|
"Hellboy Jr."
Hellboy
Junior TPB - to nowa antologia (w Polsce modne ostatnio) zawierająca 14
historii (liczyłem na palcach, jednocześnie kartukując, zatem reklamacji
nie uwzględniam), zarówno krótkich - jedno czy kilku planszowych, jak i
prawie zeszytówek (tutaj stosowałem metodę "na oko"). Pomysłodawcą
przedsięwzięcia jest scenarzysta niemal wszystkich opowieści - Bill Wray
(zna ktoś?). Powymyślał je sobie, a rysownicy w większości zrealizowali
już ładnych parę lat temu - 1997 - 99 (znaczy lata takie same jak inne,
ni ładne ni brzydkie - no ale tak się mówi). Czemu tyle leżakowały, niczym
dobre wino? Hmm... zapewne dlatego, że raczej "wielkie wino" to
nie jest i edytor wolał serwować czytelnikom inne alpagi, tfu - komiksy.
Postawmy sobie kilka pytań: Czy antologia jest spójna? Czy jest oryginalna?
Czy jest dobra? Czy oddaje ducha Hellboya? Czy wzbudza emocje? I teraz spróbujmy
nie odpowiedzieć na żadne z nich, jak na dobrą recenzję przystało (tutaj
nie podam przykładów, bo szanujący się recenzent się nie zna). (Swoją drogą
- to nie meczą was te ciągłe nawiasy i prostackie żarty? Jeśli tak, to sama
antologia też was zmęczy, bo humor króluje tam prostacki, a pomysły niczym
z nawiasów powtykane jak wibratory w... materię antologii).
Mignola narysował 3 kawałki - niezłe, absurdalne i w miarę oryginalne.
Nawet się uśmiechnąłem jak Hellboy Jr. dostał z metalowej kaczki w łep,
albo popierdalał
(tak tak, to słowo matko bosko lepperosko adekwatne) autem w dal. W
tych kawałkach Mignola jest, jest też duch Hellboya. Lekko i głupio,
ale nie
dosłownie, bo ciut absurdalnie i na wesoło, z dystansem do opowieści
i bohatera, jak w opowiadaniach z dorosłym Hellboyem (łaaaaa, zapomniałem
- ta antologia
opowiada o Hellboyu małym, z pieluchom w okolicach prostaty i bez kariery
jeszcze ku chwale ojczyzny).
2 kawałki machnął Dave Cooper (tutaj jego komiks opisałem w KZ).
Cooper na kredzie i w kolorze pysznie wygląda i będę nieobiektywny: bardzo
dobre kawałki panie Cooper, normalnie kuper aż podniosłem z krzesła
jak pan rzyga na kilometr wyrysował i na dwa kadry zarazem, a potem
te odjazdy
po pańskich nieodzownych grzybkach halucynogenkach, palce lizać. Cooper
naćpał Hellbojka jak stodołę i nawet morał był pod koniec: (wolne
tłumaczenie) "I
pamiętaj [mówi diabeł główny do Hellbojka]: narkotyki są złe! Trzymaj się
mordowania i torturowania jak reszta diabłów." Dave rysuje z manierą
kształty niezwykłe, nieco trąci to Corbenem i wygląda bardzo dobrze. Fabularnie
niezłe.
Jest jeszcze w antologii historia, której (jak mniemam) edytor tak
się przestraszył, że zamiast Hellboyka występuje tam... kaczka.
Pewnie nie
wypadało, żeby
sam Hellboy bzykał własną matkę. Taki scenariusz.
To nie jedyna opowieść bez Hellboya - jest jeszcze płaska wołowina
(albo inna sztuka mięsa) i jakaś poczwara z mordą alieno-jeża
i miś, i duszek.
Wray wyszedł z założenia, że opowiadanie o odmieńcach jest zbieżne
z duchem Hellboya. Średnio się to udało - nawet czasem jaja są,
ale bez
chrupiącego
bekonu, a same jaja mi nie smakują.
Jest też historia Hellboy vs. Hitler (Lepper pozdrawia swojego
idola) - bzdurna jak polska polityka wewnętrzna. No, ale dwóch
idoli w
jednym shorcie
na pewno robi wrażenie popkulturowe, szkoda że pomysłu zabrakło.
Dobra ta recenzja jest już i tak za długa, jak to idzie? Aha
- więcej historii nie pamiętam, za wszystkie historie bardzo
żałuje
i proszę
o naukę, pokutę
i rozgrzeszenie.
Adam "mykupyku" Gawęda
scenariusz/rysunki: Glenn Barr, Dave Cooper, Mike Mignola, Kevin Nowlan,
Hilary Barta,
Stephen DeStefano, Bill Wray, Pat McEown, Dave Stewart, John Costanza
wydawca: Dark Horse Comics, styczeń 2004
cena: $14.95
liczba stron: 120
Kolor, miękka okładka
|
|