|
"Benek Dampc" tom 1: "Benek Dampc i trup sąsiada"
I
oto pojawiła się na naszym rynku kolejna polska seria komiksowa. "Benek
Dampc i trup sąsiada" to komiks dwójki autorów - doświadczonego i publikującego
komiksy od blisko 15 lat scenarzysty Jerzego Szyłaka oraz rysownika młodego
pokolenia Roberta Służałego.
Benek Dampc to prywatny detektyw. Bohater komiksu jest człowiekiem bezkompromisowym
- to co zaplanował zwykł był wprowadzać w życie nie przebierając przy tym
za bardzo w środkach. Nie stroni także od alkoholu, a od życia nie wymaga
już za wiele. Benka poznajemy zresztą skacowanego po suto zakrapianym sąsiedzkim
spotkaniu. Co więcej, Benedykt zawsze, chcąc nie chcąc, wpada w najróżniejsze
tarapaty. Zarzewiem wszystkich problemów bohatera, staje się tytułowy trup
i poniekąd niefortunne spotkanie z grupką młodych ludzi. Właściwie cała
akcja komiksu skupia się na usilnych próbach wyjścia z tych tarapatów.
Komiks można określić mianem czarnej, na wskroś groteskowej komedii. Jest
to przy tym ten rodzaj żartu, który opiera się na zabawnych następstwach
pewnych kroków. Jest to widoczne zarówno w warstwie sytuacyjnej fabuły,
jak i zwłaszcza w warstwie słownej. Bohater bowiem, rozwiązując jeden problem,
jednocześnie wplątuje się w następny. W ten sposób powstaje niemal błędne
koło i właściwie od uznania scenarzysty zależy kiedy przerwie ten łańcuch
przyczynowo - skutkowy. Humor taki nieodparcie skojarzył mi się po trochu
z filmowymi parodiami z Leslie Nielsenem, a po trochu z "Pulp Fiction".
Wyszła z tego trochę dziwna mieszanka przyprawiona oczywiście naszą polską
rzeczywistością. Analizując komiks od samego początku, trzeba jednak wspomnieć
o pewnym elemencie opowieści, który nie wydaje się specjalnie potrzebny.
Mowa o pierwszym zleceniu Benka. Finał tej mini-historyjki nie jest ani
zabawny ani nie ma większego sensu, odnosząc go do całości. Przynajmniej
oceniając z perspektywy tego zeszytu. Jerzy Szyłak ma bowiem zmysł do konstruowania
rozbudowanych i powiązanych historii, gdzie każdy element okazać się może
istotny. Aby się jednak przekonać czy epizod z córką senatora rzeczywiście
coś wniesie, trzeba będzie poczekać na kolejne odcinki. Dostrzec też można,
że z planszy na planszę scenarzysta coraz bardziej się "rozkręca".
Dialogi stają się bardziej naturalne, a historia swobodniejsza. Przede wszystkim
zaś jest coraz zabawniej. Tutaj na plan pierwszy wysuwa się rozpisana na
sześć plansz rozmowa Benka z niespodziewanym pasażerem. W końcu warto wspomnieć,
że sama postać Benka, mimo że dosyć dwuznaczna, wzbudza w czytelniku niekłamaną
sympatię. Siła tego komiksu bazuje w głównej mierze na tym, że bardzo łatwo
można się zidentyfikować z głównym bohaterem. Benek to w istocie zwykły
człowiek - ma wady, ma też zalety; przeżywa rozterki, wątpi, zastanawia
się, śmieje się... Jak każdy z nas. I tak jak Benkowi, tak każdemu z nas,
może się kiedyś przytrafić splot podobnie nieoczekiwanych wydarzeń.
Robert Służały zadebiutował przed paroma
laty w magazynie "AQQ", zaprezentował tam kilka shortów oraz wykonał
dwie okładki do tego magazynu. Teraz przyszedł czas na debiut albumowy.
W przypadku "Dampca" nie da się dokładnie scharakteryzować maniery
rysownika. W przeważającej większości jest to rysunek z założenia realistyczny
ale momentami autor stosuje chwyty typowo humorystyczne (duże oczy i usta;
ogólne zniekształcenie proporcji twarzy). Służały zawsze rysował w sposób
bardzo delikatny, niemal ulotny. Tak jest też i tym razem, choć niewątpliwie
widać postępy. Szwankuje jednak miejscami perspektywa (np. Wisła w Tczewie
kilka razy węższa niż w rzeczywistości, znak drogowy równej wysokości co
Benek) oraz od czasu do czasu nienaturalna gestykulacja i ułożenie ciała
postaci. Z drugiej strony wrażenie robią kreślone ze znawstwem pejzaże.
Irytować może także fakt, że Benek bywa niepodobny sam do siebie na niektórych
kadrach. Słowem strona graficzna komiksu jest nierówna; na kolana nie powala
ale też nie odstrasza za bardzo.
Bez wątpienia komiks wyglądałby zupełnie inaczej gdyby Mandragora zdecydowała
się wydać go w pełnym kolorze, tak jak pierwotnie powstawał. Tymczasem wydawnictwo
uraczyło nas wersją z odcieniami szarości przeplataną gdzieniegdzie czerwienią.
Nie byłoby to aż tak chybione rozwiązanie gdyby rysował to ktoś inny niż
Służały, a do tego z nastawieniem, że zostanie to wydane tak, a nie inaczej.
Trudno jest mi wydać jednoznaczny osąd dotyczący tego komiksu. Nie ukrywam,
że Kizior jest nieco na wyrost, ale z drugiej strony ocena o oczko niżej
byłaby nieadekwatna do plusów tego zeszytu i najzwyczajniej niesprawiedliwa.
Nie jest to dzieło wybitne ale porządna rozrywka, która z każdą minutą lektury
dostarcza coraz więcej przyjemności. Pierwszy tom historii o Benku pozwala
mieć nadzieję, że kolejne odsłony będą jeszcze lepsze.
Piotr "wilk" Skonieczny
Spodziewałem się więcej. Scenariusz poza dwoma, wplecionymi trochę na siłę,
początkowymi epizodami rozkręca się z minuty na minutę. Z kolei rysunek
rozczarowuje. Do pewnego momentu wszystko jest ok, po czym pozytywne wrażenie
zostaje zatarte przez kilka wyjątkowo niechlujnych plansz. Nierówny to
komiks, ale na ciąg dalszy (zwłaszcza, że tworzony z innym rysownikiem)
warto czekać.
Sławek "pookie" Kuśmicki
Bardzo miłe zaskoczenie. Strasznie odpowiada mi ten groteskowy świat stworzony
przez Jerzego Szyłaka. Dużo polskiego humoru oraz bohater, który od razu
przypada nam do gustu. I rysunki Służałego są na wysokim poziomie. Mimo
pewnych niedociągnięć jest on już ukształtowanym artystą. Jeśli następne
części także będą tak intrygujące to szykuje się jedna z lepszych serii
rodzimych twórców. Polecam.
Wojciech "dieFarbe" Garncarz
Scenariusz: Jerzy Szyłak
Rysunki: Robert Służały
Wydawca: Mandragora
Data wydania: 12.2003
Liczba stron: 56
Format: B5
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy (odcienie szarości + czerwień)
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 9,90 zł |
|