|
"Kenshin" tom 1
W
końcu na naszym rynku doczekaliśmy się mangi Nobuhiro Watsuki "Kenshin" wydanej
w ramach "Klubu mangi" przez Egmont.
Pierwsze, co się rzuca w oczy to zmiana tytułu z oryginalnego "Rurouni
Kenshin" na prostsze i zapewne łatwiej przyswajalne "Kenshin (ze
stopki w tym wydaniu Egmontu dowiadujemy się, że oryginał nosił tytuł "Ruroni
Kenshin", ale widocznie to tylko literówka).
Akcja tej mangi dzieje się (informację o tym znajdziemy na ostatniej stronie
okładki) w Tokio w roku 1879, w 11 roku Ery meiji. Jest to więc koniec "Ery
samurajów", początek nowego porządku, znacznie większej otwartości
dla przybyszów z zachodu oraz zwalczanie wszelkimi możliwymi sposobami dawnego
stylu życia. Postać samego bohatera, czyli Kenshina autor oparł na postaciach
żyjących w tamtym czasie: Gensai Kawasakim (jednym z czterech wielkich
szermierzy - zabójców końca tej ery), Soshi Okita czy też Choshina
Kurokami.
Wszystkiego tego możemy się dowiedzieć z przypisów (Sekrety narodzin bohaterów)
zamieszczonych przez autora i opisujących, w jaki
sposób powstały wszystkie występujące tutaj główne postacie.
Okładka z japońskiej wersji
|
|
|
|
Powróćmy jednak do samego Kenshina. Jego historia jest odsłaniana fragmentami
przez pojawiające się tu i ówdzie osoby, które miały w przeszłości kontakt
z bohaterem. Sam Kenshin niewiele o niej mówi. Mimo, że wygląda bardzo młodo
(na 19-20) ma 28 lat. Jego przeszłość okrywa zła sława. Był rojalistą zwanym
jako siepacz Battosai -krwawa klinga, który "ścinał wrogów niczym wcielony
demon i swoim krwawym mieczem torował drogę ku nowym czasom -erze Meiji".
Jak to się jednak stało, że zamiast zasiadać w rządzie lub piastować wysokie
stanowisko (jak inni jego "towarzysze broni") został ubogim wędrowcem,
którego jedynym majątkiem jest jego miecz? Roninem, który nie zabija swoich
przeciwników, ponieważ w walce używa tępej strony swojego miecza? Odpowiedzi
na to pytanie w tym tomie nie znajdziemy, ale zapewne w następnych częściach
historia jego życia zostanie przed nami odsłonięta. Tajemnicza jest również
jego blizna w kształcie krzyża na lewym policzku. Aby się dowiedzieć jak
powstała również musimy być cierpliwi. Miejmy tylko nadzieję, że Egmont
wyda wszystkie tomy tej pasjonującej historii, a jest ich aż 28. Poza główną
serią powstały jeszcze poboczne (np. Rurouni Kenshin: Tales of the Swirly-eyed
Samurai -ponad 17 tomów) oraz one-shoty (Rurouni Kenshin: Yahiko no Sakabatou,
Rurouni Kenshin: Haru ni Sakura). Jest również seria anime -ale nie ona
jest tematem tej recenzji.
Świat Kenshina jest więc bardzo rozbudowany. Przemierza on ówczesną Japonię
zapoznając nas z historią, walcząc z coraz to groźniejszymi przeciwnikami,
broniąc niewinnych przed różnymi bandami przestępców oraz jakuzą.
W tym tomie oprócz sześciu rozdziałów chronologicznie ułożonej opowieści,
mamy również dodatek, w którym znajduje się krótkie opowiadanie, dziejące
się przed tymi wcześniej zamieszczonymi. Czytając "Kenshina" niejednokrotnie miałem skojarzenie z innym
wydanym komiksem, również opowiadającym historie z dawnej Japonii, czyli
Usagim Yojimbo. Mimo tego, że obydwie te historie opowiadają o życiu wędrownych
Roninów, świetnie wyuczonych w walce na miecze, to jednak jest między nimi
mnóstwo różnic. Poza tak oczywistymi jak to, że Kenshin dzieje się w ściśle
określonym momencie historii (Usagi w bliżej nieokreślonej krainie stylizowanej
na dawną Japonię) oraz, że w Usagim zwierzęta zastępują postacie ludzkie,
to jednak Usagi jest pozycją poważniejszą, bardziej skłaniającą do przemyśleń. "Kenshin",
mimo bardzo istotnych walorów poznawczych jest opowieścią prostszą i z większą
ilością elementów fantastycznych. Oto mamy bohatera, który jest niepokonany
(nawet dla kilkudziesięciu zwykłych przeciwników), używa jedynej, niepowtarzalnej
techniki walki, jest tak szybki, że trudno dostrzec jego ruchy. Poza tym
postacie przedstawione w tej mandze w większości można podzielić na "dobre" i "złe".
Praktycznie nie ma wartości pośrednich. Z tych i innych przyczyn (jak chociażby
dołożenie wielu elementów humorystycznych) historia ta jest prostsza i znacznie
łatwiejsza w odbiorze od "Usagi Yojimbo".
|
Przykład kadru z mangi ze zbyt blisko przyciętą stroną
|
|
|
Jeśli chodzi o sposób wydania tej mangi przez Egmont, to papier i okładka
są takie, do jakich już zostaliśmy przyzwyczajeni poprzednimi pozycjami
wydanymi w ramach "Klubu Mangi". Jednak jedna rzecz wcześniej
się nie zdarzała -strony zostały zbyt blisko przycięte i uniemożliwia
to w niektórych miejscach swobodne przeczytanie treści dymków. Nie wiem,
czy
wada ta dotyczy całości wydania, czy tylko niektórych egzemplarzy, ale
w tym, który nabyłem i które zdołałem przejrzeć w sklepie, tak właśnie
jest.
Na niektórych stronach można jedynie domyśleć się, jaki tekst powinien
się znajdować.
Pomimo, wielu zastrzeżeń, które przedstawiłem powyżej, zachęcam do zapoznania
się z tą nową pozycją. Można dzięki niej poznać mniej u nas znany okres
z dziejów Japonii, dowiedzieć się, jakie przemiany zachodziły w kraju
kwitnącej wiśni. Zachęcam również dlatego, że znam inne nie wydane jeszcze
u nas tomy tego cyklu, który potrafi naprawdę zaciekawić i przekonać do
siebie.
Robert "Graves" Góralczyk
Nie przepadam za mangą, ale przez Kenshina jakoś przebrnąłem. Trochę historii,
samurajskie pojedynki - to atuty tego komiksu. Wady - kretyńskie wstawki
humorystyczne burzące mozolnie budowany klimat i beznadziejny "chara
design", czyli sposób kreacji postaci. Samuraj wyglądający jak
młodsza siostra Sailor-moon? No ja przepraszam. Usagiemu ten komiks
do pięt nie
dorasta, ale poczytać można.
Sławek "pookie" Kuśmicki
"Kenshin" tom 1
Scenariusz: Nobuhiro Watsuki
Rysunki: Nobuhiro Watsuki
Tłumaczenie:
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 05.2004
Wydawca oryginału: Shueisha Inc.
Data wydania oryginału:
Liczba stron: 200
Format: 11,5 x 18 cm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 16,00 zł
|
|