"Dylan Dog - Serce Johnny`ego"

 

Następny zawód. W tym numerze nie napiszę chyba żadnych pochlebnych opinii. Pierwszy raz daje tak słabą ocenę, bo jestem naprawdę zły. Rzadko mi się zdarza, by po przeczytaniu cisnąć komiksem w kąt. "Dylan Dog" jest jedną z najlepszych wydawanych u nas serii. Nie chodzi mi o żadne specjalne wartości, lecz o klimat, jaki został w nim stworzony. Z powodu słabej sprzedaży w Polsce seria ta przesunięta została na boczny tor i jest teraz wydawana w cyklu baaaaaaardzo nieregularnym z wielkim odstępami czasowymi. Jedyną możliwością by poprawić jej sprzedaż byłoby na pewno wypuszczanie dobrych historii z pokaźnej już biblioteczki tego cyklu.

Ta część jednak chyba w tym nie pomoże. Zdaje mi się, że została wybrana tylko dlatego, że jest sequelem bardzo popularnej i wydanej u nas jako pierwsza historii pt. "Johnny Freak". Opowiadała ona o kalekim, autystycznym chłopcu, który stał się "bankiem organów" dla swego przyrodniego brata. W historię tą, która zakończyła się śmiercią Johnny`ego wplatał się oczywiście Dylan Dog. Teraz Johnny powrócił. Zagadką jest jak to się stało. Zagadką, która musi rozwiązać właśnie detektyw mroku zanim stanie się następną ofiarą. Tomik ten ujawnia niedoskonałości większości kontynuacji. Są one po prostu słabe. Podczas ich tworzenia bierze się pierwowzór, wybiera, co najlepsze, mieli, dorzuca jeszcze więcej atrakcji (więcej trupów tym razem, więcej trupów) i powstaje sequel. Zapomina się najczęściej przede wszystkim o tym, że w takim procesie można stracić atmosferę, która towarzyszyła pierwowzorowi i tak też stało się tym razem. Może pierwowzór był i sentymentalną opowiastką, ale miał przynajmniej porządną fabułę. Nawet tego i tym razem nie ma. Co gorsze, pokusiłbym się o śmiałe stwierdzenie, że jest to najgorszy "Dylan" z dotychczas wydanych. Może jestem rozgoryczony, ale chyba się nie mylę. Jak wszystkie tasiemcowate komiksy i ten pochodzący z Włoch jest tworem bardzo nierównym. Wielu twórców, oznacza dobre i złe chwile. Tych przeciętnych było w tej serii chyba więcej niż tych dobrych i bardzo dobrych, ale zawsze było coś, co pomagało mi przetrwać lekturę. "Dylan Dog" jest komiksem rozrywkowym i często o nie najwyższych lotach, ale ma niepowtarzalny klimat. Budują go dwie postacie. Dylan Dog ze swoim nonszalanckim, ale i trzeźwym podejściem do życia oraz Groucho, który mimo stosowania tortur za pomocą najgorszych żartów, jakie kiedykolwiek słyszałem jest naprawdę śmieszny. Podstawą wielu pozycji z tej serii jest właśnie interakcja między tymi postaciami oraz klientami Dylana i innymi wyrazistymi osobowościami serii. Tym razem tego zabrakło. Nie było tego czegoś, co powodowało, że lekturze stron, na których pojawiał się Groucho towarzyszył przynajmniej szeroki uśmiech z mojej strony. Jeśli chodzi o rysunki nie będę debatował, który z rysowników jest najlepszy, bo najlepszym rysownikiem Dylana jest według mnie Angelo Stano i chyba nic już tej opinii nie zmieni. Dlatego też byłem zawiedziony tym, że kontynuacji opowieści o Johnnym nie rysuje Stano. Może byłbym trochę lepiej nastawiony do tej pozycji.

Tomik ten nie zmieni mojego podejścia do całej serii. Tak samo stanowczo mogę Was zachęcić do tej serii jak odradzić Wam kupienie tego tomiku. Jeśli nie musicie mieć wszystkich tomów cyklu to, nie stanie się nic złego, jeśli go sobie podarujecie.

Wojciech "dieFarbe" Garncarz

 

Tytuł oryginału: Dylan Dog: Il cuore di Johnny
Scenariusz: Tiziano Sclavi i Mauro Marcheselli
Rysunek: Giampiero Casertano
Okładka: Angelo Stano
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Egmont Polska
Wydawca oryginału: Sergio Bonelli Editore
Wielkość: 96 stron
Rok wydania: 2003
Format: 14,5 x 20,5 cm
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: czarno-biały
Cena: 11,90 zł