Rozmowa
z redaktorem naczelnym magazynu KKK Janem Korczyńskim
Chcemy
się rozwijać Witam. Skąd wzięła się idea
magazynu komiksowego "KKK"? Jak to się wszystko
zaczęło?
Zaczęło
się w 1993 roku od krakowskiej Sesji Popularno-Naukowej "Komiks", która zaowocowała m.in. powstaniem
Krakowskiego Klubu Komiksu. W duchu spotkań komiksowych
zapaleńców narodziła się idea magazynu, którą w maju 1996
roku wprowadzili w życie ówcześni liderzy: śp. Tomasz Krasnowolski
i Krzysztof Tkaczyk (znany też jako Miszcz Bronisław). Początkowe
numery "KKK" nie przypominały obecnych, był to po prostu
kserowany fanzin.
Pismo w nowym kształcie, drukowane i w pełni legalne, reanimowaliśmy
z nowym składem redakcji w 1999 roku. Kolejną przemianę
periodyk przeszedł w 2002 roku. Siedemnasty, wrześniowy
nr zapoczątkował obecną linię programową. Jest to przewodnik
publicystyczno-komiksowy, pismo opiniotwórcze, skupiające
się na aktualnościach i promujące młodych twórców.
Jak doszło do tego, że zostałeś
redaktorem naczelnym pisma?
Bodaj w marcu 1998 roku, razem z moim przyjacielem
Tomaszem Hopkowiczem (późniejszym redaktorem technicznym),
chcąc kupić magazyn trafiliśmy do Klubu. Poznaliśmy towarzystwo
i przysiedliśmy na chwilę. Było na tyle ciekawie, że przyszliśmy
znowu. Po 2. Krakowskich Dniach Komiksu (październik 1997),
którym towarzyszył szósty nr pisma, Klub się rozsypał. Odszedł
z niego Krzysiek Tkaczyk, a zaraz za nim Tomek Krasnowolski.
Klub pozostał bez wyraźnego lidera i jakoś nikt się nie
kwapił do przejęcia pałeczki. Ja tym czasem poznawałem bliżej
chłopaków z Klubu, uzupełniałem wiedzę komiksową, no i wciągnąłem
się w to wszystko. Dużymi krokami zbliżały się 3. KDK i
ktoś musiał się nimi zająć. Postanowiłem pomóc i jakoś klubowymi
siłami udało się. W tym samym czasie zgłodniali publikacji
Michał Gałek i Marek Pieprzyk nawoływali do prac nad "KKK"
#7, który miał ukazać się na imprezę. Niestety w natłoku
imprezowych obowiązków nie zdążyliśmy na czas i na dobre
pracę nad magazynem rozpoczęliśmy dopiero po KDK. Numer
powstawał na moim komputerze, toteż zaangażowałem się w
tworzenie pisma. Nigdy nie było wyborów na naczelnego. Nigdy
też nie planowałem, że nim będę. Zawsze starałem się promować
pismo jako dzieło kolektywu, bo takim w istocie było. Ważne,
że coś się działo, że Klub ożył i miałem w tym swój udział.
Od czasu gdy po Tomku Krasnowolskim i Krzyśku Tkaczyku z
"KKK" nr 7 zostałem naczelnym dużo się w piśmie zmieniło,
nie jest to już wyłącznie klubowe pismo, ale ogólnopolski
periodyk.
W jaki sposób dobrałeś resztę
składu redakcji?
Obecny skład redakcji to osoby związane z Krakowskim
Klubem Komiksu. Oczywiście dużą część materiału przygotowują
osoby z zewnątrz. To tzw. zespół, współpracownicy i "jednonumerowi"
autorzy. Michał Gałek, redaktor graficzny, był w KKK na
długo przede mną. Pisał jeszcze do starych, kserowanych
numerów, on był głosem reanimacji pisma. Karol Konwerski,
redaktor publicystyki, który zastąpił Kamila M. Śmiałkowskiego,
to nowa postać na pokładzie. Dołączył do redakcji w trakcie
prac nad #21. Natomiast jeśli chodzi o komiksy to część
tworzą klubowicze, inne znajomi rysownicy z całej Polski,
których poznaliśmy na różnych zlotach, konkursach bądź sami
się do nas zgłosili.
A jakie masz plany na przyszłość?
W jakim kierunku magazyn będzie się rozwijał?
Obecny kierunek to mieszanka publicystyki i komiksów,
aktualność, opiniotwórczość, main-stream. Chciałbym aby
w przyszłości pojawiło się więcej tekstów krytycznych. Myślę
również o skróceniu cyklu wydawniczego, aby móc jeszcze
bardziej skupiać się na bieżących pozycjach, tematach.
Jak sądzisz, jaką rolę spełnia
obecnie "KKK"?
Pismo jest rozpoznawalne, cenione za poziom i formę
publicystyki. Stąd wnioskuję, że sprawdza się jego rola
opiniotwórcza i można o nim mówić jako przewodniku po polskim
rynku komiksowym.
Komiksy też zbierają pozytywne oceny, a twórcy, którzy u
nas zaczynali, często publikując wyłącznie w "KKK", obecnie
wydają albumy bądź są w trakcie poważnych rozmów z wydawcami.
Sprawdza się więc funkcja "promocyjna" pisma. Widać, że
obrana przez nas droga, sposób pracy z komiksiarzami przynoszą
wymierne efekty. To cieszy i motywuje do dalszej pracy.
Od niedawna można zaobserwować
niepokojącą (choć z drugiej strony patrząc, naturalną)
tendencję do upadania magazynów komiksowych. Najpierw "Krakers", a
obecnie niepewna sytuacja "AQQ". Czy wobec tego nie obawiasz
się, że także "KKK" może podążyć śladami "Krakersa"?
W każdej branży jest takie ryzyko. Trzeba stale trzymać
rękę na pulsie i działać. Jeśli sytuacja się zmienia należy
sobie odpowiedzieć czy interesuje nas robienie magazynu
wyłącznie w obecnym kształcie za cenę jego upadku. Od pierwszego
wspólnego nr "KKK" założyliśmy, że chcemy stale się rozwijać.
Kiedy praktycznie nie było komiksów w Polsce, wypełnialiśmy
tę lukę opisując ciekawe komiksy wydawane na zachodzie,
przedstawialiśmy je czytelnikom. Oferowaliśmy im komiksy
młodych twórców odmienne zarówno w stylu jak i treści. W
międzyczasie rynek się rozwinął, my także. Uznaliśmy, że
ta formuła pisma, która sprawdzała się parę lat, już się
zestarzała. Po co czytać o komiksach, które nie wychodzą
skoro jest taki wybór na księgarskich półkach? Wymyśliliśmy
nową formułę pisma i konsekwentnie trzymamy się jej od 17
nr. "AQQ" i "Krakers" zatrzymały się w miejscu. Najnowsze
nr niczym się nie różnią od tych sprzed lat. Nie znaczy
to, że są to złe pisma. Po prostu czasy się zmieniły i nabywca
oczekuje czegoś innego. To normalne w każdej dziedzinie.
Czy w sytuacji, gdy na rynku
komiksowym czytelnik ma do wyboru mnogość oferty albumowej,
jest miejsce dla magazynów komiksowych?
Jak najbardziej. Zawsze będzie miejsce. Francuzi i
Amerykanie przebijają nas ilością komiksów wielokrotnie,
ale wciąż wydają magazyny. Magazyn ma inne zadania niż album.
Jak wspominałem "KKK" ma pełnić funkcję opiniotwórczą, informacyjną,
ma być swoistym przewodnikiem czytelniczym oraz promować
młodych twórców. Dać im szansę prezentacji swojego talentu.
Nie mamy takiego rynku aby wydawca w ciemno, nowicjuszowi
powierzył narysowanie bądź napisanie całego albumu. W USA
każdy może przyjść z ulicy, pokazać co umie i jeśli jest
dobry, trafi do zespołu, a z czasem ma szansę na własne
serie. U nas jest inaczej. Wszyscy młodzi twórcy, którzy
teraz wydają albumy zaczynali w pismach, branżowych i innych.
Zaistnieli na rynku i dopiero wtedy mogli starać się znaleźć
wydawcę. To się nie zmieni z dnia na dzień.
Z czego wynikły problemy z dotychczasowym
wydawcą "KKK", wydawnictwem "Post"?
Wydaliśmy razem cztery nr "KKK". Przy cyklu kwartalnym
to rok współpracy. Chyba nieźle. Natomiast, jak to czasami
bywa, wynikły różnice charakterów. Dlatego postanowiliśmy
się rozstać.
Jak się pracuje nad tworzeniem
pisma?
Pracę nad każdym nr rozpoczynamy od posiedzenia redakcji,
na którym ustalamy temat i zawartość nr. Dyskutujemy, szukamy
najciekawszych rozwiązań, typujemy autorów. Potem każdy
redaktor pilnuje swojej działki. Zleca temat wybranym współpracownikom,
bądź szuka nowych. Dba o to, aby twórcy dostarczyli materiał
dobry i na czas. W Klubie dużo pracujemy na bieżąco z rysownikami.
Oglądamy szkice, doradzamy, robimy poprawki. Jeśli jest
to osoba spoza Krakowa odbywa się to przez internet lub
pocztę. Gdy efekt tych działań nas zadowala (i zbliża się
deadline) zbieramy wszystko i następuje skład, korekta.
Wszystko robimy sami, aż do momentu przekazania nagranej
płyty CD drukarni.
O ile to nie tajemnica,
to czy pismo dobrze się sprzedaje?
Tak. Gdyby było inaczej to dawno zamknęlibyśmy interes.
Albo przeszlibyśmy kolejną metamorfozę ;).
Czy przyznajecie jakieś honoraria
dla autorów komiksów zamieszczanych w magazynie, czy też
publikowanie prac jest działalnością non-profit dla twórców?
Wszelka praca włożona w "KKK" jest działalnością non-profit.
Czy to ktoś z redakcji, rysownik, scenarzysta, publicysta,
każdy pracuje za darmo. Ale za to jaka satysfakcja i sława
;).
Jakie stosujesz kryteria w doborze
komiksów umieszczanych na łamach pisma, a jakie w stosunku
do tekstów?
Przede wszystkim najważniejsza jest jakość. Zarówno
fabularna jak i rysunkowa w przypadku komiksów oraz językowa
i merytoryczna w przypadku publicystyki. Prace muszą być
premierowe, przygotowane specjalnie dla "KKK". Nie stosujemy
przedruków, a nawet wymagamy aby przez określony czas od
publikacji u nas, materiał nie pojawił się w innym miejscu.
Komiksy powinny być w orbicie główno-nurtowej. Możliwe są
lekkie odchylenia, ale im bardziej odbiegają stylistyką
tym komiks musi być krótszy. Inaczej się nie zgodzę na jego
publikację. To efekt programu jaki przyjęliśmy. Zresztą
objętość też jest ważna, gdyż "KKK" ma ograniczoną ilość
stron. Stąd interesuje nas krótka forma od shortu do sześciu
stron, muszą to być zamknięte epizody. Publicystykę przeważnie
zlecamy na zadaną ilość znaków. Artykuł musi posiadać istotną
dawkę informacji, być na temat i przyjemny w odbiorze.
Co powinni zrobić początkujący
twórcy by móc opublikować swoje komiksy na łamach "KKK"?
Przysłać próbki swoich prac. To dotyczy wszystkich
chętnych do współpracy z nami. Nie tylko rysowników czy
scenarzystów, także publicystów. Jeśli jest to rysownik
to powinien przysłać ksera lub skany plansz komiksów bądź
ilustracji. Scenarzysta - ogólne zarysy fabuł. Jeśli nam
się jakaś spodoba to wskażemy ją do rozwinięcia na scenariusz.
Publicysta - próbne artykuły z informacją w jakiej tematyce
jest obeznany. Do tego napisać dwa słowa o sobie i podać
adres kontaktowy, najlepiej e-mail. Prace może przysłać
pocztą na adres redakcji (KKK, Jan Korczyński, ul. Gnieźnieńska
14, 31-317 Kraków) bądź e-mailem na [email protected],
polecam też zaglądnąć na naszą stronę internetową www.kkkomiks.prv.pl.
Dziękuję za wywiad.
Również dziękuję.
Rozmawiał: Piotr "wilk"
Skonieczny
|
|