|
Wydrążone
światy
"Terres
Creuses" (co na polski można przetłumaczyć właśnie jako "Wydrążone
Światy"), to seria autorstwa braci Luca i Françoisa
Schuiten'ów.
Drugiego z panów mieliście już możliwość poznać przy okazji dwuczęściowego
artykułu dotyczącego serii "Mroczne Miasta", opublikowanego
w KZ#24 i KZ#25 (czyli tym, który właśnie czytasz). Tak przy okazji, warto
wspomnieć, że nazwisko to jest pochodzenia skandynawskiego i wymawia się
jako "Scojten" - podziękowania za informację dla Jarka
Obważanka.
Trylogia którą chcę dzisiaj przedstawić, powstała nieco wcześniej niż "Miasta" i
o ile mi wiadomo, jest jednym z pierwszych dokonań na polu komiksowym,
jeśli chodzi o Françoisa Schuitena. Jednak już tutaj widać, jak wyśmienitym
artystą jest ten twórca. Wiele kadrów z "Wydrążonych Światów",
powiększonych i oprawionych w ramy, mogłoby z powodzeniem znaleźć swoje
miejsce na ścianach wielu galerii sztuki. Seria ta składa się z trzech
albumów zatytułowanych kolejno: "Carapaces", "Zara" oraz "Nogegon".
Pierwszy z nich to zbiór nie połączonych ze sobą opowiadań, które nie
mają też żadnych koneksji z wydarzeniami z dwóch następnych części serii.
Natomiast "Zara" i "Nogegon" są połączone ze sobą
postaciami głównych bohaterek (Olivii i Nelle). Wspólnym mianownikiem
całej trylogii jest to, że wydarzenia w niej przedstawione rozgrywają
się w światach systemu planetarnego, znanego właśnie jako tytułowe Terres
Creuses. Każdy z tych światów ma swoją własną, unikalną specyfikę, w której
objawia się pomysłowość autorów.
Carapaces
Jak już pisałem, jest to zbiór niepowiązanych ze sobą fabularnie opowiadań,
przeplatanych, a może raczej spajanych w całość, wątkiem podróży skrzydlatych
Fanelli (Fanelles) - stworzeń wyglądających jak istoty ludzkie obdarzone
skrzydłami, które przelatują nad miejscami, w których rozgrywają się poszczególne
opowiadania. Album kończy się zresztą przylotem Fanelli do opuszczonego
miasta, pozostawionego przez wysoko rozwiniętą cywilizację, gdzie w powietrzu
odbywają się ich gody. Każde z miejsc w których rozgrywa się akcja opowiadań
określone jest częstotliwością materializacji, współrzędnymi geograficznymi,
a także za pomocą czasu standardowego...
Pierwsze, tytułowe opowiadanie opisuje zrujnowane, pokryte metalem i metalowymi
odpadkami ziemie opanowane przez owady, gdzie istoty ludzkie mogą żyć tylko
dzięki ochronnym pancerzom pokrywającym całe ciało. Poznajemy tu dwoje młodych
ludzi, którzy w swoich dziwnych, czarnych pancerzach wyglądają jak androidy.
Młodych łączy uczucie i, co jest przecież naturalne, pragną wzajemnej, cielesnej
bliskości. Jednak przeszkadzają im w tym ochronne skorupy. Decydują się
więc, wbrew wymogom bezpieczeństwa, na ich zdjęcie i wtedy, po raz pierwszy
w życiu, mogą poczuć nawzajem swoje ciepło i dotyk tej drugiej osoby. Jednak
za złamanie zakazu, przyjdzie im bardzo szybko zapłacić najwyższą cenę...
Właśnie do tego opowiadania odnosi się obrazek z okładki albumu, na którym
widać kobietę, pozbywającą się swojego pancerza.
Drugie opowiadanie to "La Debandade". Jest to historia mężczyzny,
który ulega niezwykłej metamorfozie. Jego ciało zaczyna się rozdzielać (bezkrwawo)
na plastry i sześciany. Fabuły nie ma właściwie co opisywać - ot, tytułowy
bohater jedzie na rowerze i zaczyna doświadczać niezwykłych zaburzeń związanych
ze swoim ciałem. Potem kłóci się z dziewczyną i ponownie jadąc na rowerze,
zostaje uniesiony (w kawałkach) przez wiatr. Co prawda w opisie brzmi to cokolwiek
dziwnie, a już na pewno banalnie, jednak kiedy czyta się, a właściwie ogląda,
nie sposób jest się oprzeć graficznemu urokowi tej opowieści. Mamy tu bowiem
przepiękne kadry, z których niemal każdy, powiększony, mógłby zostać wystawiony
w galerii. Dzięki temu całość prezentuje się jak piękny i dziwny sen - tak
ja to przynajmniej odbieram...
Trzecie opowiadanie to "Crevasse". Dowiadujemy się tutaj jak
niespodziewanie, podczas pikniku pod drzewem, na którym przebywa kilkoro
mężczyzn i kobiet, nagle w ziemi otwiera się szczelina, do której wpada
młoda Jeannette. Na pomoc dziewczynie rusza jej ukochany, wykorzystując
wiadro z pobliskiej studni, zamocowane na linie. Pod ziemią ze zdziwieniem
odkrywa on dziwną biomaszynę, która gwałci jego ukochaną by pozyskać jej
energię życiową. Niezwykły stwór okazuje jednak dobrą wolę i wypuszcza obydwoje
młodych ze swej siedziby, ofiarowując im nawet niezwykły prezent - dziwne
łoże. Młodzi znajdują swój mały raj padając sobie w ramiona na niezwykłym
darze w przezroczystej, szklanej altanie. Są szczęśliwi i dochodzi między
nimi do fizycznego zjednoczenia. Nie zdają sobie jednak sprawy, że zostali
podle oszukani przez stwora, który oferował im niezwykły prezent, bowiem
stało się tak, że ich bliskość i fizyczne uniesienia miały być faktycznie
dla biomaszyny źródłem nowej energii, której przekaźnikiem stało się łóżko.
Przyznam szczerze, że jest to nieco dziwny pomysł na opowiadanie, jednak
czy nie widzieliśmy już w komiksie, książkach czy filmach jeszcze bardziej
zakręconych pomysłów? Podobnie jak w "La Debandade", także i tutaj
klimat opowieści świetnie budują rysunki stworzone przez Françoisa Schuitena.
Czwarte opowiadanie to "Echantillon". Zajmuje ono tylko dwie
strony. Widzimy tu pana w zbroi, który jedzie sobie na koniku przez las
i dociera do kamiennego kanionu bez wyjścia, z którego zostaje wciągnięty
za pomocą wiązki energetycznej na pokład latającego statku... i tyle...
powiem szczerze, że naprawdę nie wiem co autorzy mieli na myśli. Może ma
to jakieś alegoryczne przesłanie, albo coś w tym rodzaju, ja jednak tego
kompletnie nie łapię. Może ktoś kiedyś mi wyjaśni o co tam chodziło, jednak
na dzień dzisiejszy jestem skłonny stwierdzić, że jest to najgorsze opowiadanie
z całego albumu, które znacząco odstaje od reszty i to niestety "in
minus"...
Ostatnim opowiadaniem, które jednak stanowi zasadniczą część albumu jest "Le
tailleur de brume" (Krawiec mgły). Opowiada ono o tym, jak wioskowy
krawiec (a jednocześnie utalentowany rzeźbiarz), tworzy rzeźbę na podobieństwo
najpiękniejszej w wiosce kobiety, w której jest zakochany. Ona jednak, jak
to często w tego rodzaju bajkach bywa, kocha już innego. Wkrótce na osadę
opada tytułowa mgła, co przynosi wiele komplikacji w życiu zakochanego rzeźbiarza/krawca.
Historia ta rysowana jest już w bardziej komiksowym stylu niż poprzednie
opowiadania z tego albumu. Jest to taki sam styl, w jakim zostały stworzone
dwa następne albumy trylogii. Warto tu jeszcze wspomnieć o ciekawym wprowadzeniu
do opowiadania stworzonym w formie pseudo dokumentacji technicznej, opisującej
zabudowę osady (bardzo szczegółowe projekty architektoniczne).
Zara
Tytuł albumu to jednocześnie nazwa
planety, na której rozgrywają się opisane w tej opowieści wydarzenia.
Zara jest tak naprawdę dwoma światami w jednym.
Mamy tu Zarę, z której pochodzi Olivia, gdzie ludzie muszą cały czas
podróżować, podczas gdy pusta sfera, we wnętrzu której żyją obraca się nieustannie;
jest też Zara, z której pochodzi Nelle, i której mieszkanki tkwią w środku
nie
poruszającej się sfery, oddzielonej od świata Olivii wielką "rozpadliną".
Ponadto w świecie Olivii współistnienie obok siebie osobników przeciwnej
płci nie jest
niczym szczególnym, tymczasem mieszkanki drugiej części Zary uważają
mężczyzn za swoich śmiertelnych wrogów, chwytają ich tylko czasem
(kiedy panowie
przeprowadzają kolejne wyprawy na ich terytoria) po to, aby wykorzystać
jako bezwolnych
reproduktorów.... Jak więc widać, głównym tematem tego albumu są
przeciwieństwa. Aby dodatkowo
odróżnić od siebie części Zary, autorzy zastosowali zabieg graficzny
polegający na tym, że obydwie części planety przedstawiane są w
odmienny sposób. Otóż
świat Olivii ukazywany jest w czerni i bieli, natomiast kraina, w której
żyje Nelle (gdzie rozgrywa się większa część albumu) przedstawiona
jest w pełnym
kolorze.
Olivia trafia tam, kiedy zmęczona ciągłym podróżowaniem odłącza się od
swej grupy i postanawia pozostać na dłużej w jednym miejscu, a potem "spada" na
wewnętrzną Zarę. Co prawda pomysł z dwoma sferami, z których jedna znajduje
się w drugiej jest kompletnym absurdem w realnym świecie, jednak sama idea
jako taka jest całkiem ciekawa. Z kłopotów częściowo pomagają Olivii wybrnąć
skrzydlate Fanelle (które pojawiły się już w pierwszym albumie serii). O
ile jednak Fanelle ze świata Olivii są piękne i tajemnicze jak te przedstawione
w albumie "Carapaces", to ich odpowiedniki z drugiej krainy są
odpychające i bardziej przypominają zwierzęta, niż ludzi. Sama fabuła tego
albumu, podobnie zresztą jak całej serii, nie jest może zbyt wartka czy
porywająca, jednak komiksy z cyklu o Wydrążonych Światach mają swój specyficzny,
niepowtarzalny klimat budowany dzięki niezwykłym, pięknym rysunkom Françoisa
i oryginalnym pomysłom Luca. To połączenie sprawia, że seria jest naprawdę
oryginalna i zdecydowanie "wyróżnia się z tłumu" innych, francuskojęzycznych
produkcji komiksowych.
Nogegon
Bohaterka poprzedniej części (Olivia) przenosi się z Zary na planetę o nazwie
Nogegon. Przyciąganie jest tutaj 32 razy mniejsze niż na Zarze i dzięki temu
jednym skokiem możne przebyć odległość około 100 kroków. Tego i jeszcze innych
ciekawych faktów dowiadujemy się z pamiętników Olivii, z których pochodzą
wzmianki, rozdzielające poszczególne rozdziały albumu. Druga z bohaterek "Zary" Nelle,
także trafia na Nogegon w poszukiwaniu swojej przyjaciółki. Podążając jej
śladami, Nelle odkrywa w końcu, że sama wpadła w pułapkę symetrii Nogegonu....
Tematem przewodnim "Zary" były przeciwieństwa. Natomiast w przypadku "Nogegonu" jest
nim właśnie symetria. Jak nie trudno zauważyć, już sam tytuł jest symetryczny,
czytany bowiem wspak brzmi tak samo jak czytany w standardowym porządku.
Jednak to nie koniec. Także cała opowieść, układ stron w albumie, a nawet
układ poszczególnych kadrów na odpowiadających sobie stronach jest symetryczny.
Podobnie jest z mieszkańcami Nogegon'u, którzy mają na przykład symetryczne
imiona, na tej planecie wszystko jest bowiem podporządkowane prawom symetrii.
Odnośnie symetrii stron, to nie jest tak, że François Schuiten narysował
sobie połowę albumu,
a potem skopiował drugą połowę w lustrzanym odbiciu. Druga połowa, tak samo
jak pierwsza została bowiem narysowana od zera i co prawda opowiada drugą
część opowieści, ale jednak w taki sposób, że symetria całości zostaje zachowana.
A jednak, co ciekawe, historia cały czas rozwija się liniowo... Dla porównania
zamieszczam 2 strony pochodzące z tego albumu - 14 (licząc od początku),
oraz 14 (licząc od końca). Widać na nich symetrię zarówno w kompozycji kadrów
jak i wydarzeń tu przedstawionych. Jeśli ogląda się ten album od tyłu to
okazuje się, że nawet strona z metryczką jest umieszczona symetrycznie do
tej, którą możemy znaleźć na początku albumu. "Nogegon" jest czymś
niepowtarzalnym, jest to opowieść, którą można studiować jeszcze długo po
przeczytaniu, oglądając album i odnajdując kolejne szczegóły świadczące
o jego symetryczności.
Podsumowując uważam, że cała trylogia o Wydrążonych światach jest dziełem
ciekawym i wartym uwagi, szczególnie dla czytelników lubiących opowieści
graficzne z kraju wina i żab :. Jeśli nawet nie spodoba się wam w niej fabuła,
to warto zobaczyć te albumy chociażby ze względu na świetne rysunki Françoisa
Schuitena. A tak swoją drogą, to utalentowana rodzinka ci Shuitenowie....
Tomek "aegirr" Brzozowski
|
|