6
razy naj...
Postanowiliśmy przedstawić Wam naszych faworytów w sześciu
kategoriach, które znajdziecie poniżej. Ciekawe, czy zgodzicie się z naszymi
typowaniami...
Najlepszy album polski:
Błendny Komboj: "Szminka". Komiks, którego lektura może przyprawić
o mdłości. To komplement. Do granic okrutny i nastrojowo namalowany, prosty
fabularnie i jednocześnie działający na czytelnika jak cios obuchem, album
o tym, co w duszy ludzkiej najbardziej skrywane. Jeszcze nigdy postaci w
polskim komiksie nie były tak odpychająco prawdziwe.
dasst : "Tytus Romek i Atomek -
Księga Zero". Prehistoria polskiego
komiksu, pomimo swoich lat ciągle śmieszy, a w zestawieniu z nowymi "Tytusami" wypada
po prostu znakomicie.
graves: "Wilq Superbohater 1". To naprawdę dobry album, mimo
tego, że większość z tych historii była znana z Produktu.
hans: "Ratman". Absurd w znakomitym wydaniu. Niesamowite i nonsensowne
przygody Ratmana są nieodparcie zabawne, zaś przyobleczone rysunkami Niewiadomskiego
w pokręcone, fantastyczne kształty tworzą komiks całkowicie absurdalny.
Zarówno pod względem scenariusza, jak i rysunków. Zdecydowanie polski numer
jeden.
Kurczak: "Szminka". Innego wyboru po prostu nie sposób dokonać.
Poważny, poruszający scenariusz i świetne, wyróżniające się rysunki (malunki?)
zostawiają konkurencję daleko w tyle. Zdecydowanie a-must-have dla polskich
fanów. Kiedyś nasze wnuki będą się zabijać za pierwsze wydanie "wczesnego
komiksu Karpowicz" do scenariusza dr Szyłaka. Podobał mi się też "Świat
Kropli".
mykupyku: "Erotyczne zwierzenia". Za graficzną odwagę, za bystre
intelektualne spojrzenie bez nudy.
nique: "Drugie 48 stron". Adler i Piątkowski cały czas pełni
pomysłów nie schodzą poniżej pewnego wysokiego poziomu. Drugie 48 stron
niewiele ustępuje pierwszym.
pookie: "Szminka". Dlatego, że jest jak podła wódka - wali w
mordę, pozostawia uczucie goryczy i niczego nie obiecuje.
Tiall: "Bajki urłackie". Nie czytam wielu Polaków. Tym razem
było bardzo przyjemnie i szczerze się uśmiałem podczas lektury.
wilk: "Szminka". Niestety ubiegły rok był dla polskiego komiksu
słabszy niż 2002. Owszem, mogliśmy przeczytać sporo komiksów z naszego podwórka
ale żaden z nich nie zasługuje na miano rewelacyjnego. Generalnie, kilka
wartych uwagi polskich komiksów wydanych w 2003 r. prezentuje zbliżony,
dobry poziom. Wśród nich postanowiłem wyróżnić komiks Jerzego Szyłaka i
Joanny Karpowicz. Pochwała należy się zwłaszcza scenarzyście za mocny przekaz,
pogłębioną psychikę postaci i ciekawie nakreślone społeczne tło całości.
Także rysowniczka pokazała się od interesującej strony choć nie uniknęła
w swojej pracy błędów. Ufam, że w tym roku ukaże się komiks, który będzie
tak wyśmienity jak chociażby "Mikropolis".
xionc: "Wilq Superbohater 1". Tak naprawdę, to słabo rozróżniam
kolejne tomy Wilqa, traktuję ten tytuł jako cykl na pewnym określonym poziomie.
Wybrałem tom pierwszy, dlatego że był pierwszy i zrobił małą rewolucję na
rynku. Nie oznacza to, że twierdzę, iż kolejne były słabsze.
Najlepszy album zagraniczny wydany w Polsce:
Błendny Komboj: "Strażnicy". Komiks kompletny. Mamy tu zarazem
fascynujący technothriller; filozoficzny kalejdoskop; iście symfoniczny
splot wątków. Klimat zimnowojennej paranoi i humanistyczny optymizm. Po
17 latach od premiery komiks wciąż bez konkurencji, szkoda tylko że Egmont
, zamiast ostatecznie nas w tym utwierdzić, ociąga się z wydaniem trzeciego
tomu.
dasst: "Niebieskie pigułki". Wahałem się pomiędzy "V jak
Vendetta", a "Niebieskimi Pigułkami", ale po namyśle palmę
pierwszeństwa przyznaję temu drugiemu tytułowi. Pisać o uczuciach w taki
sposób aby trafić do czytelnika to rzadko spotykana umiejętność. Frederik
Peeters z pewnością ją posiada.
graves: "Rork - Koziorożec". Album 3 i 4 nieco mnie rozczarowały
w porównaniu z 1 i 2, niedoścignionymi wzorcami. Album 5 to powrót do tego
co lubię u Andreasa. Szczegółowość i skomplikowane rozwiązania scenariuszowe.
Atmosfera tajemniczości, przeczucie, że bohater ma do odegrania w przyszłości
dużą rolę w dziejach wszechświata oraz przeświadczenie, że nie widzieliśmy
jeszcze pełni jego możliwości. To wszystko jest w tym tomie.
hans: "Niebieskie pigułki". Typ komiksu - obyczajowy - który
rzadko gości w naszym kraju. Szkoda, bo jest to piękna, optymistyczna i
po prostu ludzka opowieść. Peeters udowodnił, że poruszając temat AIDS (zdawałoby
się, iż tym bardziej poważniejszy, bo chodzi tu też o dziecko) nie trzeba
popadać w przygnębienie i pesymizm. Doskonały dowód na to, że AIDS nie musi
być wyrokiem.
Kurczak: Co tu dużo mówić, rok nie był przestępny i nie było 29 lutego,
ale dostaliśmy za to "32 grudnia"! Bilal w najwyższej formie,
a komiks ten jest po prostu genialny zarówno w sferze scenariuszowej, jak
i graficznej. Gdybym miał go oceniać zabrakło by mi skali. Takich komiksów
chyba po prostu nie ma. Czasami się wręcz boję, że ten pryśnie niczym bańka
mydlana i zniknie z mojej półki. Czytać go to jakby śnić.
mykupyku: "Niebieskie pigułki". Za ciepłe i mądre opowiadanie
o miłości, za bardzo dobrą kreację bohaterów i ich zachowań, za komiks,
których na naszym rynku bardzo brakuje.
nique: "Niebieskie pigułki". Mój zdecydowany faworyt. Niesamowite
jak Peeters potrafi w prosty sposób opowiadać o poważnych problemach. Ten
komiks jest piękny i wzruszający, wywołuje u czytelnika pozytywne odczucia
i nastraja optymizmem. Oby więcej takich komiksów w Polsce.
pookie: "V jak Vendetta". Wczesnie dzieło Moore'a nic nie straciło
z siły przekazu i choć dziś może wydawać się trochę nieaktualne, nie należy
zapominać, że w czasach, kiedy powstało było ostatnim komentarzem procesów
polityczno-społecznych rządzących światem. Całość znakomicie narysowana
przez Lloyda
Tiall: "Strażnicy". Chociaż część trzecia nie ujrzała jeszcze
światła dziennego w naszym języku, to jednak mimo rozbicia na tomy, ten
komiks należy traktować jako całość. A jest to rzecz wybitna, o czym przekonywać
nie trzeba. "Strażnicy". I wszystko jasne.
wilk: "Rork - Koziorożec". Jako miłośnik twórczości Andreasa
mój wybór wydaje się oczywisty. Ale "Koziorożec" stanowi nie lada
gratkę nie tylko dla miłośników. To perfekcyjnie zbudowany i poprowadzony
komiks, wciągający do ostatniego kadru i jak zwykle narysowany z maestrią
w charakterystyczny dla autora sposób. Album ten jest jeszcze lepszy niż
dwa poprzednie. Jednocześnie, od czasów "Przejść" to najlepsza
praca autora wydana w Polsce. Andreas jak zwykle z wielką swobodą wyciska
z komiksowego medium tyle, ile można i czyni to w iście mistrzowski sposób.
xionc: "Rork - Koziorożec". Hehe, tutaj Was pewnie zaskoczyłem.
Najlepszy scenarzysta:
Błendny Komboj: Alan Moore. Typ artysty, jaki lubię najbardziej: genialny
erudyta i mistrz formy, któremu nie wystarcza sprawne opowiedzenie zajmującej
historii, i który zagadnienie, jakiemu się poświęca, eksploatuje w sposób
absolutny. Niezależnie, czy tematem będzie anarchia, super-bohaterowie czy
portret epoki wiktoriańskiej - Moore nie szczędzi wysiłku aby naświetlić
go od każdej możliwej strony, przyjrzeć się każdemu aspektowi opisywanego
świata i przedstawić w komiksie kompletną wartość myślową zjawiska. Wprawdzie
nie jest to u niego normą absolutną, ale potwierdzającą się pięknie w "V
jak vendetta" i "Strażnikach" - komiksach, których publikację
uważam za jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych ostatnich lat.
dasst: Tutaj sprawa była prosta. Regis
Loisel. Jego "Piotruś Pan" to
najlepsza reinterpretacja tej opowieści jaką widziałem i genialny komiks
w ogóle.
graves: Alan Moore. Nie odkryję nic nowego -to był rok Moora i mnie jako
nieoświeconego (nigdy przedtem nie miałem do czynienie z tym scenarzystą)
jego scenariusze wbiły w ziemię i długo nie mogłem dojść do siebie przywalony
czymś nowym, czego do tej pory u innych scenarzystów nie zauważyłem. Od
tej pory ważniejszy staje się dla mnie w komiksie scenariusz od rysunków
(a było całkowicie na odwrót).
hans: Alan Moore. To, co jest bardzo ważne u scenarzysty - pomysłowość
- u Moore'a prezentuje się wyśmienicie. W 2003 roku otrzymaliśmy od niego
bohaterów dziewiętnastowiecznej literatury w konwencji steampunku, miasto
bez wyjątku zaludnione superbohaterami, totalitarną wizję Anglii i świetnie
przedstawione nowe spojrzenie na etos superbohatera. Nie mogliśmy więc narzekać
na brak ciekawych i pomysłowych scenariuszy - a przynajmniej nie ze strony
Moore'a.
Kurczak: Jak dla mnie zawsze Neil Gaiman, chociaż w tym roku miał ostrą
konkurencję w postaci Moore'a, Stana Sakai i Risso. Jednak nie dali rady
misternie konstruowanym opowieściom o Morfeuszu. Czasami mam wrażenie, że
Gaiman składa swoje historie niczym zegarmistrz. Pomału i z precyzją, tworząc
wspaniałe, harmoniczne konstrukcje.
mykupyku: Neil Gaiman. Za Sandmana.
nique: Stan Sakai. Sakai imponuje mi tym, że przez tyle lat potrafi wymyślać
ciągle bardzo ciekawe historie z jednym bohaterem w roli głównej. Ilekroć
chwytam do rąk komiks z Usagim wiem, że się nie zawiodę, czego nie mogę
powiedzieć o jego głównym konkurencie do tego tytułu Alanie Moorze. Specjalne
wyróżnienie daje Peetersowi, ale jako że wyszedł tylko jeden jego album
- trudno mi go nazwać scnearzystą roku.
pookie: Alan Moore. Czy muszę coś dodawać?
Tiall: Alan Moore. Bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że ten rok
był rokiem Moore'a, chociaż komiksy jego autorstwa zaczęły wychodzić dopiero
w drugim półroczu. Tak się jednak składa, że dostaliśmy do rąk bardzo dobre,
kultowe już historie i nie można obojętnie koło tego przejść.
wilk: Alan Moore. W ubiegłym roku Moore pokonał wszystkich - Christina,
Gaimana, a nawet Andreasa. Autor znakomicie opowiada rozbudowane, poważne
historie (V jak Vendetta), dobrze radzi sobie z tematyką rozrywkową (Liga
nadzwyczajnych dżentelmenów) czy też w końcu umiejętnie plecie intrygę w
drobiazgowy sposób (Strażnicy). Moore doskonale wykorzystuje całe spektrum
formalnych możliwości, które tkwią w komiksie. Jego komiksy zmuszają do
refleksji, rozbawiają, zachwycają pieczołowitością. Nie zmienia tego nawet "niewypał" w
postaci "Top 10". Za cały ten wachlarz doznań należy się Moore'owi
miejsce na podium.
xionc: Alan Moore. To był rok Moore'a, bez dwóch zdań. Nie wypada mi zagłosować
na kogoś innego.
Najlepszy rysownik:
Błendny Komboj: Milo Manara. Są rysownicy-naturaliści, którzy w swych pracach
starają się uwypuklić ludzką brzydotę i nawet osobnika urodziwego narysują
tak, by zaakcentować jakąś skazę na obliczu. Do takich należą Hermann, Bilal
i Loisel. Są też rysownicy-realiści, którzy brzydkich rysują brzydkimi,
ładnych ładnymi, a średnich średnimi - do nich należą m.in. Rosiński i Gibbons.
Natomiast Manarę zaliczyłbym do idealistów: we wszystkim co narysuje, nieważne
czy będzie to piękna kobieta czy dziadek-rozpustnik, jest tyle wdzięku i
apologii życia, że aż chce się staremu Włochowi przychylić nieba za pokrzepianie
serc. Trudno też sobie wyobrazić lepszego kandydata do odtworzenia świata
Felliniego z całą jego feerią fantastyczności i optymizmu. Manara pięknie
rysuje, do tego nastraja pozytywnie, i dlatego typuję go na najlepszego
rysownika nie zawsze szczęśliwego minionego roku.
dasst: Nie przywiązuję dużego znaczenia do rysunków, ale nad pracami tej
osoby nie sposób przejść obojętnie. Juan Gimenez. Kolejne odcinki "Kasty
Metabaronów" kupuję tylko i wyłącznie dla podziwiania prac tego artysty.
graves: Enki Bilal. Każdy kolejny album podoba mi się bardziej. 32 grudnia
to mistrzostwo -samo w sobie. Trylogia Nikopola wydawała mi się (mimo, że
jest naprawdę dobra) nieco przereklamowana. Natomiast nowa trylogia jest
dla mnie dokładnie tym, na co czekałem.
hans: Enki Bilal. Gdyby nie "32 grudnia" Bilal nie pojawiłby
się w tym zestawieniu, gdyż "Zimnym równikiem" mnie nie zachwycił.
Za to jego najnowszy komiks to graficzne arcydzieło. Bilal tworzy swe komiksy
długo i na zakończenie jego drugiej trylogii znowu będziemy musieli poczekać,
ale teraz wiadomo, że warto. Jego malarskie dzieła można oglądać i oglądać.
Kurczak: Tu miałem chyba największe problemy, nie chciałem bowiem wystawiać
w tej kategorii Bilala, który przede wszystkim maluje, a nie rysuje, no
a poza tym tworzy jeden album dwa lata. Ukazało się tyle komiksów ze wspaniałymi
ilustracjami, że ciężko wybrać jednego właściwego. W końcu zdecydowałem
się na Milo Manarę z pobudek typowo męskich. Zresztą wypada skłonić głowę
przy pierwszym legalnym wejściu Mistrza na polski rynek... a poza tym moja
dziewczyna też bez zastanowienia wskazała właśnie jego.
mykupyku: Enki Bilal. Za 32 grudnia.
nique: Enki Bilal. Co tu dużo mówić - Bilal w "Zimnym równiku" i
przede wszystkim "32 grudnia" jest po prostu rewelacyjny i bezkonkurencyjny.
pookie: Enki Bilal. Co prawda, nie jestem do końca przekonany co do kierunku,
w którym zmierza Bilal, ale "Zimny Równik" to wciąż ten sam artysta,
który zachwycił mnie kiedyś "Targowiskiem nieśmiertelnych"
Tiall: Enki Bilal. Niekoniecznie kreska z "Falang Czarnego Porządku",
bardziej ta z "Zimnego równika", ale już na pewno ta z "32
grudnia". Patrząc na te trzy albumy można powiedzieć, że Bilal z rzemieślnika
zamienił się w wirtuoza. Ostatni popełniony przez niego komiks jest po prostu
wyjątkowy od strony graficznej. Piękny, chociaż pokazujący wiele brutalności.
wilk: Milo Manara. To co pokazał w "Dwóch podróżach z Fellinim" jest
istnym majstersztykiem. Pierwszym określeniem jakie wywołuje u mnie hasło "rysunki
Milo Manary" jest "piękno". I nie chodzi mi tutaj wyłącznie
o wizerunki kobiet. Kreska Manary jest wysublimowana, delikatna, z wyraźnymi
odwołaniami do sztuki secesyjnej, a jednocześnie wyraźna. Przy tego typu
rysunkach istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że "zginie", będzie
zbyt delikatna. Na szczęście autor wychodzi tutaj obronną ręką. Dodatkowo
Manara potrafi stosować różne techniki graficzne i zawsze jest to strzał
w dziesiątkę. Przy tym jest profesjonalistą w każdym calu - właściwie nie
popełnia błędów. Wizja świata w wykonaniu Milo Manary to słodycz dla mych
oczu.
xionc: Enki Bilal. Trzy wyśmienite albumy. Styl ewoluuje we wspaniałym
kierunku. Już nie mogę się doczekać zakończenia trylogii.
Najlepsza okładka:
Błendny Komboj: "Szminka". Prosta i efektowna kompozycja; znak
graficzny, który jak hieroglif odnosi nas do tytułu komiksu. Zawartość albumu
nie na każdy gust, ale okładka genialna.
dasst: "Murena - Z Piasku i Krwi". Za czarujący uśmiech
graves: "KKK" 2/20.
To najtrudniejsza kategoria. Wiele okładek jest ładnych, każda w swoim rodzaju.
Kasta Metabaronów -ma bardzo piękne
okładki (Gimenez to świetny artysta), bardzo ciekawe są okładki Wolverine'a
Origin, Blueberry, 30 Dni i nocy, Mureny itd itp... Każda jest szczególna
i piękna -jeśli pasuje do danej serii. To bardzo szeroka kategoria. Spróbowałem
więc czegoś innego - która mnie najbardziej poruszyła, przyciągnęła. No,
cóż :) Zrobiłem zrzut wszystkich okładek z zeszłego roku do html i postarałem
się spojrzeć na wszystkie. Najbardziej rzuciła mi się w oczy właśnie ta
i ją nagradzam (za niecodzienny pomysł z lustrem i bardzo dobrze dobrane
kolory).
hans: "Eden, It's an Endless World!" tom 3. Znakomita okładka
(i wcale nie dlatego, że przedstawia nagą panią;) oddająca klasę Hirokiego.
Po pierwsze, wyborny, cyberpunkowy klimat. Szczegółowość z jaką mangaka
narysował mechanizm cyborga jest godna samego Mistrza Otomo. Po drugie,
design postaci; także bez uproszczeń, bliski realistycznemu. Klasa sama
w sobie.
Kurczak: "Liga Niezwykłych Dżentelmenów"- za czystą, ładną kreskę
O'Neilla, ładną kompozycję, stylistykę zdjęcia grupowego i setki szczegółów
i odniesień ukrytych w scenerii. Szkoda tylko, że na polskim wydaniu nie
widnieje cała, a okrojona wersja.
pookie: "Sandman - Kraina Snu". Właściwie to McKeanowi należy
się wyróżnienie za wszystkie covery Sandmana, ale to właśnie ta zrobiła
na mnie największe wrażenie.
Tiall: "Barbarzyńca". Być może kreska Grzegorza Rosińskiego nie
jest ostatnio tak dokładna, jak kilka lat temu, a kolory nakładane przez
Grazę specjalnie ładne, to jednak ten artysta wciąż potrafi namalować coś
zapierającego dech w piersi. Wzrok Thorgala budzi respekt, a grot strzały
wycelowany niemalże w czytelnika napawa obawą. Wszystko utrzymane w tonacji
czerwieni i czerni. Cudo.
wilk: "Sandman - Kraina snu".
Czysta poezja. Nastrojowe i plastycznie wysmakowane okładki McKeana zawsze
jak ulał pasują do opowieści o władcy snów. Wybrałem
okładkę do tego tomu gdyż jest najbardziej optymistyczna ze wszystkich.
Bije z niej ciepło i błogość spokojnego snu. Bez wątpienia McKean nie jest
zwykłym rysownikiem - jest artystą. Choć w zasadzie nie używam tego słowa,
to w tym przypadku jest jak najbardziej na miejscu
xionc: "Szminka". Dużo było fajnych okładek,
tylko mnie jakoś nie kręci oglądanie plakatów. Mógłbym tu zagłosować na
jakiegoś Sandmana, Green Arrowa lub cokolwiek
innego, ale pomyślałem, że warto tu umieścić jakiś polski akcent, a ta okładka
jest rzeczywiście intrygująca.
Rozczarowanie roku:
Błendny Komboj: "Ghost in the Shell
2". Shirow ma dużą wiedzę
techniczną, ale na komiksiarza to on się nie nadaje. Przypisy całkowicie
przytłaczają epizodyczną fabułkę, na którą składają się strzelaniny, pościgi
i żargon specjalistyczny. Dla osoby zainteresowanej tematem rzecz może stanowić
wartość jako kopalnia wiedzy; czytelnik komiksów powinien raczej sięgnąć
po "Eden".
dasst: Coraz częstszy zwyczaj rozbijania
grubych komiksów na kilka mniejszych albumów. Dla wydawnictw tak jest wygodniej, dla czytelnika niekoniecznie.
Nie wspominając już, że cienkie zeszyty nie wyglądają najładniej na półce.
graves: PR i SKA -Blueberry. Wiązalem z tym wydawnictwem dużo nadziei,
ale niestety nie dane mi będzie poznać kontynuacji Blueberrego, pewnie jeszcze
przez wiele lat. Skoro nikt nie chce wydawać Moebiusa, to myślałem, że chociaż "wczesnego" Moebiusa
będzie dane nam poznać. Poza tym westernów komiksówych nigdy u nas nie było
zbyt dużo. I widocznie nie będzie. A szkoda...
hans: reglamentacja hitów. Mamy tu do czynienia z pewnym kuriozum. Wydawnictwa
mając w ręku upragnione licencje na doskonale przyjęte przez Polaków hity
z zagranicy, wydają je tak rzadko, że wydaje się, iż o nich zapomniały.
Co z (m.in.) "Transmetropolitanem", "Kaznodzieją", czy "Rorkiem"?
Przypadek komiksu Andreasa jest szczególny, gdyż Motopol nie wydaje niczego,
co mogłoby jego brak w jakimś stopniu zrekompensować. A w kolejce czeka
jeszcze seria odpryskowa, "Koziorożec", która może popłynąć na
fali popularności "Rorka" i inne komiksy Andreasa
Kurczak: Jeśli chodzi o komiksy? Dużo się spodziewałem po szumnie zapowiadanej "Splątanej
Sieci" a w końcu otrzymałem niestrawną papkę. Jeżeli chodzi o wydawców,
to zawiódł mnie Egmont tym, że zamiast lansować Kaznodzieję i Sandmana wydał
po 2-3 tomy i zapomniał.
mykupyku: "Piekielne wizje". Za miałke historie pozbawione ducha
grozy, za zaprezentowanie w niektórych shortach koszmarków graficznych,
za zmarnowanie całkiem ciekawego pomysłu - a zapowiadało się tak dobrze.
nique: Zaprzestanie wydawania przez
Egmont Titeufa i Sprytka.
pookie: "Wrzesień". Miał być głos braci komiksowej w tak ważkiej
kwestii, jaką jest wojna, a wyszedł zbiór bardzo przeciętnych historyjek.
Tiall: załamanie się polityki wydawniczej Siedmiorogu. "Aldebaran" był
jedną z lepszych serii i szybko wyzionął ducha, a przyszłość fantastycznej "XIII" nie
jest pewna
wilk: Tempo wydawania "Rorka" przez wydawnictwo Twój Komiks.
Ubiegły rok oszczędził nam na szczęście dramatycznych rozczarowań. Było
jednak kilka mniejszych, o których w tym miejscu warto wspomnieć: zaprzestanie
wydawania komiksów przez wydawnictwo Siedmioróg (żal zwłaszcza zapowiadanych "Kronik
czarnego księżyca"), kontynuacja "Wiecznej wojny" - "Wieczna
wolność", "Top 10", brak klasyków komiksu - Moebiusa, Schuitena,
Cazy, Druilleta i innych. Wśród tych rozczarowań prym wiodło wydawnictwo "Twój
Komiks" ze swoją polityką wydawania serii "Rork". Ukazał
się bowiem tylko jeden tom tego cyklu. Fakt ten rozczarowuje i dziwi jednocześnie,
zważywszy że Rork to najlepiej sprzedająca się seria tego wydawnictwa.
xionc: Siedmioróg. Wiązałem z tym wydawnictwem duże nadzieje, a tu takie
zejście ze sceny w najgorszym z możliwych stylów. Parę rozgrzebanych serii,
wściekli czytelnicy, roztaczający się smród. Siedmioróg stracił w moich
oczach wszelką wiarygodność. Nie pożyczyłbym tym ludziom na piwo. |