|
Hellboy: Zdobywca Czerw
Najnowszy i na razie ostatni "Hellboy" różni
się nieco od opowieści dotychczasowych. Różnica nie jest diametralna,
lecz zauważalna.
Tytuł "Zdobywca Czerw" jest także tytułem wiersza autorstwa
Edgara Allana Poe. Wiersz ten jest w komiksie kilkakrotnie przytaczany,
z czego można wnosić, iż to właśnie on zainspirował Mignolę do napisania
scenariusza (swoją drogą szkoda, że autor nie pokusił się o napisanie
jakiegoś komentarza do swej opowieści; chyba, że to Egmont oszczędził
nam owej lektury). Jednak nawiązania do legend, mitów, folkloru występują
w tym albumie w ilościach śladowych, a gdy już są, wynikają raczej z
nawiązania do wątków z poprzednich tomów "Hellboya". Jest to
przejaw faktu, iż w "Zdobywcy Czerwiu" akcenty fabularne rozłożone
są nieco inaczej.
Gwoli ścisłości, to owszem, wciąż mamy motywy typowe dla serii, a w
innych tytułach spotykane obok siebie rzadko. A więc, jest żywy homunkulus,
bestia z piekła odrzucająca swe demoniczne przeznaczenie, jest rozkładające
się ciało ostrzegające naszych bohaterów. A to tylko drobne przykłady.
Ale są też elementy takie, jak naziści, gadająca małpa, żywa głowa ze
słoika z przytwierdzonym ciałem, czy amerykański bohater o pseudonimie
Homar Johnson (oczywiście jest też zapadająca się podłoga;). Wszystko
to i jeszcze więcej w jednym komiksie; ci, którzy "Hellboya" znają
i cenią, wiedzą, że Mignola potrafi ułożyć z tego spójną, przekonującą
całość.
Jednak tym razem sytuacja jest trochę inna. Jak wspomniałem, części
składowe opowieści mamy te same, ale akcenty rozłożone już nie tak samo.
Mitów i legend w tym albumie niemalże nie ma. Są elementy nadprzyrodzone
(jakże mogłoby ich w "Hellboyu" zabraknąć!), ale fabuła jest
odrobinę bardziej racjonalna, mocniej osadzona w świecie rzeczywistym,
w świecie techniki. W "Obudzić diabła" wszystko zaczynało się
właśnie w ten sposób (naziści inicjujący całą akcję, czy agenci BBPO
przed misją, dostający do swych rąk nowinki techniczne), ale ostatecznie
sprowadzało się do świata nadprzyrodzonego, świata mitów i stworów fantastycznych
(wątek nazistów okazał się marginalny, zaś wszystkie techniczne nowinki
okazywały się nieprzydatne). W "Zdobywcy Czerwiu" akcenty te
nie są obrócone o 180 stopni, ale mamy jednak mniej świata fantastycznego.
Dla przykładu - ciała o wyglądzie żywych trupów, atakujące bohaterów,
okazują się w rzeczywistości maszynami. Natomiast naziści komunikują
się z Czerwiem, nie ograniczając się tylko do ludzi o wyjątkowej wrażliwości
umysłu, lecz wspomagając się przy tym maszynami.
Oczywiście komiks, mający w tytule Czerwia, nie spycha tego wątku na
boczny tor. Podobnie jest z innymi, fantastycznymi elementami, występującymi
w komiksie. Co prawda, nie wybijają się na pierwszy plan, jak to zwykle
w "Hellboyu" bywa, ale też nie jest ich tak niewiele, jak to
było do tej pory z nazistami. Wiadomo, że dostając komiks o piekielnym
chłopcu do ręki, oczekujemy pewnej porcji wątków traktujących o rzeczach
nadprzyrodzonych. I oczywiście je dostajemy.
Słowo szacunku należy się Mignoli zarówno za scenariusz, jak i rysunki.
Przede wszystkim trzeba zauważyć klasę autora, który, decydując się na
ryzykowny krok poświęcenia nazistom więcej miejsca, wciąż potrafił przedstawić
swój świat tak dobrze, by pochłonąć uwagę czytelnika. Może i "Zdobywca
Czerw" to nie ta jakość, co "Obudzić diabła", czy wiele
opowiadań o Hellboyu, jednak wciąż mamy do czynienia z bardzo dobrym
albumem. Czyta się go świetnie, podobnie też ogląda. Jak się można spodziewać,
w warstwie graficznej bez zmian; styl Mignoli to wciąż styl uproszczony
w doskonały sposób operujący czernią. Klimat tworzony przy pomocy rysunków
jest nie do zastąpienia. Właściwie "Hellboya" warto czytać
nawet dla samej kreski Mignoli.
Damian "hans" Handzelewicz
Hellboy nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. A czasami bardzo wysoko
go winduje. Czerw to ten drugi przypadek. Dobrze skrojona historia
ze wszystkimi obowiązkowymi elementami, niepowtarzalną atmosferą i
nieziemskimi rysunkami Mignoli.
Sławek "pookie" Kuśmicki
Jak dla mnie zawód, bardzo powtarzalny. Miałem wrażenie, że już to wszystko
czytałem. Zdecydowanie najsłabszy tom serii. Mimo to nie twierdzę,
że nie warto kupić. Lubisz HB? Kup. Nie znasz HB? Zacznij od innego
tomu.
Paweł "Kurczak" Zdanowski
Jeden ze słabszych tomów w serii, lecz dalej trzymający poziom. Wydaje
się jakby Mignola odczuwał przesycenie stworzoną przez siebie postacią.
Całe szczęście przewidział zmiany w życiu Hellboya. Z oczekiwaniem
patrzę w przyszłość. Dalej jednak jest to komiks godny polecenia, więc
polecam, ale raczej amerykańskie wydanie, na lepszym papierze i z dodatkami.
Wojciech "dieFarbe" Garncarz
Tytuł oryginalny: Conqueror Worm
Scenariusz: Mike Mignola
Rysunki: Mike Mignola
Kolory: Dave Stewart
Tłumaczenie: Miłosz Brzeziński
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 11.2003
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania oryginału: 2002
Liczba stron: 138
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 24,90 zł |
|