Goldfish: A Crime Graphic Novel & Jinx

 

Goldfish: A Crime Graphic Novel

Kilka przypadków z życia szulera - pana Goldfisha, jego byłej pani serca i ich dziecięcia, czyli historia kryminalno-sercowo-familijna. Dużo strzelania, walenia po mordach, złych ale i dobrych uczynków. Akcja poprowadzona wartko, są i retrospekcje udane i spektakularne ucieczki, są męskie rozmowy (często w damskim wykonaniu), egzekucje, skorumpowani oficjale i funkcjonariusze oraz prawi także, są źli bandyci i źli inaczej, no i prawie dobrzy, są hetero i homo ale seksu nie ma, są krotochwile, no i oczywiście nieoczekiwane zakończenie. Czyli jak w mordę strzelił dobry kryminał.

Są dobre dialogi, czasem bardzo dobre, są niezłe rysunki (choć czasem mogłyby być lepsze) i jest bardzo dobre kadrowanie. Czyli wczesny ale już wyrobiony w komiksowym fachu Bendis.

David Gold aka Goldfish wraca na stare śmiecie po swoją zgubę - synka swego, i wraca na swoja zgubę, bo pani serca jego była to zła kobieta jest. I nie chce mu się z nią za bardzo gadać. Pcha się nasz David pełną parą w kłopoty, tak by fabułę rozkręcać przez niemal 300 stron. Przystojny jest, inteligentny jest, przebiegły jest, nie pozbawiony sumienia, choć porywczy jest - czyli taki ubogi James Dean. Przetacza się w międzyczasie cała galeria charakterystycznych postaci, z których żadna nie jest taka, jakiej byśmy już w jakimś kryminale nie widzieli. No może poza Maxem w denkach od słoików.

Śmierdzi mi to wszystko sztampowym Hoolywoodem, ale czyta się dobrze i zakończenie całkiem niezłe, choć tych z IQ (jak mówi pewien znajomy taxi drajwer "ykju") powyżej 115,5 na pewno nie zaskoczy i może się wydać niemal kiczowate - niby baba z jajami, a krzyczy i androny wypowiada, że aż żałość wzbiera. Jakby złośliwie rozczłonkować wszystkie zagrywki fabularne Bendisa, to niestety ale naciągane to tu, to to tam. Ale jakby to czytać bez przysypiania to wartkość akcji pozwala przyjemnie podróżować po świecie Goldfish bez zauważania zgrzytów. I o to w takich produkcjach chodzi - zabili go i uciekł, jeah.

Pulpa panie i panowie, a to gatunek od czasów Pulp Fiction zacny, zatem nie trzeba kręcić nosem tylko lecieć do sklepu i kupować. Tylko nie u nas, u nas jest to co panowie wydawcy/łaskawcy raczyć dali. Ale ostrzegam, to jest lektura na jeden, góra dwa razy, bo takie jest pulpy przeznaczenie i panteon sławy dzieł wybitnych rzadko się przed nią otwiera. Bo i k woli czy po prawdzie, czy jak zwał tak zwał Bendis dobry kryminał zaserwował, ale tych prozą pisanych nie przebił i tych najlepszych kinowych też, dlatego wolę KANE Paula Grista, bo jest z jajem przynajmniej narysowany i opowiedziany, a nie po hollywoodzku.

Adam "mykupyku" Gawęda

 

Jinx

Faktycznie Goldfish arcydziełem komiksowym nie jest. Fabuła, jeśli dzieli się lekturę na kilka razy, nie zachwyca- ot porządny kryminał acz bez rewelacji. Przyznam że sam czytałem raz, no może dwa i na tym stanęło, wrócić nie miałem ochoty. Zupełnie inaczej rzecz ma się z Jinx.

Oś kryminalnej historii nie jest oryginalna, oto bowiem tytułowa Jinx, Goldfish i jego ni to wspólnik ni to kumpel z ulicy - Columbia, przypadkowo trafiają na skarb - ukryte 3 miliony dolarów. Obaj panowie znają jedynie część informacji, o tym gdzie ten skarb jest ukryty, dobrać się do niego mogą jedynie działając razem. Tak Goldfish jak Columbia to dzieciaki ulicy, dwóch marnych szulerów i drobnych oszustów, bez szans na tzw. lepsze życie. Jinx Almeda, łowca nagród, której życie nie potoczyło się dokładnie tak jak tego chciała, przyłącza się do poszukiwań, licząc tak jak reszta towarzystwa na zdobycie biletu do nowego, lepszego życia. Jeżeli dołożymy do tego prawowitych właścicieli ukrytych milionów, kiełkującą miłość Jinx i Davida i fakt, iż Goldi i Columbia szczerze się nienawidzą, otrzymamy całkiem interesująca kryminalną fabułę. Interesującą i owszem, ale... dziwnie znajomą.

Podobieństwa do westernu albo raczej anty westernu "Dobry, zły i brzydki" Sergio Leone nasuwają się same. Mimo jasnych inspiracji, czy zapożyczeń Jinx broni się jako kryminał, często wymieniany wśród dziesięciu najlepszych kryminałów noir, tuż za "Sin City" czy "Johnnym Double".

Porównując Goldfish i Jinx łatwo rzuca się w oczy to, w jaki sposób rozwijał się Bendis jako scenarzysta. O ile ten pierwszy komiks można określić jako przymiarki (podobnie jak wcześniejszy "Fire") do tego co dzisiaj nazywać możemy stylem Bendisa, o tyle Jinx to w pełni dojrzały Bendis - scenarzysta. Cała licząca ponad 400 stron historia jest doskonale opowiedziana, dynamiczne, filmowe kadrowanie, dialog który częściej niż klasyczne strzelaniny i pościgi, napędza akcję, udane retrospekcje, dzięki którym bohaterowie stają się w pełni trójwymiarowi, a nasz - czytelnika stosunek do nich zmienia się ze strony na stronę. Tutaj właśnie leży klucz do komiksowego skarbu "Jinx". Fabuła może i jest inspirowana, może mało oryginalna, ale to postaci i sposób w jaki autor je prezentuje, sprawiają, że ta obrazkowa historia z prostego bezpretensjonalnego kryminału zmienia się w pełną miłości, nadziei i popieprzonych życiowych porażek, komiksową opowieść. Bohaterowie, tak jak i w jego późniejszych komiksowych produkcjach, zdają się żyć a nie tylko występować w tej historii. Bendis skutecznie odbił się od płaskiej prezentacji postaci (vide Goldfish) i poszybował daleko, zostawiając w tyle za sobą całą rzesze komiksowych scenarzystów po obu stronach Atlantyku.

Karol Konwerski

Scenariusz/Rysunki:
Brian Michael Bendis

Wydawca:
Image Comics, czerwiec 2001
Cena:
Goldfish $19.95
Jinx: $24.95

Stron:
Jinx: 480
Goldfish: 280
Kolor: czarno - biały