|
Pies to istota słoneczna, jednoznaczna, moralistyczna, męska,
gówno warta.
A ja jestem zwierzę nocne, nieprzewidywalne i głęboko etyczne.
Kot Rabina, t. 1
Bar Micwa
Simon
Weil pisał, że jeżeli Bóg jest prawdą to ateizm, jako negacja dogmatycznego
myślenia religijnego jest po prostu lepszą formą poszukiwania Boga. Ateista
dąży do Boga właśnie poprzez swój sceptycyzm, który rodzi pragnienie wiedzy
czyli szukania prawdy, a skoro prawda to Bóg...
Koci bohater komiksu Joanna Sfara jest właśnie takim Weilowym ateuszem,
który pragnie zgłębić istotę religii poprzez nieustanne obalanie jej dogmatów,
orężem czerstwej krytyki wbić się w grono jej wyznawców, mając przy tym
na uwadze - a jakże - interes osobisty. Używa do tego archetypicznych kocich
przymiotów, drapieżności, niezależności i sprytu, oraz daru wymowy, który
zyskał po zjedzeniu gadającej papugi. Jest elokwentny i pyskaty, wytyka
błędy autorytetom, ale nie ma też litości dla hipokryzji, która jest rezultatem
zderzenia zwyczajnych ludzkich potrzeb z zakazującą ich niedorzeczną doktryną.
Sztywna ortodoksyjność, która ma pielęgnować religię, tak naprawdę ją
niszczy, gdyż wyklucza jakąkolwiek elastyczność: świat ewoluuje, religie
nie. W dzisiejszych
czasach nie sposób pogodzić bycia ortodoksyjnym Żydem lub katolikiem z trzeźwą
oceną świata czy choćby fascynacją naukami ścisłymi, by nie popaść przy tym
w rozdarcie i wątpliwości. A według ortodoksów wątpliwość jest grzechem.
Trzeba zatem tkwić w dogmatach, ewentualnie część z nich traktując w
kategoriach symbolu
czy metafory. Ale co zrobić, jeśli religia nie zezwala na symboliczne o sobie
myślenie? Katolik może porzucić kościół, przejść na znacznie bardziej giętką
wiarę protestancką albo w ogóle przestać wierzyć w cokolwiek, ale Żyd już
nie ma tak łatwo. Bycie Żydem to nie tylko kwestia wyznania, ale też
zobowiązująca
przynależność do dość hermetycznej społeczności o tragicznej historii i konsekwentnie
przestrzeganej tradycji; nic zresztą dziwnego, skoro wobec ciągłych prześladowań
i rozproszenia po świecie tradycja jest jedynym elementem, który ten naród
spaja. Odstąpienie od niej grozi utratą tożsamości i skazaniem na egzystencję
we wrogim Żydom świecie zewnętrznym, odtrąceniem, takim, jakiego doznała
ze strony najbliższych Chawale, córka mleczarza Tewjego ze "Skrzypka na dachu",
gdy na przekór obyczajom wyszła za goja. Judaizm to współcześnie być może najbardziej
rozdarta "po hamletowsku" religia, gdyż z jednej strony jego wyznawcy,
którzy zawsze umieli dostosować się do zmiennych warunków, często pracują na
stanowiskach wymagających myślenia "nowoczesnego" - są lekarzami,
naukowcami, biznesmenami - z drugiej, żyją poddani skostniałym rygorom tradycji,
która mówi wprost, że świat został stworzony w ciągu siedmiu dni, i na dodatek
każe tą niedorzeczność rozumieć dosłownie. W odróżnieniu od katolicyzmu, który
prostą Ewangelię wypacza w taki sposób, że próbuje zamienić ją w kopiec symboli
o nieskończonej liczbie dowolnych możliwości interpretacyjnych, judaizm traktuje
Stary Testament z namaszczeniem, niby jakiś autentyczny, dokumentalny zapis
zdarzeń.
Niektórzy nie potrafią pogodzić się z koniecznością kultywowania tych
absurdów, ale muszą ze względu na korzenie; taki stan rzeczy prowadzi
do konfliktów
wewnętrznych, które - jak wszystko w społeczeństwie - znajdują swoje odbicie
w sztuce. Film "Fanatyk",
dość wyraziście i brutalnie poruszający problem konfliktu między Żydami ortodoksyjnymi
a nieortodoksyjnymi, od dawna jest dostępny na polskim rynku; teraz dołączył
do niego "Kot Rabina", który choć jest zupełnie inny - filozoficzny,
kameralny, pocieszny, bajkowy i chyba trochę mądrzejszy - wyrasta dokładnie
z tych samych dylematów i wątpliwości.
A jednak, mimo tego i mimo zaciekłości w zwalczaniu ortodoksji, kwestionowaniu
Pisma, "Kot Rabina" pełen jest szacunku dla mądrości żydowskiej kultury,
właśnie tej odwiecznej: dla specyficznego klimatu, który cechuje jej świat,
dla gospodarskiej i kupieckiej skrzętności, domowego ciepła, dla nieustępliwości
połączonej z pokorą wobec Boga i losu. Nawet reprezentantów tego z czym walczy
kot - starego rabina-dogmatyka czy ucznia-hipokrytę, Sfar kłuje szpilką krytyki
i ironii, ale pokazuje ich z sympatią. Tak to wygląda w pogodnych rysunkach,
ale już kot, gdy się odezwie, jest o wiele bardziej bezkompromisowy niż Sfar-rysownik.
Kot ma postawę nieustępliwie dociekliwego filozofa; komiks Sfara bardziej
niż opowiadaniem jest właśnie filozoficznym dialogiem, takim jak u Platona:
słownym
pojedynkiem, wypełnionym pytaniami i odpowiedziami, tezami i antytezami.
Dziecinna prostota rysunków i użytego języka, a także układu kadrów na
planszy - zawsze
po sześć obrazków tej samej wielkości - miała z pewnością na celu uczynienie
rozprawki bardziej klarowną. Tak też się stało, i mimo swej bardzo filozoficznej
istoty "Kot Rabina" jest komiksem lekkim i zrozumiałym dla każdego.
Jest też komiksem ważnym, również dla tej większości z nas, której kultura
żydowska wydaje się obca i nie warta zachodu. Jego uniwersalizm polega bowiem
na tym, że poddaje krytyce dogmatyzm jako taki, zachęca do otworzenia oczu
na świat i konstruktywnego myślenia ponad uświęconymi zasadami. Dotyczy to
nie tylko sfery religii (chociaż jako artystyczne wcielenie bycia poprzez wątpliwość "Kot
Rabina" jest, obok "Blankets", najlepszym komiksem religijnym
jaki ostatnio czytałem), ale też każdej innej dziedziny ludzkiego życia. Komiks
Sfara w swoim najogólniejszym znaczeniu jest pochwałą wolności.
"Kot Rabina" nie jest formalnym fajerwerkiem ani demonstracją komiksowych
możliwości. Jest rozprawą ujętą w komiksowe ramy, która spokojnie mogłaby zaistnieć
w innej postaci. Być może po prostu autor uważał, że poprzez komiks łatwiej będzie
dotrzeć do ludzi? Nieważne. Dość powiedzieć, że jest to rozprawka bardzo mądra,
ciekawa i dzięki formule historyjki obrazkowej przyjemna w odbiorze. Dobrze się
stało, że dostała nagrodę i powiększyła grono ważnych tytułów na rynku, i miejmy
nadzieję że kolejne tomy, które nagrody nie dostały, również ukażą się nakładem
Postu.
Piotr "Błendny Komboj" Sawicki
Bardzo dobry komiks. Miejscami poważny. Miejscami śmieszny. Miejscami ironiczny.
Całościowo mądry. Bardzo dobry komiks.
Jakub "Tiall" Syty
Głupio przyznać, ale jest to dla mnie lekki zawód. Po wybitnych "Niebieskich
pigułkach" spodziewałem się czegoś więcej po kolejnym zwycięzcy Alph-Artu.
Jest to na pewno komiks inteligentny, w doskonały sposób narysowany i wiele
nam może powiedzieć o świecie, o którym mamy raczej nikłe pojecie. Jednak
im dłużej się czyta ten tomik tym mniejszą się ma na to ochotę. Poza tym
traci on pod koniec swoją spójność, czego już nie mogę wybaczyć. Pozycja
godna polecenia by przynajmniej się z nią zaznajomić, nie koniecznie posiadać.
Wojciech "dieFarbe" Garncarz
Kot rabina wdarł się przebojem do panteonu słynnych, komiksowych kotów.
Bardzo wyważona, umiejętnie i spokojnie prowadzona lektura. Znakomicie
się czyta. Zdecydowanie polecam.
Sławek "pookie" Kuśmicki
"
Kot Rabina, t.1: Bar Micwa"
Tytuł oryginału: "Le Chat du Rabbin, T1 - La Bar Mistva"
Scenariusz i rysunki: Joann Sfar
Wydawnictwo: Post
Wydawca oryginału: Daragout
Przekład: Wojciech Nowicki
Data wydania: styczeń 2004
Data wydania oryginału: 2001
Format: A4
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Ilość stron: 48
|
|