Yoko miesiąc
miodowy. Może niezbyt romantyczne miejsce, ale trzeba po
prostu polubić takie otoczenie. Otomo je wprost uwielbiał.
W 1979r. powstała seria "Fireball", ale z racji
niskiej popularności została przedwcześnie zamknięta. Kto
wie, może i dobrze, gdyż w przeciwnym wypadku, możliwe,
iż nie powstałaby jego następna manga, tytuł, który przyniósł
przełom w karierze mangaki - "Domu". Rozpoczął
jej dwuletnią publikację w styczniu 1980r., by uwieńczyć
ją pełnym sukcesem - czytelnicy oszaleli na punkcie tego
komiksu. Zebrany w jeden tom okazał się prawdziwym hitem,
sprawiając, że do tej pory w średnim stopniu znany twórca
stał się sławny. Można tu śmiało powiedzieć, iż "Domu"
przyniósł mu sukces zarówno komercyjny, jak i artystyczny.
To drugie za sprawą nagrody, jaką otrzymał w 1983r. Było
to japońskie SF Grand Prix za najlepszą opowieść sci-fi
roku. Należy tu dodać, że nigdy wcześniej żaden komiks nie
został wyróżniony ową nagrodą.
To wszystko okazało się jednak zaledwie przygrywką.
W
grudniu 1982r., w pismie "Young Magazine" ukazała
się pierwsza część nowego komiksu Otomo - "Akiry".
Mimo dużego sukcesu, jaki miał za sobą, autor nie tylko
sprostał, ale i przerósł wysokie oczekiwania. Dzieło szybko
stało się popularne i uznane; już dwa lata później (a był
to przecież wciąż początek tej mangi) nagrodziło ją wydawnictwo
Kodansha. Zaś Otomo nie ustawał w swych wysiłkach, tworząc
kawał dobrego komiksu nieustannie przez osiem lat. Osiągał
to zarówno pod względem scenariuszowym, jak i graficznym
- wciągającą historię uzupełniały kadry objawiające dbałość
o każdy, nawet nieważny, szczegół. Jest to zresztą jeden
z najbardziej rozpoznawalnych aspektów stylu tego mangaki
- niesamowita i rzadko spotykana staranność w kwestii detali.
Ostatecznie
powstał prawdziwy olbrzym - licząca ponad dwa tysiące stron
manga zebrana w sześciu opasłych tomach. Manga, która mimo
swej wielkości biła rekordy popularności. Zanim jednak to
nastąpiło, przed zakończeniem komiksu Otomo postanowił zrobić
animację, mającą być jego adaptacją. I nie miał to być jeden
z wielu filmów, a prawdziwy hit. Był on więc wysokobudżetową
produkcją zrealizowaną z pomocą najnowszych i najdoskonalszych
wówczas technik animacji (wraz z dźwiękiem zostały one poprawione
w 2001 r., gdy postęp względem tamtych czasów był już duży).
Film miał
premierę na początku 1988 r. i zgodnie z oczekiwaniami był
prawdziwym sukcesem. Spodobał się fanom pomimo, iż rozmijał
się w paru sprawach z mangą (przykładem jest zakończenie)
lub skracał niektóre wątki. No, ale niepodobna zmieścić
dwutysięczno-stronicowy komiks w dwugodzinnym filmie.
Zarówno anime, jak i manga mocno wpłynęły na zachodni świat.
Ludzie, którzy do tej pory kręcili nosem na japoński komiks,
zainteresowali się najpierw "Akirą", później zaś innymi
tytułami. W wielu krajach, jak Polska, gdzie rynek komiksowy
(nie mówiąc już o mangowym) był w bardzo złym stanie, "Akira"
był komiksem-legendą. Podobnie było z adaptacją, która szybko
stała się podstawą w edukacji japońskiej animacji. Gdy anime
dopiero przedzierało się do naszego kraju, było ono obok
"GITSa" jednym z najczęściej wymienianych tytułów. Wielu
ludzi właśnie od niego zaczynali swoją przygodę z japońską
animacją. To w tych dwóch kwestiach tkwi ogromna zasługa
Katsuhiro Otomo.
Pisząc o nim trzeba jeszcze zwrócić uwagę na jedną sprawę
- na motywy przewijające się w jego komiksach. Motywy wynikające
z jego fascynacji metropoliami i filmami. To drugie jest
bardzo widoczne w pełnym akcji "Akirze". Czytając, a raczej
oglądając ten komiks, czytelnik często zastanawia się, jakby
to wyglądało na dużym ekranie. Podziwiając sceny pełne dynamiki
i rozmachu, nie dziwi nas fakt, iż autor stworzył na jej
podstawie animację.
Oczywiście
nie wszyscy muszą "Akirę" odbierać w ten sposób,
jednak tym, czemu nie sposób zaprzeczyć, jest obecność fascynacji
miastem w pracach Otomo. Jak sam przyznał, Neo-Tokyo nie
miało być tylko niezauważalnym tłem dla wydarzeń; stopniowo
nadawał temu miastu głębi, by czuło się jego ogrom. Wiele
zdarzeń tworzył właśnie z tego powodu. Wiedząc o tym, możemy
dostrzec pewną przyjemność, jaką odczuwał autor, przedstawiając
przez kilkanaście stron dokładnie i szczegółowo niszczenie
tak pieczołowicie budowanego miasta. Innym przykładem przejawu
fascynacji metropoliami jest "Domu", którego akcja
rozgrywa się na blokowisku. Tu należy też zauważyć, że Otomo
nie przedstawia miast w sposób wyidealizowany, jako pięknie
rozświetlone miejsce. Preferuje on raczej jego prawdziwą
stronę, z perspektywy ulicy.
"Akira"
to nie ostatnie dzieło Otomo. Po międzynarodowym sukcesie
stworzył kolejny uznany tytuł, jednakże cieszący się mniejszą
popularnością niż jego opus magnum - "The Legend of
Mother Sarah". Jednak nie on go rysował, zajął się
tym Takumi Nagayasu. Kolejnym komiksem, także stworzonym
w duecie - z Alexandro Jodorowskym - był komiks "Wojna
Mega-Mexa". Zajmował się też pisaniem scenariuszy do
filmów (m.in. do "Metropolis") i reżyserią. Poza
"Akirą" wyreżyserował kilka mniej popularnych
anime (jak np. "Roujin Z", czy "World Apartament
Horror"); z tych filmów najbardziej znana jest jedna
z trzech opowieści (pozostałe wykonali inni reżyserzy) zawartych
w ekranizacji zbioru "Memoires" pod tym samym
tytułem - "Cannon Fodder".
Tym
produkcjom co prawda daleko do "Akiry" (co zresztą
nie dziwi), ale wszystko wskazuje na to, że szykuje się
kolejny, wielki film jego autorstwa. Mowa tu o "Steamboyu",
anime przygotowywanym już od ośmiu lat. W tym okresie zawierają
się także przerwy, wynikające z poszukiwań pieniędzy na
realizację, lecz nie powinny one dziwić. Budżet jest ogromny,
wynosi 20 milionów dolarów. Wszystko to, by anime było najwyższej
jakości; zresztą liczby mówią same za siebie - wykonano
180 tysięcy rysunków i 400 ujęć z wykorzystaniem animacji
komputerowej. Oczywiście w czasach ekspansji efekciarstwa
do takich danych należy podchodzić ostrożnie, jednak fabuła
przedstawia się ciekawie. Akcja ma rozgrywać się w Anglii
wieku XIX, w czasach rewolucji przemysłowej. Tuż przed pierwszą
wystawą Expo, w ręce Rei, młodego wynalazcy, trafia Steam
Ball - metalowa kula, stanowiąca źródło potężnej mocy. Jak
to bywa z przedmiotami, dającymi potęgę, oznacza to kłopoty
- a to dlatego, że zdobyć ją chcą także ludzie, zamierzający
wykorzystać ową moc do własnych celów. Zapowiada się więc
ciekawy steampunk. Zresztą, znając uwielbienie Otomo dla
miasta, dla nowoczesności, możemy spodziewać się po "Steamboyu"
niezwykle ciekawej wizji, łączącej wiek XIX z wiekiem XXI.
Niestety na premierę poczekać trzeba do przyszłego roku.
Jak przystało na dziecko cywilizacji, Otomo doskonale odnajduje
się w klimatach science-fiction, w nowoczesności. Można
to zauważyć, biorąc pod uwagę zarówno wizję światów przedstawianych
w jego pracach, jak i szczegółowość ich oddania. Trzeba
naprawdę lubić tego typu scenerie, by tworzyć je z takim
zaangażowaniem. Mieszka więc od trzydziestu lat wciąż w
ogromnej metropolii, w Tokyo. Bo po cóż miałby opuszczać
swe ulubione środowisko, będące tak doskonałym źródłem inspiracji?
Damian
"hans" Handzelewicz
Źródła:
Akira
na MCP
Nick
Brownlow - Thumbnail: Katsuhiro Otomo
The
Unofficial Akira Website
Big
in Japan
Filmweb
|
|