|
"Kasta Metabaronów" tom 6: "Babka Dona Vicenta Gabriela
de Rokha"
Poprzedni
odcinek sagi o kaście Metabaronów pozostawił czytelnika w sytuacji zdającej
się być bez wyjścia. Oto bowiem bohaterowie muszą dokonać dramatycznego
wyboru - z jednej strony przerażająca wizja gwałtu, z drugiej zaś wymordowania
ukochanego ludu Dony na czele z jej ojcem. Jodorowsky nie byłby jednak
sobą, gdyby nie wyszedł z tejże sytuacji drogą okrężną. Dodajmy - drogą
nie mniej przerażającą.
Album jak zwykle rozpoczyna się dialogiem pomiędzy dwoma robotami wewnątrz
metabunkra. Tym razem akcja dziejąca się w czasie teraźniejszym jest dłuższa,
a to za sprawą powracającego po długiej nieobecności ostatniego z Metabaronów
- Bezimiennego. Jego nieoczekiwany powrót pociągnie za sobą brzemienne w
skutkach konsekwencje, zwłaszcza dla dwójki robotów. Czytelnik będzie miał
także okazję poznać nieco bliżej samą postać Bezimiennego. Główną jednak
osią komiksu są oczywiście retrospekcje w wykonaniu małego Tonto. Tym razem
akcja ogniskuje się na walce Troglosocjalaków, a z nimi Stalogłowego z Techokapłanami.
Album obfituje w mnogość eksplozji, wybuchów i tego typu efektownych momentów.
Fabularnie można by uznać ten odcinek za niezbyt udany, gdyby nie kilka
interesujących elementów. Jednym z nich jest niewątpliwie mrożąca krew w
żyłach scena z oczami Dony. W takich momentach nabieram pewności, że Jodorowsky
byłby niezrównany w tworzeniu najstraszliwszych koszmarów. Gdyby oczywiście
chciał. Ponadto pewną ciekawostką w komiksie jest scena z deportowanymi
Troglosocjalakami, szczególnie zwolnione ujęcia z zabraniem garści ziemi
z ojczystej planety, która de facto przestanie za chwilę istnieć. Jak na
opowieść o Metabaronach, takie zwolnienie tempa akcji jest dosyć niesamowite,
ale niestety zamierzona wymowa całej sceny nie wypada zbyt przekonująco.
Mimo wszystko potraktowana została za bardzo powierzchownie. Myślę, że warto
zwrócić także uwagę na końcowy dialog między małżonkami spodziewającymi
się przyjścia na świat dziecka, przede wszystkim za rozbudzenie ciekawości
w czytelniku, ale także za ciekawy rzut na postać Stalogłowego, który jest
niewątpliwie najbardziej zimnokrwistym ze wszystkich dotychczasowych Metabaronów.
Wydaje się jednak, że album został stworzony wyłącznie dla Gimeneza. Jest
tutaj wszystko w czym rysownik jest naprawdę dobry. Są sceny z przemieszczającymi
się blokami wielkości drapaczy chmur; jest deszcz promieni laserowych, topienie
budynków, olbrzymi skarabeusz, armada statków kosmicznych... Można wymieniać
tak jeszcze długo. Charakterystyczna dla Gimeneza jest umiejętność kreślenia
po mistrzowsku wszelkiej materii nieożywionej. Gdzieniegdzie widać jednak
wyraźny pośpiech, a to niestety nigdy żadnym rysunkom nie służy. Nie sposób
też nie wspomnieć o znakomitych, ręcznie nakładanych, przytłumionych kolorach.
Ich naturalność powoduje, że przedstawiane obrazy są wręcz namacalne. Wizja
świata w wykonaniu Gimeneza jest dla mnie zawsze ucztą dla oczu.
Zarówno cała seria jak i w ogóle twórczość scenarzysty wzbudza niejednokrotnie
liczne kontrowersje. Zarzuca się autorowi nierealność i patos. Czasem wręcz
grafomanię. Niektórych razi brutalność i bezwzględność kreślonych wizji.
Ja jednak należę do tej grupy czytelników, którzy twórczość chilijskiego
scenarzysty doceniają. Trzeba bowiem mieć na względzie, że nie na realność
położony jest akcent w całej serii. "Kasta Metabaronów" to przypowieść
bazująca na skrajnych emocjach, uczuciach i sytuacjach; na dramatycznych
wyborach bohaterów oraz swoiście pojmowanym kodeksie etycznym. Nie wydaje
się aby scenarzysta oczekiwał zrozumienia dla bohaterów i identyfikacji
z nimi. Jodorowsky stworzył dla nich własny system wartości, czerpiący luźno
wzorce z japońskiej kultury, nie mającej z naszą, judeochrześcijańską, wiele
wspólnego. W końcu warto zwrócić uwagę, iż w każdym kolejnym tomie autor
niebezpiecznie balansuje na granicy kiczu z jednej strony i refleksji nad
naturą i możliwościami człowieka z drugiej. Właśnie owo balansowanie powoduje,
że obok Jodorowsky'ego nie sposób przejść obojętnie.
Piotr "wilk" Skonieczny
Kosmicznej parady niedorzeczności w stylu wenezuelskich telenowel ciąg dalszy.
Jak na telenowelę przystało, pozycja ta jest wciągająca i czasami zaskakująca
w swych rozwiązaniach, i jak każdy odcinek kończy się typowym "cliffhangerem".
Z jednej strony nie mogę się doczekać dalszego ciągu, a z drugiej aż to
coś dokona swego żywota. Polecam miłośnikom twórczości Gimeneza oraz osobnikom
uwielbiającym pokręcony świat stworzony przez Jodorowsky`ego.
Wojciech "dieFarbe" Garncarz
Tytuł oryginału: Dona Vicenta Gabriela de Rokha l'Aieule
Scenariusz: Alexandro Jodorowsky
Rysunki: Juan Gimenez
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 02.2004
Wydawca oryginału: Les Humanoides Associés
Data wydania oryginału: 09.1999
Liczba stron: 64
Format: 21 x 29 cm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 19,90 zł
|
|