Produkt 3/2004 (23)

 

Premiera nowego numeru "Produktu" zbiegła się w czasie z melodramatycznym apelem Śledzia, który pojawił się na niemal wszelkich internetowych stronach poświęconych komiksom. W apelu tym redaktor naczelny nawoływał do ratowania magazynu, którego sprzedaż maleje z numeru na numer. Jednak mobilizacja czytelników to nie wszystko, żeby poprawić popyt, ProCrew musi też mieć coś wartościowego do zaoferowania w zamian. A co oferuje najnowszy 23 numer?
Zacznijmy od samego początku.

Okładka. Jeśli rzeczywiście zbliża się koniec "Produktu" to wielka uśmiechnięta twarz Likwidatora pasuje do ostatniego numeru idealnie (likwidator, likwidacja magazynu, łapiecie? hehe ;) Ciekawą nowinką są małe kolorowe rysunki reklamujące poszczególne serie, które znalazły się w środku. Należy również zauważyć, że tym razem okładka została wydrukowana w prawidłowej rozdzielczości (w przeciwieństwie do poprzedniej).

Wstępniak. Dowiadujemy się z niego, że od teraz dział publicystyczny będzie dostępny tylko w necie, a cały "Produkt" poświęcony zostanie w całości komiksom. Wyrzucenie z magazynu recenzji płyt uważam za słuszne posunięcie (bo to już nawet nie były pobocza, ale raczej bezdroża), co do reszty nie jestem tego taki pewien. Artykuły Łukasza Chmielewskiego i Krzysztofa Mirowskiego zawsze stały na wysokim poziomie i był czas kiedy wybierałem "Produkt" a nie jakiś inny magazyn komiksowy właśnie ze względu na nie. Poza tym przez brak publicystyki nie ma gdzie "Pana W." wcisnąć :(

Toshiro. Komiks utrzymany w klimatach steampunkowych opowiada historię pierwszego mechanicznego człowieka. Zupełnie nowa, autorska seria Clarenca zapowiada się na równie udaną jak dwie poprzednie. Szkoda tyko, że wystartowała ona przed zakończeniem "9mm", jednak z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że gadające myszy powrócą w ewentualnym następnym numerze. Toshiro to według mnie najlepszy komiks w tym Produkcie.

Nomi i Skabla. Kolejna nowa seria. Tym razem autorstwa Kurta i nowej członkini ProCrew Karoliny Anuszkiewicz. Komiks ten to zupełne nieporozumienie. Ani nie jest zabawny ani ciekawy. Robiony w pośpiechu i, zaryzykuję stwierdzenie, niedokończony. Te szkicowane kadry raczej nie są celowym zabiegiem, bo jakoś nie mogę dostrzec celu jakiemu miałyby służyć. Rysunki to typowy Kurt. Lubię jego oryginalny styl, ale niestety rysownik ten nie ma szczęścia do dobrych scenariuszy (niezły był tylko ten autorstwa Śledzia do "Niedźwiedzia '78") i tutaj niestety też jest podobnie. Może trzeba dać tej serii jeszcze jedną szansę, ale biorąc pod uwagę zakończenie i płeć autorki scenariusza, komiks ten może pójść w kierunku, bardzo nie lubianych przeze mnie, klimatów feministycznych.

Grand Banda. Wielbicielem przygód Kazi i Mirki jestem od samego początku, a w dodatku epizod opublikowany w tym numerze uważam za najlepszy. Genialny przykład komiksu, który potrafi rozśmieszyć mimo, że nie pada w nim ani jedno słowo.

Emilia, Tank i Profesor. Co do tej serii, to w przeciwieństwie do poprzednio omawianej, szczerze mówiąc nigdy nie byłem jej wielkim fanem. Jednak po dwóch poprzednich epizodach skłonny byłem zmienić zdanie. Rysunki były tam dopieszczone, niektóre kadry wręcz powalały profesjonalizmem i nawet scenariusz nie był aż tak kiepski jak zwykle. Niestety, w najnowszym numerze wszystko wróciło do normy. Rysunki nadal są dobre, ale już nie rewelacyjne, widać, że robione w pośpiechu. Scenariusz mimo, że zgrabnie łączy wątki z kilku poprzednich odcinków, jest po prostu słaby i sztampowy. Myślę, że na korzyść dla "Produktu" i samego Myszkowskiego wyszłoby znaczne ograniczenie ilości stron przydzielanych temu autorowi. Wtedy mógłby on każdej planszy poświęcić należytą ilość uwagi i czasu. A już szczytem marzeń byłaby współpraca z jakimś przyzwoitym scenarzystą. Niestety, z tego co wiem, Lepsko na dzień dzisiejszy nie bierze nawet takiej możliwości pod uwagę. A szkoda.

Likwidator. Odcinek właściwie o niczym. Załamany główny bohater, tirówka, nieudana próba samobójstwa i gadające drzewo. Tyle. Ten komiks to już nie to samo co kiedyś. Tęsknie za krwawą jatką i pokręconymi teoriami "wielkiego L" na temat ekologii. Chociaż z drugiej strony pod względem graficznym komiks ten nigdy nie prezentował się lepiej.

Nina Banjo. Komiks mocno inspirowany Usagim Yojimbo i… smerfami jak sądzę. Mi takie klimaty nie leżą. Strona graficzna komiksu w wykonaniu Simsona i Mariana prezentuje się poprawnie.

Człowiek Paroovka. Stały, wysoki poziom. Tym razem główny bohater stawia czoła Kretowi i jego pomocnikom :) Musi wyjść w końcu ten album panie Marku!

Ogólnie rzecz biorąc jest to jednak słaby numer i ma marne szanse na pobicie wyników sprzedaży swoich poprzedników. Chamskie zachowanie Śledzia na niektórych forach internetowych też na pewno w tym nie pomoże. Zamiast publicznie wylewać żale i przy okazji obrażać niektórych czytelników (a dokładnie tych, którzy nie klepią go po ramieniu i nie powtarzają w kółko: "Będzie dobrze") redaktor naczelny powinien ostro zabrać się do pracy, bo fakty są niestety takie, że ostatnio zaniedbuje magazyn. Do najnowszego numeru napisał zaledwie jeden, i to w dodatku marny, scenariusz podczas, gdy w najlepszych czasach pisma do każdego numeru potrafił stworzyć pięć, a czasami nawet sześć komiksów. Ostatnio za bardzo koncentruje się on na zeszytowym "Osiedlu Swoboda", którego opóźnienie nawiasem mówiąc właśnie przekroczyło okrągły rok.
Wysoki poziom w najnowszym "Produkcie" trzymają jedynie Clarence Wheatherspoon i Marek Lachowicz. To właśnie im magazyn zawdzięcza, że w poważnych kłopotach nie znalazł się już wcześniej. Jednak ta dwójka to za mało, sami nie dadzą rady, potrzeba świeżej krwi skoro "stara gwardia", jak widać w najnowszym numerze, już się wypaliła.

Sebastian "Seba" Pestka