|
"Sandman" tom 7: "Pora mgieł" cz.
2
Władca
Snów stanął przed nie lada wyzwaniem. Jego decyzja może zmienić układ
sił w świecie, a on zupełnie nie wie, co zrobić z pewnym fantem, w którego
posiadanie wszedł w wyniku perfidnie uknutej intrygi. Myślę, że kontynuacja "Pory
mgieł" była bardzo wyczekiwaną. Oto jest.
Pierwszy rozdział tego tomu nie jest bezpośrednią kontynuacją wątku klucza
do piekieł, który niespodziewanie znalazł się w posiadaniu Oneirosa, nie
mniej jednak opiera się na opisywanym motywie; jego akcja ma swoje źródła
w przybliżonych w poprzednim tomie wydarzeniach. Opowiadanie to jest prawdziwym
horrorem, przerażającą historią chłopca, który spędza niemal samotnie okres
ferii świątecznych w opuszczonej szkole. Tak się składa, że nawiedzają ją
wypuszczeni z piekła zmarli, którzy mieli z nią jakiś związek za życia.
Jak się można domyślić nie są to postacie miłe i sympatyczne, a wręcz przeciwnie:
obok obłąkanych za życia biedaków, którzy nie znieśli ciężaru nauki, są
to głównie upiorni i obmierźli profesorowie oraz okropni uczniowie. Jako
zamknięta całość opowiadanie jest kawałkiem naprawdę dobrego opowiadania
grozy.
W następnej kolejności poznajemy proces decyzyjny Sandmana, a jak wiemy
wybór powierzenia klucza bram piekielnych nie jest prosty.
Morfeusz kuszony jest przez większość przybyłych bogów; każdy z nich oferuje
coś, na czym mu zależy i obok czego trudno mu przejść z obojętnością. Kiedy
Pan Śnienia popada w zadumę i zastanawia się nad wyborem, przybyli bawią
się, używają gościny. Bardzo podoba mi się to na swój sposób dość prześmiewcze
potraktowanie gości Morfeusza. Urokliwa jest rozgrywka, jaką główny bohater
z nimi prowadzi. Postacie boskie zaczerpnięte z różnych kultur ukazane są
jako bardziej kapryśne niż niejedni z ludzi. Widać jak na dłoni, że zabawa,
w którą zagrał scenarzysta, spodobała mu się na tyle, że kontynuował ją
z powodzeniem w "Amerykańskich bogach".
Jak oceniam rozwiązanie tak kuriozalnego problemu, jakim zaintrygował wszystkich
Gaiman? Z pewną zadumą powiem, że nie było ono już tak niesłychane, jak
droga do niego prowadząca. Z drugiej strony wszystko, z czym mamy do czynienia,
a chodzi przecież o wydarzenia rozgrywające się gdzieś na pograniczu Śnienia
i Piekła, okazuje się być bardzo racjonalne. Chciałbym przez to powiedzieć,
że czytelnik nie uświadczy głupoty i banału, nijakiego i wyssanego z palca
zakończenia, a jedynie dobrego poprowadzenia finalizacji bardzo dobrego
komiksu. Wszystko to przemawia za talentem Gaimana. Nie każdy umie dobrze
skończyć dobrze zaczęte opowiadanie.
O wielu wątkach "Pory mgieł" można by napomykać, wiele z nich
na pewno zainteresuje czytelników w jakiś inny, bardziej lub mniej dogłębny
sposób. Ja chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na osobę Nady, a więc kobiety,
przez którą doszło do całego zamieszania. Otóż Nada czyni Morfeusza mniej
Nieskończonym, a bardziej ludzkim. Mroczna postać władcy Śnienia, który
kieruje się sobie tylko znanymi motywami, przekreślona zostaje w sytuacji
spotkania z tą właśnie kobietą. "Historie z piasku" pokazała historię
ich miłości w sposób dość prosty, "Pora mgieł" dodaje jej trochę
innego wymiaru. Czyżby zatem wielki Morfeusz, jeden z Nieskończonych, mógł
ostatecznie przegrać wszystko, co ledwo odzyskał tylko przez jedną niewiastę?
Ona jest początkiem i końcem tej historii. Wszystko inne, jakże złożone
i fascynujące, blednie w pewnej chwili i traci na znaczeniu. Czyżby zatem
Sandman był tak słaby?
Kolejny rozdział w życiu Morfeusza kończy się. Im dalej, tym ciekawsze
są epizody serii. Jeszcze wiele przed nami. Nie śmiem nawet wątpić, że Gaiman
zaskoczy jeszcze nie raz.
Jakub "Tiall" Syty
O ile pierwszy tom "Pory mgieł" wciągał w niesamowitą opowieść,
o tyle tom drugi przynosi zakończenie w równym stopniu nieciekawe, co
przewidywalne i proste. Gaiman nie wysilając się doprowadził do finału
historię Lucyfera,
któremu znudziło się prowadzenie piekielnego interesu. Niestety uwielbiany
w Polsce Neil ogranicza się w Sandmanie do prostej operacji kopiuj/wklej,
pozostając najbardziej odtwórczym spośród znanych mi scenarzystów komiksowych.
Karol Konwerski
Dzielenie "Pory mgieł" nie wyszło na dobre Sandmanowi, a szczególnie
niniejszej części. Jedynie rozdział 4 o powracających zmarłych czyta się
bardzo dobrze. Cała zaś kwestia piekła została rozwiązana nieco rozczarowująco.
Głównie poprzez powielanie własnych, wcześniejszych rozwiązań i zbyt proste,
nieadekwatne do rosnącego napięcia zakończenie wątków z przybyłymi do Śnienia
gośćmi. Graficznie jak zwykle słabiutko, mimo że przewinęło się przecież
tylu rysowników. Generalnie nie jest źle, ale stanowczo mogłoby być po prostu
lepiej.
Piotr "wilk" Skonieczny
Dlaczego ostatnimi czasy większość serii, z którymi się stykam, wraz z kolejnymi
albumami obniża swoje loty? Najpierw "Sin City", teraz "Sandman"... "Pora
Mgieł" to (jak na mój gust) album zdecydowanie lżejszy od poprzednich.
Ale czy przez to gorszy?? Hm... Fabularnie bardziej rozrywkowy, mniej
refleksyjny. Pod względem kreski - owoce pracy (a w szczególności wygląd
Morfeusza) Kietha i Dringenberga bardziej mi się podobały, bardziej pasowały
do klimatu historii... Jak dla mnie, albumy od "Domu Lalki" wstecz
były lepsze. Ale "Porę Mgieł" i tak warto przeczytać.
Piotr "Dr_Greenthumb" Sujka
W końcu miałem okazję przekonać się, co Morfeusz zrobi z otrzymanym kluczem
do piekła. Niezwykła historia, rysowana przez wielu zdolnych rysowników
z nastrojową i jak zwykle klimatyczną okładką Dave'a McKeana. W tym albumie
znajduje również rozwiązanie historia niezwykłej miłości Pana Snów do
Nady, skazanej przez niego na dziesięć tysięcy lat w piekle. Polecam.
Robert "Graves" Góralczyk
"Sandman" tom 7: "Pora mgieł" cz. 2
Tytuł oryginału: Season of Mists
Scenariusz: Neil Gaiman
Rysunki: Kelley Jones i inni
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 05.2004
Wydawca oryginału: DC Comics - Vertigo
Data wydania oryginału: 1992
Liczba stron: 112
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 24,90 zł |
|