"Dotrzymałem postanowienia"

- wywiad z Jarkiem Składankiem

KZ: Wydawcą bywasz, czy nim jesteś? Jaki jest Twój związek z komiksem?

Jarek Składanek: Mój związek z komiksem ma tak naprawdę wiele twarzy. Z jednaj strony, z racji wykonywanego zawodu (grafik komputerowy, operator dtp) i pracy w studiu graficznym Pozytyw, współpracującym z wydawnictwami komiksowymi (Egmont, kiedyś również TM Semic i inne) mam okazję pracować w zespole biorącym udział w przygotowywaniu szeregu publikacji, które trafiają na nasz komiksowy rynek. Uczestniczyłem w przygotowaniu wielu reedycji komiksowych wydawanych przez Egmont, m.in. Tadeusza Baranowskiego, Bohdana Butenko, Bogusława Polcha, Szarloty Pawel, Papcia Chmiela, Przemka Truścińskiego i wielu innych znamienitych autorów. Bodaj największym projektem, którym mam okazję zajmować się od początku jest reedycja całej serii komiksów o Kajku i Kokoszu Janusza Christy, a także innych komiksów tego zacnego autora (w tym również antologii, która ukaże się w maju). Ponadto brałem udział w wielu innych komiksowych projektach, takich jak antologie o kapitanie Żbiku (I co dalej kapitanie?, Wesoły finał), Komiks kontra Aids, czy Manga po polsku i wiele innych.
Myślę, ze miałem okazję przygotowywać do druku już blisko setki tytułów komiksowych.

Z drugiej strony namiętnie kolekcjonuję komiksy i rzeczy związane z komiksem (moi ulubieni autorzy to: Tadeusz Baranowski i Bohdan Butenko).

Jednak mój najbliższy związek z komiksem mam poprzez Kulturę Gniewu ­ hobbystyczne mini-wydawnictwo, publikujące niezależne, niksonakładowe albumy komiksowe. Do tej pory Kultura Gniewu, we współpracy z wydawnictwem Zin Zin Press wydała już blisko dwadzieścia takich publikacji.
Jak więc widać komiks zajmuje w moim życiu całkiem sporo miejsca.

KZ: Jak to jest z wydawaniem komiksów w Polsce?

J.S.: Z pozycji kogoś, kto prowadzi małe, niezależne wydawnictwo ciągle jest to okres euforii, radości z wydawania komiksów i nadziei...

KZ: Co to właściwie "polski underground"? Kiedyś bunt, punk, anarchia, a teraz?

J.S.: Dla mnie zdecydowanie sztuka. Po wydaniu starych komiksów Pały i Dąbrowskiego i najnowszych produkcji Prosiaka, kierunek, w którym chciałbym aby zmierzała kultura gniewu wytyczają takie nazwiska jak Rebelka, Koza, Niewiadomski, Sznejder, no i oczywiście Owedyk (Prosiak). Cały czas jestem otwarty również na propozycje innych autorów.

KZ: Pamiętasz jak to się zaczęło? Pierwszy komiks, który wydałeś?

J.S.: Oczywiście, był to Zakazany Owoc Darka Palinowskiego. Może trudno będzie w to dzisiaj uwierzyć, ale przygotowywałem się do wydania tego komiksu trzy lata. Tyle zajęło mi zdobycie wszystkich rysunków i komiksów tego autora, który nigdy nie gromadził i nie archiwizował swoich prac, publikując je wyłącznie na łamach niskonakładowych fanzinów punkowych z przełomu lat 80-tych i 90-tych.

Pała to dla mnie jeden z najważniejszych autorów komiksów. Kultura Gniewu powstała po to, żeby wydać Zakazany owoc (dodam jeszcze, że jego nakład jest już wyczerpany i kiedyś być może będzie to bardzo poszukiwana przez kolekcjonerów pozycja).


KZ: Co czułeś jak trzymałeś w ręce ten tytuł? Jakie miałeś wtedy plany? A jakie masz teraz plany?

J.S.: Gdy odbierałem komiks z drukarni ze wzruszenia nie mogłem mówić, a z moich oczu płynęły łzy wielkości grochu... Teraz poważnie, pamiętam, że postanowiłem sobie wówczas, że co roku będę wydawał jakiś album komiksowy. Dzisiaj wydaję kilka albumów rocznie, więc dotrzymałem swego postanowienia... Moje plany to wydawanie dobrych komiksów.

KZ: Czasem widuje Cię w Centrum Komiksu i myślę sobie ­ to cała Kultura Gniewu? Pracujesz sam?

J.S.: Na razie tak, ale pracy jest już tak dużo, że potrzebuję kogoś do pomocy. Na konwentach bardzo pomaga mi żona, która na co dzień jednak nie interesuje się komiksami.

KZ: Właściwie, jak zdobywasz tytuły, jak organizujesz sobie pracę?

J.S.: Wszystko, co robię dla Kultury Gniewu robię "po godzinach", czyli po powrocie z pracy włączam komputer i znowu pracuję. Niestety dla mnie, często odbywa się to kosztem spędzania czasu z moją rodziną, która jednak trochę rozumie to moje komiksowe dziwactwo. Na szczęście posiadam w sobie duży ładunek energii żeby to wszystko robić (odżywiam się tylko produktami pochodzenia roślinnego, a to daje dużo energii) oraz wystarczająco dużo pasji, która ciągle popycha mnie do działania. Moja organizacja pracy to przede wszystkim systematyczność i dyscyplina. Co do wydawanych tytułów, to posiadam już pewną grupę autorów, których publikuję, cały czas dostaję też propozycje do innych rysowników. Najważniejsza dla mnie jest satysfakcja autorów. Gdy autor jest zadowolony z przygotowania i druku publikacji, ja również jestem szczęśliwy, ponieważ fajnie jest coś zrobić razem w miłym nastroju. W większości przypadków działanie to przynosi dużo satysfakcji, ponieważ bardzo dbam o dobre relacje z osobami, z którymi współpracuję.

KZ: Jakie są kryteria doboru tytułów?

J.S.: Decyduje tu wyłącznie moje "widzimisię". Mam zupełną swobodę w podejmowaniu decyzji. Jedynym kryterium jestem więc w tym przypadku ja sam, czyli mój gust. Lubię być zaskoczony przez autora zarówno w graficznym przedstawieniu świata, który sobie wymyślił, jak i precyzją lub rozmachem rysunku, a także samą historią: nagłym zwrotem akcji, nieoczekiwaną pointą.

Zazwyczaj już w chwili czytania albumu wiem, czy chcę to wydać, czy też nie. Zdarzają się jednak wyjątki ­ czasami komiks podoba mi się, ale nie mogę go wydać, bo mam już zaplanowany druk na najbliższy czas.

KZ: Gdybyś miał wydać tylko jeden czy dwa komiksy spośród tych, które Kultura Gniewu wydała, które by to były?

J.S.: To tak jak gdybyś spytał ojca, które ze swoich dzieci kocha najbardziej...

Cenię sobie wszystkie pozycje komiksowe, które wydałem. Każdy z albumów w pewnym czasie był moim najważniejszym komiksem, oczkiem w głowie, pokładałem w nim nadzieję i był dla mnie szczególny.

KZ: Jaki komiks lubisz? Fabularnie, graficznie.

J.S.: Lubię komiksy dziwne. Nie potrafię zdefiniować komiksu, który byłby dla mnie idealny. Lubię komiksy poruszające tematy trudne, niepopularne, zakazane. Komiksy łamiące tabu, szargające świętości, komiksy wyklęte i bluźniercze...
Na pewno nie należę do miłośników mydlanych oper komiksowych.

KZ: Gdybyś miał kupę forsy, co byś wydał z zachodnich tytułów? A może nie interesuje Cię wydawanie zagranicznych tytułów? Nie myślałeś o wydaniu Warburgera, Stripburka czy czegoś podobnego? Choćby w częściach?

J.S.: Przyznam, ze nie myślałem o tym. To co robię obecnie daje mi wystarczająco dużo satysfakcji i naprawdę dużo pracy. Chociaż chętnie wydałbym Roberta Crumba. Ale nie jest to dla mnie najważniejszy cel. Zależy mi bardziej na tworzeniu czegoś oryginalnego i ważnego niż przenoszeniu na nasz rynek czegoś, co już zostało odkryte. Wolę sam przecierać swoje artystyczne ścieżki, niż przechodzić przez otwarte przez kogoś innego drzwi...

KZ: Dziękuję za wywiad.

J.S.: Ja również dziękuję, pozdrawiam czytelników KZ i zapraszam na moją stronę: kultura.com.pl

Rozmawiał Adam "mykupyku" Gawęda