Paweł "Kurczak" Zdanowski

Z kurnika wzięte

Kinofobia,
Czyli lotem kurczaka wokół strachu

Nigdy nie lubiłem pająków. Zawsze wydawały mi się obrzydliwe i straszne do bólu. Te owłosione nóżki, te pękate korpusy... obrzydliwość. Wydaje mi się, że cierpię na łagodną arachnofobię... W zasadzie wcale nie lubię owadów, więc może to entomofobia? Pamiętam jak dostałem kiedyś ataku paniki w insektarium... Śmieszne jak działa ludzki umysł- jedni boją się ciemności (nyktofobia), inni kotów (felinofobia), a moja Rybka mdleje na widok strzykawek (ajchmofobia). Umysł praktycznie każdego z nas posiada jakąś skazę- mniejszą, lub większą, ale ma. Strach jest okrutnym demonem... i wydaje mi się, że znalazł do mnie nową ścieżkę.

Dzień dobry Państwu. Uwielbiam kino. Naprawdę. Po prostu uwielbiam w wolny wieczór udać się do przybytku sztuki filmowej, kupić bilety na coś ciekawego i rozsiąść z Coca Colą przed srebrnym ekranem. Najczęściej chodzę do Multikina. Komercyjnie? Może. Wygodnie? Na pewno. Dużo sal, dużo godzin projekcji, dużo filmów, szybkie premiery, dobre nagłośnienie i czysty obraz. Małe kina umierają- szkoda, bo miały swój zupełnie inny, niezapomniany klimat... z tym, że nic tam nie można obejrzeć. Prawie nic. Inne czasy, inny świat. Plastikowe multipleksy opanowały rynek. Dostosować się trzeba, a trudno nie jest, przynajmniej fotele są wygodne i nawet na chyba z 3 godzinnej Troi dosiedziałem do końca bez wiercenia się. Przypomnijcie sobie stare kameralne kina i ich postkomunistyczne siedzenia. Tam wytrwanie do końca filmu wymagała dużo samozaparcia. Inna sprawa, że teraz wymaga, choć z innych powodów.

Strach. Po prostu zaczynam się bać chodzić do kina. Ostatnich parę dni to był koszmar- przyjechał do mnie młodszy brat i trochę z musu zaliczyłem kilka superprodukcji. Król Artur wołał po prostu o pomstę do nieba. Pomijam nawet kretyńską fabułę i beznadziejną choreografię walk, słabą scenografię, ale na Boga! Aktor grający tytułową rolę mógłby chociaż wziąć ze dwie lekcje aktorstwa zanim stanie przed kamerą.

Potem był Garfield. Komentować takiego debilizmu nawet nie będę, ale czemu do diaska z komiksu, który zabawnym znajdą raczej starsi niż młodsi robi się film dla pięciolatków? Ja wiem, że pięciolatki oznaczają większą sprzedaż maskotek, kubków, zeszytów i innego tatałajstwa z sympatycznym skądinąd rudym kotem, ale czy nie ma już żadnych świętości?

To nie był koniec moich tortur, gdyż musieliśmy się wybrać jeszcze na Spidermana 2. Szedłem spokojnie- pierwsza część była zabawnym, rozrywkowym filmem, który można włączyć praktycznie każdemu i zająć mu w ten sposób na dwie godziny umysł niezobowiązującą rozrywką. O sequelu nie będę się wypowiadał. To co chciałbym napisać nie nadaje się do publikacji w KZ.

Po prostu strach chodzić do kina, proszę Państwa. Że już nie wspomnę o filmowych horrorach- te są dopiero przerażające! W czasie wakacji miałem okazję obejrzeć zmierzające dopiero do polskich kin horrory- Smakosz 2 i Freddy vs. Jason. Groza. Czysta, niczym nie skażona groza głupoty scenarzystów ze Świętego Gaju. Tych filmów po prostu nie da się oglądać... a przecież wiele z tych produkcji miało potencjał! Wystarczyło zadbać o sensowny scenariusz- mógłbym od ręki wskazać osoby, które napisałyby porządne skrypty filmowe. Garfield mógłby być cudownie ironiczną komedią, Król Artur opowiadać wspaniałą epicką historię, a Freddy vs Jason czerpać ze wspaniałych, kultowych już starych horrorów, wzbogacając tradycyjne metody strachu nowoczesnymi technikami montażu, budowania nastroju i efektami specjalnymi.

Czasami zastanawiam się, kto pisze scenariusze do tych 'arcydzieł'? Czy są pisane na kolanie? A może całą ekipa przychodzi na plan i robi co popadnie, wymyśla wszystko na bieżąco? Czy tak trudno do napisania skryptu dla filmu opartego na komiksie zatrudnić kogoś, kto ten komiks faktycznie przeczytał? Wychodzi na to, że tak co udowodnił w poprzednim KZ Kolec w swoim felietonie.

Lubię kino rozrywkowe i mojej miłości do niego nie zabiły nawet plastikowe multipleksy. Ale zabijają ją plastikowe filmy. Zabijają grozą- grozą, że znów zmarnuję kilkanaście złotych i dwie godziny życia.

Mam nadzieję, że kiedyś ktoś gdzieś tam w krainie marzeń się ocknie i znowu pojawią się godne uwagi produkcje filmowe... że następnym razem kiedy pójdę na filmową adaptację ulubionego komiksu nie będę zlanym zimnym potem. Czego i Wam i sobie życzę. Dobranoc Państwu.

Paweł "Kurczak" Zdanowski