|
Gene Kowalski
Poniżej radarów
"Komiks lata poniżej radarów krytyki" -
Art Spiegelman
1.
Z niepokojem czekam, aż któryś ze znanych twórców komiksowych okaże
się pedofilem
wykorzystując niecnie zafascynowanie dzieci kolorowymi obrazkami.
Zgodnie z bataillowską (Bataille) logiką ta zbrodnia uświęci komiks.
Może dalej dyskusja o komiksie jako sztuce nie ucichnie, ale my komiksiarze
będziemy mogli z dumnie podniesionym czołem powiedzieć
"
może nie mamy 2000 lat historii (jak malarstwo), ale jesteśmy równie
zboczeni, ekscentryczni i niezrozumiani jak wy (malarze i koneserzy
lub kontestatorzy malarstwa).
2. Jung (Carl Gustaw) siedzi w swoim biurze przy (pewnie dębowym) biurku.
Jest głęboka i ciemna noc. Jung ma psychozę (albo lepiej epizod psychotyczny).
Coś tam rysuje (z głębi duszy) i zapisuje swoje fantazje (ubrane w język
mitów przeżycia wewnętrzne). Zadaje sobie pytanie: czymże to jest? Na to
głosem pacjentki "uzdolnionej psychopatki" (słowa Junga) z jego
oddziału, jego Anima odpowiada: to jest sztuka.
3. Internet - wieczór. Mam dwie butelki Specjala (to piwo) paczkę Sobieskich
(to papierosy - nowa wersja Premium). Copa America skończyła się wczoraj
zwycięstwem Brazylii. Mecz eliminacji LM dopiero jutro. Nudzę się. Za dużo
mam pracy, za dużo myślę, na dodatek mam jakąś rodzinę, przyjaciół. Więc
nudzę się (odrobina egzaltacji i można by nazwać to melancholią).
Muszę do tego napisać felieton o komiksie. Jerzy Szyłak proponował mi metodę opartą o ciągły niekończący się wzajemny
komentarz do tekstów, taki dialog czy też felietonistyczny dyskurs, ale
po pierwsze, tak powstała historia filozofii (skończyła się kłótnią o
to, kto jest ostatnim metafizykiem), po drugie, Jerzy napisał coś dla
mnie zbyt
osobistego o otwartości, szczerości i granicach dobrego smaku. Najlepiej
na tym dobrym smaku wyszedł Herbert bo nie został komunistą. Hannibal
Lecter dobry gust łączył z brakiem dobrego smaku albo odwrotnie. Mi
smakuje jedzenie
w McDonaldzie i źle mi z wegetarianizmem. Więc poszukałem w internecie
kogoś innego, jako pretekstu. Znalazłem - http://www.lagafium.and.pl . Nie mam
strony internetowej i każdego, komu nie braknie samozaparcia i umiejętności,
każdego posiadacza swojej strony podejrzewam o ekshibicjonizm. Każda strona
to trochę nagrobek, trochę striptiz. Czasami występujemy wciśnięci w lateksowy
kostium upodabniający nas do jakiegoś sprzętu gospodarstwa domowego, czasami
obnażamy się licząc na to, że jakaś nasza cecha, jakieś skrzywienie, skaza,
jakiś gigantyzm odwróci uwagę od naszej twarzy. Czasami próbujemy trochę
umrzeć, zamknąć się w trumnie, zasypać piaskiem i z szyderczym śmiechem
wsłuchiwać się w kroki na górze, czy szelest bitów płynących kablem.
Więc strona jest o komiksie. O fascynacji komiksem. A potem następuje
próba definicji. Definicja: seria statycznych obrazków ułożonych obok
siebie,
stanowiących spójną całość narracyjną i znaczeniową, której głównym składnikiem
są elementy graficzne nie będące słowami, aczkolwiek tekst może w niej
odgrywać istotną rolę. Ponieważ jestem złośliwy i zazdrosny, i nie mam o czym pisać, przyczepię
się. Każda sytuacja zestawienia obok siebie dwóch wyrazów, obrazów, symboli
i Bóg wie czego, tworzy nowe znaczenie, a ponieważ narracja jest NASZYM
sposobem
widzenia (rozumienia) świata, także narrację. Dla niedowiarków polecam
przeszukanie internetu w poszukiwaniu próbek twórczości niejakiego Russela
-np. http://www.filozof.uni.lodz.pl/hybris/Przeklady/Roussel.htm
O ile ja jestem gotowy przyjąć koncepcję komiksu składającego się z samych
cyferek (na przykład uważam, że Opałka robi komiksy) to autor raczej nie,
więc nie wiem, czym maja być te elementy graficzne, bo na przykład poczet
królów polskich (taki z tymi obrazkami Matejki chyba) albo dobry atlas
geograficzny czy historyczny, spełnia kryteria tej definicji.
Moja propozycja tłumaczenia tej definicji:
"
Komiks opowiada jakąś historię przy pomocy obrazków i (zwykle) tekstu" lub
"
Komiks to opowiadanie jakiejś historii przy pomocy obrazków i (zwykle) tekstu,
przy czym tekst rozumiemy jako: treść słowną wypowiedzi pisemnej lub ustnej,
a obrazek jako: mały obraz, obraz zaś - dzieło plastyczne wykonane na płaszczyźnie
za pomocą farb, kredek, ołówka itp."
(Wszystkie definicje z "Małego Słownika języka polskiego" pod
redakcją Skorupki Auderskiej i (w ramce) Zofii Lempickiej PWN, Warszawa,
1968 rok) . Tak szczerze to na tej stronie jest również tekst o narracji w komiksie.
Mam dziwne wrażenie, że po pierwsze, istnieje zasadnicza różnica pomiędzy
narratorem a narracją, a po drugie wątpliwości, które podnosi autor dotyczyć
mogą w jeszcze większym stopniu kina. Bo weźmy takiego "Blade Runnera" (wersja
reżyserska) - mamy tam narratora Deckera (to chyba będzie pierwszoosobowy),
mamy tam wypowiedzi innych postaci, które czasami odnoszą się do sytuacji,
więc są komentarzem, mamy jakiś ciąg wydarzeń, historii i na dodatek mamy
jeszcze "reżysera", który dokonuje jakiegoś wyboru tego, co nam
pokazuje z historii (trzecioosobowy?) I na koniec mamy film jako taki, który
narzuca pewną konwencję opowiadania historii, czy czytania (a więc chyba
narracji?). Niejaki Nietzsche napisał kiedyś, że jedyną aktywnością godną człowieka
jest twórczość, a szczytem twórczości jest tworzyć siebie (wszelkie interpretacje
autora są podyktowane syntaksą, a nie właściwym dla niego rozumieniem
dzieła Wielkiego Filozofa).
Freud skupiał się raczej na niższych (przestrzennie, nie wartościująco
zgodnie z teorią Eriksona, że chłopcy-mężczyźni orientują się góra-dół)
ludzkich
potrzebach w szczególności na zabijaniu kogoś i przelatywaniu kogoś (w
rozumieniu aktu seksualnego). Jeśli dobrze rozumiem ideę sublimacji, to chodzi o to, żeby potrzebę zabijania
kogoś i przelatywania, wykorzystać w szczytnym (szlachetnym, społecznym)
celu, więc jeśli (przyjmijmy czysto hipotetycznie) ktoś robi komiks, a
potem za jego pomocą (na przykład: "wiesz mała, robię komiks - jakiś seks
może?) uda się uwieść jakąś/jakiegoś osobnika, osobniczkę (samika i samiczkę?)
to dokonujemy aktu resublimacji. Ponieważ wg jakiegoś mądrego pana profesora występującego w radiostacji,
co dziesiąty osobnik/osobniczka w razie kontaktu wyraża potencjalne zainteresowanie
(nami w kontekście erotycznym), można uznać, ze dużo lepszym podejściem
jest, zamiast marnować publiczne/prywatne pieniądze, zejść do podziemia,
nie mieszać biednemu Freudowi i postąpić w następujący sposób:
1. robimy komiks
2. powielamy go na xero
3. nagabujemy 10 osób na okoliczność kontaktu seksualnego
4. wykorzystujemy tą 10
5. bardzo się staramy
6. zostawiamy komiks na pamiątkę
W ten sposób, dzięki skojarzeniu komiksu ze spełnieniem erotycznym nobilitujemy
komiks,
rozszerzamy jego znaczenie i zawartość emocjonalną. Odwołujemy się do ciała
jako przestrzeni komunikacji, a więc wszelkie bariery zostają przekroczone
w momencie orgazmu,
autor przestaje być dysponentem, władcą absolutnym, bo jest po pierwsze
ukonkretniony (osobowy i uprzedmiotowiony poza tekstem), a poza tym w akcie
seksualnym, w którym następuje i dawanie i branie - więc transgresja, autor
staje się częścią odbiorcy. Na dodatek uciekamy od tej pustej gry masek,
od logiki sublimacji i resublimacji ,
Biorąc pod uwagę uwarunkowania społeczne i potrzeby materialne, można dołożyć
do naszej strategii dodatkowy element.
1. robimy komiks
3. powielamy go na xero
4. nagabujemy 20 osób na okoliczność kontaktu seksualnego
5. wykorzystujemy tą 10 i 20
6. bardzo się staramy
7. od 10 bierzemy pieniądze za stosunek (prostytucja)
8. zostawiamy komiks na pamiątkę (tylko w wypadku obopólnego orgazmu i nie
wzięcia pieniędzy)
Piotr "Gene" Kowalski
PS.
dziękuję za inspirację Kazimierze Sz.
o Pani twoje
zeszmacenie w komercji
cyrkowa prostytucja
bycie jednocześnie Matą Hari i syjamskimi bliźniaczkami
obezwładnienie intelektu, sprowadzeniem go do złośliwej narośli
unużanie się nie tylko duszą (którą może pani ma) i umysłem (który się pani
przypisuje)
ale i CIAŁEM
w babilońskiej świątyni
tv
pod płaszczem (właściwie koronką) ideologii
kocham Panią
ewentualnie pożądam, ale czysto i pasywnie
PS. 2 ad personam
-czerń, biel i tęcza to dno
-jak ktoś pisze o rozjechanych zwierzątkach, niekochanych dzieciach, itp.
a cała jego wypowiedź sprowadza się do faktu, że zwierzątko zostało rozjechane,
a dziecko jest niekochane i to źle
to źle
Kadr ma pewną objętość, musi się na nim zmieścić rysunek i tekst.
Kadr nie jest rozciągliwy - zwróćcie uwagę, jak to robią w Kocie Rabina.
Za dużo tekstu to gadające głowy.
Obrazek w komiksie nie jest ilustracją, powtarzam- NIE JEST.
Ruch to co najmniej dwa kadry.
Komiks nie jest filmem.
|
|