|
"Rising Star" cz. 1
Sto
trzynaścioro dzieci zostało obdarzonych mocą. Wiele lat później z tej
gromady pozostał tylko jeden. Ktoś zabił pozostałych. Ktoś, kto znał ich
słabe strony i ograniczenia. Czy był to jeden z nich?
Dobry komiks, podobnie jak film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi,
a potem napięcie ma wzrastać. W przypadku "Rising Stars" zamiast
wstrząsów mamy uderzenie kuli światła w niewielką amerykańską miejscowość,
nie zmienia to jednak faktu, że ze strony na stronę sytuacja zagęszcza się
coraz bardziej. Tajemnicze wydarzenie nie pozostało bowiem bez konsekwencji.
Wszystkie dzieci znajdujące się w łonach matek zostały odmienione. Niektóre
mogły latać, inne dysponowały super siłą, telekinezą, umiejętnością rozmawiania
ze zmarłymi, rozpalania ognia za pomocą jednego słowa...
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że takie zdolności to spełnienie marzeń.
Na przykład taka niezniszczalność. Czy nie było by wspaniale mieć wokół
siebie
energetyczną tarczę, chroniącą przed wszelkimi fizycznymi zagrożeniami? Ale
co jeżeli taka niewidzialna osłona nie tylko zabezpiecza nasze ciało ale
równocześnie całkowicie odcina nas od bodźców zewnętrznych? Żyć i nie
móc nigdy poczuć dotyku
drugiej osoby, zimna śniegu, miękkości trawy... Posiadanie super mocy pod
takim warunkiem przestaje być kuszącą perspektywą prawda? Peter Dawson
nie miał jednak
wyboru. Był jednym ze stu trzynaściorga, jednak nie zrobił kariery, nie wiódł
życia super - bohatera. Był niezniszczalny, a jednak go zabito. Jak? O tym
przekonajcie się już sami.
"Rising Stars" to opowieść stworzona przez Michaela Straczyńskiego,
odpowiedzialnego między innymi za scenariusz do telewizyjnego serialu SF "Babilon
V", czy komiksu "Midnight Nation". Tych którzy mieli okazję zapoznać
się z jego twórczością do zakupu komiksu zachęcać nie trzeba. Inni, nie mający
jeszcze ze Straczyńskim do czynienia, z pewnością nie poczują się rozczarowani.
Dostaliśmy bowiem komiks, który ciężko określić mianem lekkiego i przyjemnego,
ale równocześnie jego lektura nie wymaga aż takiej koncentracji jak w przypadku "Strażników" (z
których zresztą zaczerpnięto przewodni motyw). Wyraziste postacie, sprawnie napisane
dialogi i monologi sprawiają, że pomimo powolnego rozwoju akcji nie można narzekać
na nudę. Pytania, które pojawiają się w pierwszym numerze są na tyle nurtujące,
że natychmiast po skończeniu lektury ma się ochotę przeczytać ciąg dalszy. Pozostaje
mieć nadzieję, że będzie tak przez wszystkie odcinki serii.
Rysunki Keu Cha może i nic wyjątkowego nie prezentują, ale na pewno
stoją o niebo wyżej niż te z np. "Darkness". Są dynamiczne, koncentrują
się głównie na pierwszym planie, jednak artysta zadbał o to, by za tło
nie robiły
jedynie kolorowe plamy. Mimo, że żaden kadr nie przyciągnął mojej uwagi
na dłużej, to ogólne wrażenia estetyczne były całkiem przyjemne.
To dopiero początek serii i na jego podstawie trudno wyrokować o całości,
jednak po tym co zobaczyłem jestem dobrej myśli. Wierzę, że Straczyńskiemu
nie zabraknie
pomysłów i jeszcze kilka razy zaskoczy czytelnika. Pozostaje mieć tylko
nadzieję, że wydawcy starczy determinacji by doprowadzić serię do końca,
a czytelnikom
funduszy na zakup kolejnych części.
Łukasz Abramowicz
"Rising Stars" część 1
Scenariusz: J. Michael Straczynski
Szkic: Keu Cha
Tusz: Jason Gorder
Kolory: Liquid!
Tłumaczenie: Orkanaugorze
Wydawca: Mandragora
Data wydania: 03.2004
Wydawca oryginału: Image Comics - Top Cow
Data wydania oryginału: 1999
Liczba stron: 48
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: salony prasowe
Cena: 14,50 zł |
|