|
Alias
"Ten
komiks jest o drugoligowej postaci stawiającej czoło byciu drugoligową postacią
oraz jej spojrzeniu na ikony tamtego świata" - Brian Michael Bendis
"Śmieszy mnie, gdy ludzie podchodzą do tego komiksu oczekując jakiegoś
pokręconego gówna, jakbym był Garthem Ennisem. Nie to mnie interesuje. Lubię,
kiedy dorośli mówią jak dorośli, a oni przeklinają. " - Brian Michael
Bendis
Bardzo nieśmiała i zakłopotana nastolatka Jessica Jones uległa wraz z rodziną
wypadkowi samochodowemu. W jego wyniku stała się sierotą, a eksperymentalny
wojskowy izotop przewożony ciężarówką, z która się zderzyli obdarzył ja
supermocami. Została superbohaterką walcząca u boku takich postaci jak Captain
America czy Thor w grupie Avengers. Nie była jedną z tych bohaterów z pierwszych
stron gazet. Jewel, bo tak się wtedy nazywała, odznaczała się raczej ograniczonymi
mocami.
Los sprawił, że na swojej drodze spotkała Purple Mana, czyli złoczyńcę
o fioletowej skórze, który potrafi kontrolować każdego człowieka, znajdującego
się w jego zasięgu. Całkowita kontrola nad Jessicą trwała osiem miesięcy,
a skończyła się, gdy Killgrave nakazał jej zaatakować Avengers. Los chciał,
że trafiła na moment, gdy Avengers i Defenders wrócili z misji ratowania
świata. Tylko pomoc jej przyjaciółki Ms. Marvel uratowała ja przed niechybną
śmiercią. W efekcie ciężko ranna Jessica zapadła w śpiączkę, a po przebudzeniu
z niej zrezygnowała z superbohaterskiej działalności. Powodem był uraz
psychiczny, który spowodował, że nie czuła się już w tej roli dobrze. Jej
następnym
krokiem było założenie i prowadzenie agencji detektywistycznej pod nazwą
Alias i w takim momencie życia poznajemy Jessicę Jones i towarzyszymy
jej w przygodach.
Z przedstawionego przeze mnie wstępu mogłoby się wydawać, że jest to typowy
komiks Marvela z superbohaterami dla młodszego czytelnika. Nie można się
mylić bardziej. Po pierwsze, wszystkie 28 numerów serii "Alias" ukazało
się w imprincie Marvela pod nazwą "MAX" skierowanego raczej do
dorosłego i przygotowanego na inne warstwy odbioru czytelnika. Po drugie
superbohaterowie występują i to w zastraszających ilościach, ale raczej
jako postacie drugoplanowe. Jest to spowodowane tym, że Jessica posiada
pewne moce, i dzięki temu może się zajmować sprawami związanymi z superbohaterami.
Wszyscy, którzy mieli do czynienia z "Powers" Bendisa powinni
wiedzieć, o co chodzi i potwierdzić zamiłowania Bendisa do wchodzenia do
świata superbohaterów kuchennymi drzwiami. Tu jednak sprawa jest trochę
inna. W wypadku "Powers" Bendis sam stworzył świat, który kształtuje,
jak mu się podoba. Tam może poszaleć. Tutaj ma do czynienia z kilkudziesięcioletnimi
ikonami amerykańskiego komiksu superbohaterskiego i już tak łatwo nie jest.
Jest to jednak chyba większa radocha dla Bendisa, gdy ma okazję pokazać
tych bohaterów od innej strony i stworzyć kilka kontrowersji. A już od samego
początku było ich kilka.
Już pierwszy zeszyt "Alias" spowodował powstanie dobrze słyszalnego
szumu w półświatku komiksowym. Zanim jednak do tego przejdę, napisze kilka
słów o samej Jessice. Jest bohaterką komiksową uszytą na miary naszych czasów.
Jest już nie najmłodsza, ale dalej atrakcyjna. Jest stanowcza, prawa i z
zasadami, ale też to, czego doświadczyła w przeszłości, czyni ją niestabilną
emocjonalnie, nie potrafiącą stworzyć stałego związku kobietą. Czasem sięga
do kieliszka i przejmuje inicjatywę seksualną. Efektem jednego z zakrapianych
wieczorów była noc spędzona z Lukiem Cage`em czyli Power Manem. To nie byłoby
jeszcze powodem do powstania tego wspomnianego wcześniej szumu. Każdy przecież
musiał prędzej czy później zastanawiać się, skąd się biorą dzieci superbohaterów.
Nawet pod szyldem MAX Marvel nic takiego, co mogłoby zdeprawować dzieci
nie pokaże. Czytając jednak te strony żaden z inteligentnych, dorosłych
czytelników nie oprze się wrażeniu, że stosunek pomiędzy Jessica i Lukiem
zakończył się całkowicie "nie po bożemu". Bendis bawi się dalej.
Nie omija normalnych tematów, nie poruszanych jednak na kartach komiksów
o superbohaterach. Bohaterka siedząca na kibelku, masturbująca się nastolatka
czy okres przyczyną braku udziału w misji Avengers. Niby nic, a jednak....
Zastanawiacie się pewnie czy był sens by o tym wydarzeniach pisać. Jest
to tylko przykład podejścia Bendisa do komiksu superbohaterskiego. Oczywiście
we flagowych seriach, przeznaczonych dla młodszego odbiorcy Bendis takich
rzeczy nie robi. Pisząc jednak komiks taki jak "Alias" ma pewną
swobodę by zaspokoić swoją i naszą (chorą lub nie) ciekawość o tym, co dzieje
się poza tymi akcjami, które widzimy na kartach komiksów o Avengers czy
Fantastycznej Czwórce. Komiks detektywa superbohaterów jest tylko wytrychem
pozwalającym na spenetrowanie ich świata od innej strony oraz pokazanie
kłopotów zwykłych ludzi na tle ich idoli i wpływu, jaki na nich wywierają.
Mamy tu więc sprawę prywatnego życia Kapitana Ameryki i tego, co się dzieje,
gdy chociaż na chwile obniży gardę. Jest też chłopak, który myśli, że jest
Rickiem Jonesem, czyli pomocnikiem praktycznie wszystkich marvelowskich
bohaterów. Jest i dziewczyna wyalienowana przez swoją inność, która chciałaby
być mutantem. Jest też sprawa Mattie Franklin - ostatniej Spider-woman porwanej,
narkotyzowanej i wykorzystywanej podczas zażywania hormonu wzrostu mutantów
czyli najmodniejszego na rynku narkotyku. Seria kończy się powrotem Purple
Mana, z którym Jessica musi sobie w końcu poradzić, zwalczając tym samym
swoje obawy.
Jak już wcześniej napisałem cała konstrukcja fabularna jest tylko pretekstem
do pokazania świata od innej niż zwykle strony. Nie przeczy to jednak przecież
logicznemu ciągowi wydarzeń i ciekawej akcji. Musze jednak przyznać od razu,
że komiksy Bendisa są specyficzne. Mówię oczywiście o jego autorskich produkcjach,
gdzie nie jest zbyt związany ramami czystego komiksu superbohaterskiego.
Sposób opowiadania Bendisa trzeba lubić. Trzeba mu poświecić chwilę, gdy
umysł jest spokojny i wypoczęty. Nie bez powodu Brian Michael Bendis zwany
jest "mistrzem dialogu". Czasami odnoszę wrażenie, że to on jest
w jego komiksach najważniejszy. Dialogi są oczywiście genialne. Nie są to
sztuczne sentencje żywcem wzięte z filmów akcji, lecz żywe rozmowy żywych
ludzi, choć w tym wypadku przeniesione na papier. I tu właśnie mimo tego
geniuszu potrzebny jest świeży umysł. Ci, którzy nie mieli w ręku innych
dzieł Bendisa, takich jak.: "Jinx", "Goldfish" czy "Powers" mogą
nie znać uczucia strachu, gdy przewraca się strony w jego komiksach. Zazwyczaj
ten strach jest uzasadniony, gdyż czekają nas tam następne dwie strony,
na które składa się więcej tekstu niż rysunków. Nie da się więc docenić
jego pracy, nie przebrnąwszy przez cały komiks. A warto.
Jeśli chodzi o stronę artystyczną projektu, to "Alias" jest tym,
co lubię najbardziej. Jest to zamknięta seria (chociaż nie całkiem) z jednym
scenarzystą i z od początku ustaloną koncepcją artystyczną. Za oprawę graficzną
odpowiada Michael Gaydos, którego pozbawiony blasku rysunek doskonale pasuje
do opowiadanych historii. Świetnie współpracuje z Bendisem. Niełatwo jest
przecież ilustrować rozmowy. Tu nie można nudzić czytelnika, ani odciągać
go od napisanych słów. Stosowane są genialne kadrowania, zbliżanie i oddalanie
kadrów czy w końcu wielokrotne ich powtórzenia. Gaydos nie jest twórcą wybitnym,
ale jest tym typem rysownika, z którym Bendis często współpracuje. Ma ciekawy
styl, lecz nie wybitny, pozwalający jednak na doskonałe prowadzenie akcji.
Gaydos nie jest jednak jedynym rysownikiem biorącym udział w tym przedsięwzięciu.
Mamy tu bowiem do czynienia z zabiegiem przeze mnie bardzo lubianym, a stosowanym
już przez wielu wcześniej z Alanem Moorem na czele. W momencie tworzenia
bohatera i stwarzania mu przeszłości wykorzystuje się różne style rysunku
i różnych rysowników do różnych etapów życia bohatera. Uzyskanie mocy przez
Jessicę ilustruje Gaydos imitując styl sprzed lat a jej superbohaterskie
przygody nikt inny jak Mark Bagley ze swym pełnym superbohaterskiego blasku
rysunkiem. W "Alias" znalazło się też miejsce dla Billa Sienkiewicza,
Ricka Maysa oraz Davida Macka.
"Alias" jest na pewno serią komiksową, która nie często gości
w wydawniczym molochu, jakim jest Marvel (dzięki Bogu za imprinty). 28 numerów
tego cyklu naznaczone było różnymi kontrowersjami, ale także i dobrą sprzedażą.
Zakończył się pewien etap w życiu Jessici. Zastajemy bohaterkę, która stawiła
czoła swoim obawom i wyszła z tego zwycięsko. Jej życie uległo jednak zmianie.
Okazało się, że jest w ciąży z Power Manem. Teraz będzie potrzebowała stabilniejszego
źródła dochodu i mniej niebezpiecznej pracy. Przyjmuje więc propozycję J.
Jonaha Jamesona, by redagować kolumnę opisująca wydarzenia dziejące się
w świecie superbohaterów. O tym jednak opowiada już kolejna seria, teraz
ukazująca się w Stanach Zjednoczonych pt. "The Pulse". Jessica
wyszła już spod szyldu "MAX", co może sugerować złagodzenie przedstawianych
w serii problemów i skierowanie komiksu do innego kręgu odbiorców. Trzeba
jednak zawierzyć Brianowi Michaelowi Bendisowi, że mimo wykasowania przekleństw
i niedwuznacznych sytuacji i tym razem będzie to pozycja na poziomie.
Wojciech "dieFarbe" Garncarz
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Główne wydarzenia:
Rysunek: Michael Gaydos
Kolor: Matt Hollingsworth
Ilustracje do fragmentów książki:
Rysunek: Bill Sienkiewicz
Fragmenty pamiętnika:
Rysunek: David Mack
Wydarzenia z przeszłości:
Szkic: Mark Bagley, Rick Mays
Tusz: Rodney Ramos Al. Vey, Art Thibert
Kolor: Matt Hollingsworth, Dean White
Okładki: David Mack + fragmenty kadrów autorstwa Marka Bagleya
Wydawnictwo: MAX/Marvel Comics
Wielkość: Alias #1-28 - 21-25 stron
Rok wydania: 2001-2004 |
|