|
Z kadrem wśród ludzi
Komiks
obyczajowy, autobiograficzny to ten rodzaj opowieści obrazkowych, które
cenię najbardziej. Fabuły oparte na tym, co dla autora najważniejsze i najlepiej
znane, przyciągają niesamowitą siłą wyrazu, ot normalne sytuacje, normalne
życie. Nie ma tutaj cudaków w lateksowych strojach, super mocy i całej tej
komiksowej blagi. Czytając komiksy tego rodzaju nie musze zakładać okularów
ze specjalnym filtrem, nikt nie wymaga ode mnie akceptacji dla fantastycznej
rzeczywistości. Wiem, że to o czym czytam zdarzyło się naprawdę lub mogło
się wydarzyć
Jest
pewien standard, rodzaj schematu stosowanego przez recenzentów, wszelkiej
maści krytyków i publicystów wykorzystywany za każdym razem, gdy ten i ów
pisze o autorze którego darzy estymą czy sentymentem. Ot lubi po prostu.
Ten schemat wygląda mniej więcej tak:
XYZ to autor niezwykły.
Przepis na początek tekstu doskonały, prosty w użyciu, zjadliwy i zrozumiały
dla czytelnika.
Wystarczy przejrzeć kilka recenzji niekoniecznie komiksów i Bach!, ta "niezwykłość" prezentowanego
twórcy pojawi się w co drugim tekście. Szczególnie u tych publicystów, którzy
choć niespecjalnie rozgarnięci, święcie wierzą w swoją super moc potocznie
zwaną "opiniotwórczością".
Nie chcę być gorszy. Spróbuję podobnego triku.
Adrian Tomine nie jest autorem niezwykłym.
W jego komiksach nie ma niczego co zasłużyłoby na miano niezwykłego. Mało
tego, jako przedstawiciel najmłodszej generacji autorów niezależnych, zapracował
na markę najbardziej irytującego twórcy przed trzydziestką (ten epitet stracił
na aktualności-Tomine to rocznik 74, niedawno przekroczył trzydziestkę).
Doskonałym przykładem tego, jak bardzo drażniące potrafią być jego komiksy
jest album zbierający cztery opublikowane już wcześniej historie. "Summer
blonde" bo o tym komiksie mowa, to zestaw opowieści które od pierwszej
do ostatniej strony igrają z ogniem tj. czytelnikiem. Przyznam szczerze,
że o mały włos, a moja przygoda z komiksami Tomine skończyłaby się gdzieś
w połowie tego albumu. Ta irytacja wynika z faktu, iż historie jego autorstwa
są diabelnie proste i zwyczajne. Ot kolejne scenki z życia dwudziestokilkulatków
opętanych przez zasadę trzech P (picie, palenie, pieprzenie), nie radzących
sobie z życiem, szukających czegoś, a raczej kogoś, oczywiście bezskutecznie.
Przecież dla takich historii nie muszę sięgać po komiksy, wystarczy że rozejrzę
się wokół siebie. Każda z tych opowieści jest mi i każdemu czytelnikowi
na świecie dobrze znana!
Jeżeli wciąż czekacie na to że zdradzę tajemnice kryjącą się w komiksach
Adriana Tomine, czyli mówiąc wprost powiem dlaczego warto poznać jego komiksy,
to nie czekajcie - już ją zdradziłem.
W
wieku 30 lat o świecie wiemy tyle ile dane nam było przeżyć lub tyle ile
zdążyliśmy zaobserwować. Tomine nie udaje kogoś kim nie jest, wie dokładnie
tyle ile przeżył i zobaczył. Dzięki temu zarówno historie jak i występujące
w nich postaci cechuje naturalność, i co tu dużo mówić, ten rodzaj realności,
o którym marzy niejeden autor, nie tylko komiksowy. Jego komiksy to zamknięte
w kadry zdarzenia i osoby do tego stopnia pospolite, że samo miejsce akcji
przestaje mieć znaczenie. Równie dobrze może to być Boston, Sacramento,
jak Poznań czy Kraków.
Ważny jest także sposób w jaki autor ten snuje swoje opowieści. Posługuje
się literackim językiem, prostym i sprawnym jednocześnie. Stosuje go wszędzie
tam gdzie wprowadza narratora, komentującego sytuację, prezentującego kolejnych
bohaterów. Dialog natomiast jest naturalny, zróżnicowany dla każdej postaci,
tak by nadawał charakter każdemu z bohaterów.
Mimo że na album ten składają się cztery zupełnie różne opowieści, to łączy
je wspólny mianownik- samotność. Rozumiana bardziej jako brak kontaktu z drugim
człowiekiem niż jedynie brak ukochanej osoby. Trudno o bardziej wyeksploatowany
temat. W wykonaniu Tomine ma on wartość właśnie wtedy, gdy stwierdzimy, że
historie te nie są nam obce, a wręcz przeciwnie, są nam doskonale znane.
Nie będę streszczał każdej z tych fabuł po kolei. Taki skrót wyrządzić
może więcej złego niż dobrego, bo wszystkie one to dość typowe sytuacje
z bohaterami najzwyklejszymi pod słońcem. Wyróżnia je na tle innych historii,
innych komiksów i książek to, co po sobie pozostawiają. Tomine nie stosuje
point ani tym bardziej morałów, pozostawia nas czytelników sam na sam z
opowieścią, której zakończenie dopisujemy sobie sami.
Karol Konwerski
Summer blonde
Scenariusz/Rysunki: Adrian Tomine
Wydawca: Drawn & Quarterly 2003
Cena: $16.95
|
|