|
The
Tragical Comedy Or Comical Tragedy Of
MR. PUNCH
Długo
zbierałem się do napisania tego tekstu. Tak naprawdę nie wiedziałem za bardzo,
co chcę o nim napisać. Przed lekturą sprawa wydawała mi się prosta. Przeczytam,
pozachwycam się, skrobnę parę słów i będzie po krzyku. Ale teraz... Teraz
mam wrażenie, że czego nie napiszę i tak to nie będzie miało znaczenia.
A to dlatego, drogi czytelniku, że skoro masz przed sobą słowa, które napisałem,
to prawdopodobnie interesujesz się komiksem. Nawet bardzo. Istnieje wręcz
ogromne prawdopodobieństwo, że jesteś FANEM, bo KZ dociera głównie do fanów
dymków. A w takim razie nazwiska Dave'a McKean'a i Neil'a Gaimana coś Ci
mówią. Prawdopodobnie są dla Ciebie czymś w rodzaju synonimów geniuszu,
lub przynajmniej bardzo dobrego kunsztu. I tu tkwi problem.
Czym właściwie jest Mr. Punch? Na pewno nie
jest to komiks, do jakich przywykliśmy. Na pewno jest to historia głęboka,
skomplikowana i skłaniająca do głębszych przemyśleń. Na pewno jest to popis
niebanalnej techniki ilustrowania. Na pewno jest to opowieść, którą większości
z polskich czytelników będzie trudno zrozumieć. Już śpieszę wyjaśnić czemu.
W swej podstawowej warstwie fabularnej jest
to opowieść dorosłego wspominającego pewien okres swego dzieciństwa. Wszystkie
fakty widzimy tak jak je zapamiętał, oczami dziecka, poprzez filtr jego
percepcji, zrozumienia i czasu, który zaciera niektóre szczegóły. Chłopiec
ten wspomina sekrety swojej rodziny i pewne sprawy, które pozostawały w
cieniu. Niedostępne dla niego, kiedy był zbyt młody, ukryte na zawsze, teraz
gdy już odeszło pokolenie jego dziadków i starych wujów. I z tej strony
jest to jasne.
Jednak drugą linię fabularną opowieści tworzą
fragmenty przedstawienia kukiełkowego Mr. Punch and Judy. I bez zrozumienia
tej drugiej warstwy czytelnikowi łatwo umykają pewne odwołania, paralele,
analogie nadające głębszy sens głównej osi opowieści. A bądźmy szczerzy:
mało który polski fan komiksu słyszał o bardzo popularnej w Wielkiej Brytanii
satyrycznej historii Pana Ciosa (punch- z ang. Cios), nie mówiąc o znajomości
tejże. Tymczasem w Wielkiej Brytanii ta historyjka jest czymś znanym każdemu
dziecku. Mają tam gadżety z Panem Ciosem, zjazdy wielbicieli Pana Ciosa,
a nawet 9 maja doroczne święto urodzin Pana Ciosa, które wzięło się stąd,
że w tym dniu w 1662 roku odnotowano pierwszy udokumentowany spektakl z
Panem Ciosem! Nie mówiąc już o tym, że ludzi wykonujących to jednoosobowe
przedstawienie kukiełkowe Anglicy nazywają z szacunkiem Profesorami.
Tak więc jeżeli nie chcecie czytając ten
komiks poczuć się jak Brytyjczyk znajdujący w swojej lekturze odwołania
do postaci Chałabały, czy Syrenki Warszawskiej, tudzież innego Szuwarka
doedukujcie się trochę w tej kwestii. W sieci można znaleźć setki stron
poświęconych tym zagadnieniom, analizom i postacią, proponuje zacząć od
www.punchandjudy.com .
Od strony graficznej ciężko coś komiksowi
zarzucić, właściwie nie wyobrażam sobie, by można to było zrobić lepiej.
McKean to świetny plastyk i dlatego też niektóre kadry to maleńkie dzieła
sztuki. Szeroki wachlarz technik będących na usługi tego autora pozwala
mu wycisnąć przyzwoite i przyciągające oko plansze z nawet dającego tak
małe pole do popisu komiksu jak ten. Typowe dla tego artysty kolaże to nie
wszystko. Oprócz wykorzystania zwyczajnych zdjęć, różnych stylów malowania
i rysowania dostajemy jeszcze faktyczny kukiełkowy szoł imitujący wszystkie
spektakle przedstawione w komiksie. Na pewno niektóre sceny i widoki (chłopiec
ubierający kukiełkę krokodyla na rękę, czy przerażający dziadek w szale)
zapadną Wam w pamięć, ale mimo wszystko, gdy już skończycie... Zobaczycie,
że to po prostu nie to. To nie jest McKean, którego znacie z Arkham Asylum,
Wolves in the Walls, czy Stardust. To jest jego słabsza, spokojniejsza wersja
i to nie z winy grafika, który świetnie sprawdza się w oddawaniu psychodeliczno-fantastycznych
klimatów.
Problemem jest scenariusz, gadające głowy
i brak scen pozwalających na fajerwerki, "efekty specjalne" i
śmiałe eksperymenty.
Właśnie dlatego tak ciężko mi ocenić ten
komiks, a Kizior w ogóle zrezygnował i nie pojawił się tutaj, żeby dać znać,
co myśli. Z jednej strony mamy do czynienia z dwoma świetnymi twórcami,
co czuć w ilustracjach i pieczołowicie dobranej fabule. Z drugiej komiks
jest trudny do zrozumienia, mało porywający, zbyt spokojny i niezbyt poruszający,
a wcale nie taki śliczny, żeby wracać do niego z utęsknieniem.
To nie jest zły komiks, ale z pewnością nie
jest to pozycja, która zbierze wielkie laury w naszym kraju, może właśnie
dlatego Mag zdecydował się przełożyć jego wydanie na październik, a w pierwotnie
zapowiadanym kwietniu wypuścić Wolves in the Walls. Gdybym to ja był odpowiedzialny
za decyzje wydawnicze przesunąłbym jego publikacje nawet o dwa lata i wydał
w międzyczasie inne prace tego duetu, tak by ugruntować nazwisko Gaimana
i McKeana w głowach Polaków, którzy będą musieli za taki album wyłożyć grube
pieniądze, bo sądząc na oko nie mniej niż 50-60 zł.
Zastanówcie się dobrze zanim po niego sięgnięcie,
bo za te pieniądze można dostać z pewnością kilka ciekawszych pozycji. Ja
go kupię, ale Wy pamiętajcie, że nikt Was nie namawia i jeżeli wydacie te
parę złotych, to tylko na własną odpowiedzialność.
Paweł "Kurczak" Zdanowski
Tytuł oryginału: The Tragical Comedy Or Comical Tragedy Of MR. PUNCH
Scenariusz: Neil Gaiman
Rysunki: Dave McKean
Wydawca pierwszego wydania: Victor Golancz Limited
Data wydania oryginału: 1994
Polski wydawca: Mag
Data wydania: prawdopodobnie 10.2004
Liczba stron: 100
Format: A4
Druk: kolorowy
|
|