Damian "hans" Handzelewicz
Skupię się na scenariuszu, gdyż to on jest dla mnie najważniejszy.
Przede wszystkim lubię, gdy scenarzysta koncentruje się
na człowieku; nie mam tu na myśli szerokiego spojrzenia
w rodzaju "kondycja człowieka w świetle..." itd.,
a zwrócenie uwagi na samą osobę, na uczucia, psychikę oraz
relacje z innymi ludźmi. M.in. dlatego uważam "Kaznodzieję"
za jedną z najlepszych serii komiksowych, dzięki temu też
"Niebieskie pigułki" trafiły w moje gusta. W pewnym
stopniu podobnie jest z "Sandmanem" (uwielbiam
te pojedyncze, krótkie historie, jak "Wybrańcy losu")
i (last but not least) Usagim, gdzie wnętrze człowieka ujęte
jest przez pryzmat bushido.
Jednak te dwa ostatnie tytuły znaczą dla mnie wiele, nie
tylko dzięki głębszemu niż zwykle, spojrzeniu na człowieka
jako osobę (a szczególnie w przypadku Usagiego, gdzie jest
to jeden z wielu godnych uwagi elementów). Tu przechodzimy
do kolejnej ważnej dla mnie sprawy - klimatu. Moja ocena
zarówno "Sandmana", jak i "Usagiego Yojimbo"
spadłaby znacząco, gdyby zabrakło tego elementu. Często
trudno go określić, ale to dzięki nastrojowi komiksu, skupiam
się podczas lektury tylko na nim i pamiętam go bardzo długo.
Mówiąc o klimacie należy tu jeszcze wspomnieć o dwóch tytułach
- o "Rorku" (ten komiks to moim zdaniem mistrzostwo
w budowaniu nastroju) i "Hellboyu". Wymienione
przykłady to przypadki najlepsze; napiszę też o mojej prywatnej
czarnej owcy w tej kwestii - o "Kaście Metabaronów",
gdzie fantastycznie wykreowany klimat space opery z pierwszego
albumu, w częściach kolejnych coraz słabiej przesłaniał
powtarzalność i brak świeżości.
Oczywiście istotną sprawą jest podstawowa umiejętność zbudowania
ciekawego scenariusza. I tu wypada ponownie wspomnieć o
"Kaznodziei" - tam Ennis podejmując głębsze kwestie,
nie zapomina o intrygującej fabule. Oczywista sprawa, że
nie jest to jedyny taki tytuł - podobnie wciągają też znakomite
"100 naboi", "Piotruś Pan", "Eden"
oraz komiksy wymienione wyżej. Doceniam też scenariusze
z gatunku hard science-fiction, gdzie pomysłowość autora
w zaskakujący sposób łączy się z prawami fizyki. Na koniec
dodam, że wolę komiks będący wynikiem przemyśleń autora
(np. pierwsze tomy "Eden"), jednak nie odmawiam
sobie też czystej rozrywki (np. trykociarzy).
Z tytułów lubię przede wszystkim "Rorka", "Usagiego"
i "Kaznodzieję". Dalej już w kolejności dowolnej:
"100 naboi", "Sandman", "Hellboy",
"Transmetropolitan", stare "Thorgale",
"Eden", "X-men", "Piotruś Pan",
"Sin City", "Batman", "Wieczna
Wojna", "Mikropolis". Z humorystycznych:
Baranowskiego, Christę, "Calvin & Hobbes"
i duet Adler & Piątkowski.
|
|