|
Komiks
i rzeczywistość
Nie będzie to tekst, choć tytuł
mógłby to sugerować, o tym jak medium komiksowe zniekształca świat rzeczywisty
- to ciekawy temat, ale na inną okazję. Tym razem chciałbym zasugerować,
że świat, w jakim żyjemy może bardziej przypominać komiks, niż się to nam
wydaje.
Pamiętacie te fragmnety "Strażników", w których Jon Osterman
doświadcza w jednej chwili wszystko to, co zdarzyło się i dopiero zdaży
w jego życiu? Zauważono już, że komiksowa konwencja pozwala czytelnikom
na dzielenie tych wrażeń z bohaterem, gdyż możemy oglądać wszystkie kadry
na planszy jednocześnie, w wybranej kolejności. Nie jest to jednak na ogół
zgodne z naszym - ludzkim - postrzeganiem czasu. Nasza percepcja bardziej
przypomina film, w którym wydarzenia następują jedno po drugim, a upływ
czasu pozwala np. płynąć dźwiękom, które w komiksie zburzyłyby swoistą niezależność
od chronologii.
Ponieważ komiks jest tworem złożonym i trudnym do zdefiniowania, chciałbym
zacząć od czegoś prostszego - czyli właśnie filmu. Wyobraźmy sobie bardzo
długą taśmę filmową, której kolejne kadry przedstawiają zdjęcia czyjejś...
Nie, to będziej jednak zbyt duże uproszczenie. Kolejne kadry przedstawiają
zdjęcia wszechświata w niewielkich odstępach czasowych, z taką rozdzielczością,
że po kilkuset kolejnych powiększeniach można przeczytać ten artykuł w Kazecie,
który właśnie wyświetlony jest na ekranie. Taki film stanowiłby zapis historii
wszechświata, a więc taśma byłaby baaardzo długa - pewnie nie zmieściłaby
się w kosmosie, ale to cały czas tylko nasza wyobraźnia, więc nie musimy
się tym martwić. Aby jeszcze uprościć model, załóżmy, że na pewien czas
- Czas stanął w miejscu.
Z punktu widzenia osób zamieszkujących wszechświat utrwalony na taśmie
filmowej wszystko jest w jak najlepszym porządku - oczywiście nie zdają
sobie sprawy, że ich przeszłość oraz przyszłość, są tylko pewnymi obszarami
taśmy, nie wiedzą też, że ich miara czasu (sekundy, godziny, lata) może
być łatwo przeliczona na klatki, metry, lata świetlne (rok świetlny to jednostka
odległości) celuloidu. Nie potrafią też stanąć z boku i oglądać wszystkich
klatek na raz (chyba, że jest wśród nich wspomniany Jon Osterman). Nie zdają
sobie nawet sprawy, że Czas stoi w miejscu.
Jeśli mieszkańcy filmowej kliszy spróbują postawić sobie pytanie o pochodzenie
ich wszechświata, pewnie będą odruchowo starali się cofnąć o parę kilomatrów
wzdłuż taśmy w kierunku początku filmu, sądząc w dość naturalny sposób,
że stworzenie świata powinno być gdzieś na początku. Problem w tym, że zmierzając
w tamtą stronę natrafią na osobliwość - początek filmu. I będą musieli postawić
sobie pytanie - co było zanim film się zaczął? Aby znaleźć odpowiedź, musieliby
jednak opuścić kliszę i spojrzeć na nią z innej perspektywy - innymi słowy:
znaleźć się poza czasem (swoim lokalnym czasem odmierzanym w metrach długości
taśmy).
Ponieważ Czas (teraz mam na myśli czas globalny, nieobserwowalny przez
mieszkańców rozłożonej taśmy) wciąż stoi w miejscu, nie możemy obejrzeć
tego filmu w kinie. Musimy zadowolić się obserwacją wszystkich klatek jednocześnie
- podobnie jak bohater "Strażników" Moore'a. Ale filmowy wszechświat
tętni życiem, w jego wnętrzu rozbrzmiewają miliony głosów, a akcja przebiega
w sposób dynamiczny lub spokojny w zależności od tego, na który wycinek
kolejnych klatek będziemy patrzeć w danej chwili. Teraz widać, że taśma
filmowa nie do końca oddaje sens naszej analogii - musimy zastąpić ją niezwykle
długim paskiem komiksowym, razem z dymkami, onomatopejami, a nawet myślami
bohaterów. Ci bohaterowie to właśnie my, nasz czas odmierzany jest przez
metry bieżące komiksu, a każdy kadr jest zastygniętym w bezruchu, trójwymiarowym
wszechświatem. Cała taśma stanowi znaną z teorii Einsteina czasoprzestrzeń,
a jej końce oznaczają "Wielki Wybuch", czy jakkolwiek nazwiemy
początkową i końcową osobliwość. Tak moglibyśmy w dużym uproszczeniu wyobrazić
sobie nasz świat, aby pojęciowo przybliżyć go do formy komiksu.
Mój cel został osiągnięty, ale dla zabawy załóżmy, że Czas (ponownie chodzi
o czas globalny) znów zaczął płynąć. Przyszedł Rysownik i zaczął nanosić
poprawki na swoje dzieło, pamiętając, by zmiany na jednym kadrze były odpowiednio
rozpropagowane na kadry sąsiednie, by zachować ciągłość fabuły (która w
istocie musi być bardzo ciągła). Czy te zmiany będą widoczne dla bohaterów
komiksu? To pytanie retoryczne - jeśli Rysownik nie popełni błędu i z komiksu
na chwilę nie zniknie czyjaś ręka, bohaterowie nie mają prawa niczego zauważyć.
Dla nich zmienione kadry po stronie 'przeszłości' były takie od zawsze,
a zmian w 'przyszłości' nie mogą się nawet domyślać (ale jeśli ktoś z nich
jest prorokiem, to i tak przepowie 'aktualną' wersję przyszłości). Tutaj
nawet Jon Osterman byłby bezsilny, bo choć czas w rozumieniu odległych klatek
nie ma dla niego tajemnic, to przecież nie jest w stanie doświadczyć obecności
Rysownika.
A jeśli kiedyś w globalnej Przyszłości pasek komiksowy ulegnie zniszczeniu
(a przecież nic nie jest wieczne), to kiedy - w rozumieniu jego bohaterów
- nastąpi kres ich egzystencji? Czy będzie to na ostatnim kadrze komiksu
czy raczej w jakimś nieodgadnionym dla nich Miejscu w Czasie, zupełnie niezależnym
od początku i końca ich historyjki, w którym cały ich świat z jego historią
przestanie nieodwołalnie istnieć? To są pytania do fizyków i filozofów,
a nam niech wystarczy świadomość, że być może jesteśmy bohaterami komiksu,
który ma początek i koniec, ale też w każdej Chwili istnieje jako jedna
całość.
Arek "xionc" Królak
|
|