"The Punisher: Born" zeszyt 1
Frank
Castle zakochał się w wojnie. Podczas niej spełnia się. Konflikt w Wietnamie
jest mu na rękę i zaprzedałby duszę diabłu, by trwał jeszcze długo. Tymczasem
interwencja na Półwyspie Indochińskim nie jest już dobrze widziana przez
społeczeństwo amerykańskie i czynione są kolejne kroki w kierunku wycofywania
się sił Stanów Zjednoczonych z objętego wojną kraju. Jak zareaguje na
to główny bohater?
"Born" jest komiksem o typowym twardzielu; żołnierzu, który zatracił
się w wojnie. Chociaż Castle dobrze wywiązuje się ze swoich zadań, to przemawia
przez niego nie tylko posłuszeństwo wobec dowódców, ale także jego własna,
chora natura. Ennis nie stroni w historii od brutalności, ale nie można
też powiedzieć, żeby komiks nią kipiał. Ot, ktoś tam ginie, jak to na wojnie.
Motyw wojny w Wietnamie pojawił się niedawno w polskim piątym tomie "Kaznodziei" w
historii "Texas i Spaceman". Ennis po raz kolejny pokazuje mroczny
charakter konfliktu, który przez lata był prawdziwym cierniem w historii
Amerykanów; pokazuje, jak wojna mogła zmieniać ludzi, lub też jak wydobywała
ukryte w nich zło.
Czytając "Born" nie potrzebna jest tak naprawdę znajomość postaci
Punishera, a jedynie nazwisko Franka Castle kieruje uwagę czytelnika na
przedstawionego bohatera. To pewien plus, ponieważ każdy może rozpocząć
jego lekturę jako zupełnie odrębnej, i co więcej dobrej, historii. Niestety,
rozdział ten kończy się równie szybko, jak zaczyna. Taka uroda dwudziesto-cztero
stronicowych komiksów.
Graficznie "Born" prezentuje się przyzwoicie. Robertson dobrze
oddaje klimat wojny. Jak nie trudno się domyślić, w komiksie dominują barwy
brunatne i zielenie, wszak do starć z partyzanckimi oddziałami Vietcongu
dochodzi przede wszystkim w lesie.
Zeszyt pierwszy to tylko wstęp, zarysowanie postaci głównego bohatera,
wskazanie wyznawanych przez niego wartości. Chociaż krótki, to jednak mogący
zainteresować. Znając chociażby trochę Ennisa można domyślić się, że ta
historia może jeszcze czymś zaskoczyć.
Jakub "Tiall" Syty
Ennis wyraźnie odszedł w "Bornie" od cynicznie żartobliwego tonu,
który z reguły jest kojarzony z jego twórczością. Owszem, cynizm i przemoc
są obecne (jakżeby inaczej), ale sama opowieść zapowiada się o wiele posępniej,
niż to, co scenarzysta zademonstrował w "Welcome Back, Frank".
Dopiero ten komiks stawia kropkę nad "i" w procesie kreowania
Franka Castle na psychopatycznego mordercę. Oby dalszy części były równie
dobre jak ta pierwsza...
Piotr "Błendny Komboj" Sawicki
Otrzymujemy wreszcie historię o początkach "Punishera" i jak mogliśmy
już przypuszczać, okazuje się, że tragedia jaką przeżył (śmierć żony i dzieci)
nie wykształciła w nim bezwzględnego mordercy, a jedynie obudziło to co
tkwiło w nim głęboko uśpione. Historia bardzo interesująca, niecierpliwie
czekam na ciąg dalszy.
Robert "Graves" Góralczyk
Z racji objętości komentowanie zeszytówek Mandragory przypomina ocenianie
i recenzowanie reklam- i jedne i drugie sa tak krótkie, jak drogie. Mimo
to Borna warto kupić - Castle to psychopata, świr który kochał zabijać na
długo przed rodzinną tragedią. polecam.
Karol Konwerski
"Born" część 1
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Darick Robertson
Kolory: Paul Mounts
Tłumaczenie: Orkanaugorze
Wydawca: Mandragora
Data wydania: 06.2004
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania oryginału:
Liczba stron: 24
Format: B5
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: salony prasowe
Częstotliwość:
Cena: 8,00 zł |