|
Nowości
z USA - zeszyty
1. "The
Milkman Murders" Chapter 3 /4: "What I'd Do For My Family"
Joe Casey (scen.), Steve Parkhouse (rys.)
Dark Horse Comics, 1 wrzesień 2004
ocena: 4,5
Heh, nie ma to jak zacząć miesiąc od porządnego komiksu. Nasienie przerażającego
mleczarza zaczyna kiełkować wewnątrz Barbary, wołając o przemoc i krew. Zdeterminowana
pani domu, z nożem w dłoni i szaleństwem w oczach (oraz narkotykami w żyłach),
oczekuje powracających do domu późną nocą, pozostałych członków rodziny...
Casey od słów przeszedł w końcu do czynów, serwując nam sceny naprawdę zaskakujące
i (co więcej) bardzo brutalne. Na szczęście jednak, styl rysowania Parkhouse'a
sprawia, że nie są one aż tak sugestywne, dzięki czemu nie jesteśmy świadkami
obrazów podobnych do chociażby tych z "Dark Blue" Ellisa. Zeszyt
bardzo dobry, z niecierpliwością oczekuję konkluzji tej historii.
2. "CSI: Crime Scene Investigation - Dominos" Chapter
1 /5
Kris Oprisko (scen.), Gabriel Rodriguez (rys.)
IDW Publishing, 1 wrzesień 2004
ocena: 3,5
Jak dumnie głosi strona internetowa wydawcy, ten komiks to "najnowsza
mini-seria oparta na czołowym programie telewizyjnym". Najnowsza - być
może, ale nie jedyna. Poza "Dominos", pod znakiem "CSI" ukazały
się również "Miami: Blood/Money", "Miami: Smoking Gun", "Miami:
Thou Shalt Not", "Thicker Than Blood" oraz 5 numerów "Bad
Rap", tyleż "Demon House" i "Serial". A jak to bywa
z tego typu komiksami - nie jest to nic nadzwyczajnego, kolejny nabijacz kasy,
przeznaczony dla fanów pierwowzoru. Mamy tu zabójstwo, zebranie dowodów, któremu
towarzyszy zwyczajowe w takich sytuacjach popisywanie się przenikliwością umysłów
przez detektywów, badanie dowodów - potwierdzające oczywiście spostrzeżenia
dokonane punkt wyżej, a na koniec krótkie śledztwo. Pod tym względem "Dominos" odróżnia
od innych tego typu historyjek jedynie to, że zabójstwa były już dwa, a śledztwem
jeszcze nas nie uraczono. Pomijając jednak ten drobny szczegół, jest to zwykła,
kryminalna opowiastka, jakich w telewizji mamy od zatrzęsienia. Graficznie
natomiast wygląda to trochę, jakby było kręcone przez pijanego kamerzystę -
Rodriguez zdecydowanie przesadził z ilością "przechylonych" kadrów.
Ale poza tym - jest całkiem nieźle. Nic nowatorskiego, ani zaskakującego, ale
narysowane dość równo i solidnie, przy retrospekcjach kreska i sposób kolorowania
są odmienne (udany zabieg), dzięki czemu mamy trochę zróżnicowania. W ostatecznych
rozrachunku jednak - średniak.
3. "Fathom: Dawn Of War" #1: "Dark Tidings"
J.T. Krul, Michael Turner (scen.), Talent Caldwell (scen., rys.)
Aspen Comics, 2 wrzesień 2004
ocena: 3
Komiks ten to niejako kontynuacja mini-serii, która ukazała się w Polsce 2
lata temu nakładem Mandragory. Amerykańscy wojskowi przetrzymują w swej bazie
Casque'a - ważnego przedstawiciela podwodnej rasy - oraz kilku jego towarzyszy.
Jej przywódcy, nie chcąc ryzykować zbrojnego konfliktu z ludźmi, postanawiają
nie interweniować, a tym samym - poświęcić życie pojmanych. Pogodzić się z
tym nie może grupa buntowników, która pod wodzą charyzmatycznego Marqueses'a,
gotowa jest rozpętać otwartą wojnę z ludźmi, aby tylko odzyskać należne im
miejsce na planecie. Dołącza do nich Kiani - była podopieczna Casque'a, dla
której jest on jedyną rodziną. Rozdarta między miłością do Casque'a, a troską
o los swojego gatunku (zagrożonego wizją rychłej wojny), Kiani postanawia działać
na dwa fronty... Nowy "Fathom", zarówno fabularnie, jak i graficznie,
nie zachwyca. Rysunki są nierówne, głównie poniżej średniej, historia zbytnio
nie wciąga... Kolejna kropla w morzu przeciętniaków.
4. "Sylvia Faust" #1 /4
Jason Henderson (scen.), Greg Scott (rys.)
Image Comics, 2 wrzesień 2004
ocena: 2,5
Tytułowa bohaterka przyjeżdża do Nowego Jorku (by być bliżej Niego) i próbuje
znaleźć pracę, w czym pomaga sobie dziwnymi zdolnościami magicznymi (np. wyczarowaniem
ogromnego, nakręcanego pudełka-niespodzianki, z którego wyskakuje jeszcze większy
joker). W tym samym czasie, właściciel pewnego swoistego 'kinowego centrum
rozrywkowego', ma kłopoty z gwiazdą wieczoru. Los sprawia, że ścieżki tych
dwóch osób krzyżują się... Co jak co, ale do tej pory komiksowego romansidła
jeszcze nie czytałem - i mam głęboką nadzieję, że następnego czytać nie będę.
Historia jest nudna, infantylna, dialogi nieciekawe, kreska - troszkę niecodzienna,
ale w sumie niezbyt zachwycająca, podobnie kolory... Generalnie - kontakt niewskazany.
5. "Ultra" #2 /8
Jonathan & Joshua Luna (scen.), Joshua Luna (rys.)
Image Comics, 9 wrzesień 2004
ocena: 2,5
Zgodnie z napisem na okładce pierwszego numeru, komiks ten okazuje się być
przedstawieniem prywatnego życia superbohaterki - tytułowej Ultry. Widzimy,
jak walczy z przestępcami, chodzi na spotkania w firmie, odpoczywa w kawiarence
z przyjaciółkami... Nic ciekawego... Co więcej - jej konfrontacja z uzbrojonymi
po zęby bandytami z jednej strony jest bardzo infantylna, a z drugiej - przypomina
dziecięce przepychanki w piaskownicy. O kosmicznie słabym dialogu w restauracji
już nawet nie wspomnę... W całym zeszycie znalazłem 4 dobre, warte uwagi kadry
- nic więcej. Do tego dochodzi jeszcze dość słaba kreska, w tym nienajlepsza
mimika twarzy postaci. Ogólnie - komiks nie wart zachodu.
6. "Warlock" #1: "Second Coming"
Greg Pak (scen.), Charlie Adlard (rys.)
Marvel Comics, 8 wrzesień 2004
ocena: 3,5
Przyszłość. Wojny, zanieczyszczenie środowiska, katastrofy... W Nowym Jorku,
którego mieszkańcy nie rozstają się z filtrami powietrza, mieszka studentka
Janie. Pewnego dnia, południowoamerykańska ekipa filmowa zamawia u niej projekt
wyglądu nowego supebohatera. Kiedy Janie przybywa na miejsce, by przedstawić
owoce swej pracy, okazuje się, że jej pracodawcy bynajmniej nie zamierzają
kręcić filmu... Muszę przyznać, że "Warlock" mnie dość pozytywnie
zaskoczył. Spodziewałem się kolejnej, typowo marvelowej, superbohaterkiej kichy,
a tu psikus - historia nie jest może zachwycająca (wręcz trochę przeciętna),
ale za to ma potencjał i jeszcze może się rozkręcić. Poza tym, ukazuje bardzo
realistyczną (w kontekście obecnych wydarzeń) wizję przyszłości - ogromne zatrucie
powietrza, liczne konflikty zbrojne z udziałem amerykańskich wojsk... Od strony
graficznej też jest nieźle - kreska Adlarda nie jest co prawda w żaden sposób
odkrywcza, ani nawet oryginalna, ale jest solidna i dobrze komponuje się z
historią. Póki co - trójeczka z plusikiem, ale zobaczymy, co będzie dalej.
7. "Ultimate Nightmare" #2 /5
Warren Ellis (scen.), Trevor Hairsine (rys.)
Marvel Comics, 8 wrzesień 2004
ocena: 4
Drugi zeszyt "UN" jest lepszy od poprzednika - wciąż niewiele jest
tu akcji, sporo dialogów, a mimo to komiks wciąga. Grupa gen. Fury, u syberyjskiego
źródła dziwnych wydarzeń ostatnich dni, znajduje podziemny kompleks wojskowy.
Tuż po nich, nieświadomi obecności konkurencji, do tajemniczych podziemi schodzą
X-Men... Ellis bardzo sprawnie dozuje informacje i powoli, acz sukcesywnie
rozwija fabułę - w sumie, jest to jeden z jego lepszych komiksów, jakie ostatnio
czytałem. A i kreska jakaś lepsza się wydaje, niż w pierwszym zeszycie. Jest
już dobrze, a być może będzie jeszcze lepiej - za to trzymam kciuki.
8. "Forsaken" #2
Carmen Treffiletti (scen.), Kristian Donaldson (rys.)
Image Comics, 9 wrzesień 2004
ocena: 3
W pierwszym numerze poznaliśmy głównego bohatera, Apollo Delka, agenta bliżej
nie określonej instytucji. Pewnego dnia, w jego mieszkaniu pojawiają się tajemniczy
mężczyźni, składając mu "ofertę nie do odrzucenia", lecz nie podając
przy tym żadnych szczegółów. Chcąc nie chcąc, Delk udaje się z nimi do nieznanej
części miasta, gdzie spotyka czworo innych, podobnych mu osób. W numerze drugim
dowiadujemy się powodu, dla którego ich zebrano - jako elitarni przedstawiciele
swoich grup zawodowych, mają stworzyć ekipę do "zadań specjalnych",
chroniącą i utrzymującą stabilność polityczną (i nie tylko) na świecie. Odmowa
przystąpienia do projektu, grozi ujawnieniem kompromitujących, owianych dotąd
tajemnicą, faktów z ich przeszłości... Nie brzmi to może zbyt zachęcająco,
ale w praktyce nie jest takie złe. "Forsaken" to zwykły przeciętniak
- zarówno fabularnie, jak i graficznie. Typowa, industrialno-futurystyczna
(i trochę cyber-punkowa) wizja świata (samochody unoszące się nad ziemią, przeludnione
miasta, gigantyczne budynki, mechanicznie "wzmocnieni" ludzie), narysowana
w sposób ostry i (przynajmniej dla mnie) trochę niestrawny. Kreska jest bardzo "kwadratowa" -
rysy twarzy, oczy, uszy, usta... niemalże wszystko jest narysowane "od
linijki", bardzo mało jest jakichkolwiek krągłości... Jest to oczywiście
jakiś sposób na rysowanie, ale mnie się to osobiście nie podoba. Generalnie
- nie będę obgryzał paznokci, czekając na kolejny numer.
9. "The New Invaders: To End All Wars" #2 /3
Allan Jacobsen (scen.), C.P. Smith (rys.)
Marvel Comics, 15 wrzesień 2004
ocena: 2,5
Trochę rozmów, kłótni, podróży i wizyta nieproszonych gości - oto zawartość
tego zeszytu. Niby coś zaczęło się dziać, jest trochę lepiej niż w pierwszym
numerze, ale tak naprawdę wciąż jest to nudna, prosta i płytka historia. A
zważywszy, iż jest to jej przedostatnia część - na jej pogłębienie (lub chociażby
drobne rozbudowanie, skomplikowanie) nie ma co liczyć. Założę się o Orbita,
że nowi Invaders (pomimo swego trudnego położenia) i tak pokrzyżują niecne
plany Axis Mundi, a "wojna, która zakończy wszystkie wojny" (jak
to ujął Thin Man) będzie zwycięską dla "tych dobrych".
10. "Fierce" part 3/ 4
Jeremy Love (scen.), Robert Love (rys.)
Dark Horse Comics, 15 wrzesień 2004
ocena: 3
Fierce (w towarzystwie terapeutki) rusza na Jamajkę, by pomścić śmierć swych
przyjaciół. Zatrzymują się u jego babci, gdzie terapeutka zmienia się w jego
kochankę. Kiedy po jednej z wizji, Fierce w środku nocy wyrusza samotnie na
spotkanie z wrogiem, ten odwiedza (pozostawiony bez ochrony) domek babci...
Już okładka wysyła negatywne fluidy, ostrzegając przed zawartością zeszytu...
Zawartością prostą, nudną, żenującą, ckliwą i ocenzurowaną... Założę się o
drugiego Orbita, że w kolejnym - ostatnim - numerze, Fierce krwawo pomści śmierć
swoich towarzyszy broni i uwolni z opresji świeżo upieczoną ukochaną...
11. "Madrox" #1 /5
Peter David (scen.), Pablo Raimondi (rys.)
Marvel Comics, 15 wrzesień 2004
ocena: 4
Nowa pozycja z rodziny "X-Men". Jamie Madrox (znany też jako Multiple
Man), po opuszczeniu szeregów X-Corp. w Paryżu, rozsyła w świat swoje klony,
by "kolekcjonowały" dla niego różne doświadczenia, a on sam zostaje
detektywem, prowadzącym spokojne życie w nowojorskiej dzielnicy mutantów. Problemy
zaczynają się pewnego wieczoru, kiedy jeden z klonów wraca z raną kłutą w brzuchu...
Komiks ten mnie pozytywnie zaskoczył - zarówno graficznie, jak i fabularnie.
Jest co prawda troszkę przegadany, ale przede wszystkim jest ciekawy, zabawny,
i przyjemnie się go czyta. Niezłym patentem jest umiejętność Madrox'a, który
tworzy wierną kopię samego siebie za każdym razem, gdy coś go (lub on w coś)
uderzy. Ciekaw jestem dalszych jego losów - mocna czwóreczka.
12. "Strange" #1
J. Michael Straczynski, Sara Barnes (scen.), Brandon Peterson (rys.)
Marvel Comics, 15 wrzesień 2004
ocena: 3,5
Młody, dobrze zapowiadający się student medycyny, Stephen Strange, odbywa
półtoramiesięczną praktykę w Tybecie. Spotyka tam tajemniczego, starszego mężczyznę
i chłopca, któremu obiecuje, że wróci po studiach. Trzy lata później, kończąc
naukę, wdaje się w sprzeczkę z profesorem, któremu towarzyszył w Tybecie. Parę
minut później, profesor ginie w wypadku samochodowym, a Stephen obiecuje sobie,
że latem następnego roku pojedzie do Tybetu. Mijają kolejne 3 lata - Strange
jest rozchwytywanym chirurgiem plastycznym. Wraz z przyjacielem ze studiów,
wyjeżdżają do Szwajcarii na odpoczynek. Podczas nocnego zjazdu na nartach,
Strange ulega wypadkowi... Opowieść trochę przynudnawa, średnio narysowana...
Przeciętniak, i tyle...
13. "Mega City 909" #1 /3
Jacob Lee, Andrew Dabb (scen.), Kano Kang, Zack Suh (rys.)
Devil's Due Publishing, 17 wrzesień 2004
ocena: 3
Heh, jak to było w "Emeryten Party" Püdelsów: "(...) to najnowsza
pozycja krajowej supergrupy", czyli po prostu kolejny średniak z DDP.
Jak się na dzień dobry dowiadujemy, po drugiej Zimnej Wojnie, nowonarodzonym
ludziom wszczepia się w mózg coś, co hamuje uczucie gniewu i złości (zalatuje
lekko "Equilibrium"), dzięki czemu skończyły się czasy wojen i głodu,
a rozpoczęła nowa Złota Era ludzkości. Jednak ni stąd ni zowąd, na Ziemi pojawiły
się dziwne stwory, mordujące bestialsko i bezwzględnie wszystko co się rusza.
Jedno z drugim ma tylko tyle wspólnego, że potwory te (jak grzecznie informuje
nas jeden z nich), opanowując wcześniej ciała innych ludzi, same nie zabijają,
a jedynie wyzwalają z ludzkiej podświadomości, tłumiony sztucznie gniew i żądzę
krwi. Do walki z agresorem staje PHOBIA - tajemnicza grupa dobrze wyszkolonych
i uzbrojonych ludzi... W międzyczasie, w pewnym wieżowcu w centrum miasta,
komputer o imieniu Kusanagi (kojarzycie?) wysyła do sieci niebezpiecznego (prawdopodobnie)
wirusa, który ma przyczynić się w jakiś sposób do śmierci rodzaju ludzkiego
(i to też już gdzieś było), po czym budynek eksploduje. Na miejsce katastrofy
przybywa ww. tajemnicza grupa... Historia trochę nudnawa, zawiera sporo niejasności,
kuleją niektóre dialogi, część wypowiadanych kwestii jest dość... oklepana...
Kreska nawet ma pewien potencjał, ale jest zbyt nierówna (np. nieproporcjonalnie,
trochę zbyt kościsto/muskularnie rysowani ludzie), by nazwać ją dobrą. Co tu
dużo mówić - przeciętniak.
14. "Cosmic Guard" #2 /4
Jim Starlin (scen., rys.)
Devil's Due Publishing, wrzesień 2004
ocena: 2,5
DDP w natarciu... Ray dowiaduje się, że Dziedzictwo wybrało go na nowego Kosmicznego
Obrońcę, z czym chłopak nie chce się pogodzić. W międzyczasie odkrywa też,
że jego współtowarzysze niedoli znikają w tajemniczych okolicznościach z powodu
ich cennych organów wewnętrznych... Przeciętna kreska, nudna fabuła, kiepskie
dialogi - kicha, krótko mówiąc.
15. "Brother Destiny" #1
Chris Nye (scen., rys.)
Mecca Comics Group, wrzesień 2004
ocena: 1
Dno. Beznadziejny kicz. Bez dwóch zdań - największy gniot miesiąca, a nawet
roku. II Wojna Światowa. Bastogne, Belgia. Sierżant Kevin Kells błądzi w śniegach
obcego mu kraju, po czym (utraciwszy resztki sił) pada bez życia. Po jakimś
czasie pojawiają się trzej zakapturzeni mnisi, z których jeden bierze żołnierza
na ręce jak pannę młodą i maszerują... do Szwajcarii! Tam otwiera się jakiś
między-wymiarowy portal, którym przenoszą się do rodzinnej krainy mnichów,
w której Kells wraca do zdrowia, co więcej - dzięki mocy Kamienia i drzemiącym
w nim samym potencjale Wybranego, Kells ze zwykłego śmiertelnika zmienia się
w tytułowego Brata Przeznaczenie! Ma on obronić ludzkość przed grożącą jej
zagładą. Potem jest już z górki - nawiedzony reporter z "naszego" świata
odkrywa tajemnicę (jeszcze nie wie jaką - ale ciii) i udaje się z archeologami
do Szwajcarii, gdzie wyżej wymienionym portalem przenoszą się do krainy mnichów...
Mogę bez cienia wątpliwości stwierdzić, iż jest to najgorszy komiks jaki w
życiu czytałem. Począwszy od kiczowatej okładki, poprzez kiepską, denerwującą
czcionkę w dymkach, denne dialogi, jeszcze gorszą narrację (pełną patosu, wzniosłych
słów, "entuzjastyczną" [wykrzyknik w co drugim zdaniu]), a na niezwykle
żałosnym wyglądzie "superbohatera" kończąc. Tworzenie (i wydawanie)
czegoś takiego powinno być karalne - dno, chłopcy i dziewczęta, kompletne dno.
16. "Small Gods: Killing Grin" part 3
Jason Rand (scen.), Juan E. Ferreyra (rys.)
Image Comics, wrzesień 2004
ocena: 4
W trzecim zeszycie mamy trochę mniej akcji, a więcej dialogów, przez co nie
jest on tak porywający jak numer drugi - ale wciąż jest to dobry, ciekawy komiks.
Sporo przemyśleń Owen'a, rodzinne życie jego partnera, rozterki Dani (koleżanki
z wydziału)... Rand wyraźnie nam pokazuje, jak wiele zależy od tego, jaką decyzję
i jakie działania podejmie Owen - któremu partner (i jego własny umysł) podpowiadają
jedyną możliwą drogę wyjścia z tarapatów - "pozbycie się" źródła
zagrożenia... Zakończenie zeszytu dobrze rokuje na przyszłość - z niecierpliwością
czekam na kolejny numer.
17. "Army Of Darkness: Ashes 2 Ashes" #2
Andy Hartnell (scen.), Nick Bradshaw (rys.)
Devil's Due Publishing, wrzesień 2004
ocena: 2,5
Komiks jak komiks - ma kolorowe obrazki, dymki, trochę literek. Ciut lepszy
co prawda od pierwszego numeru, ale to wciąż kicha.
BTW: w grudniu ma ruszyć nowa mini-seria "AOD"... o zgrozo...
18. "CSI: Crime Scene Investigation - Dominos" Chapter
2 /5
Kris Oprisko (scen.), Gabriel Rodriguez (rys.)
IDW Publishing, 29 wrzesień 2004
ocena: 3
Serial kryminalny na papierze - i tyle. Okazuje się, że znaleziony trup był
kimś innym, niż wygląda, pojawia się też następny - związany z tym pierwszym,
błyskotliwi detektywi olśniewają przenikliwością umysłów, a całość jest kosmicznie
nudna. Kreska jeszcze ujdzie, szczególnie retrospekcje, ale to za mało...
19. "Humankind" #2 /5
Tony Daniel (scen., rys.)
Image Comics, 15 wrzesień 2004
ocena: 2,5
Ech... Nasz rosyjski uciekinier zostaje złapany przez handlarza organami i
postawiony przed miejscowym, nieoficjalnym sądem. Kara - walka na arenie, niczym
w antycznym Rzymie. Podczas starcia, budzi się drzemiąca w nim, wyhodowana
przez naukowców w pierwszym numerze bestia (czy wspominałem już może o podobieństwie
do "Hulka"?), po czym pojawiają się prawdziwi przedstawiciele prawa
i zabierają go do drugiego, prawomocnego sądu. W międzyczasie poznajemy też
szczegóły jego pobytu i ucieczki z laboratorium... Słabiutko, oj słabiutko...
Fabuła jest kiepska, kreska bardzo średnia... Marnotrawstwo czasu i pieniędzy.
20. "Guardians: Reach For The Stars" part 4 /5
Marc Sumerak (scen.), Casey Jones (rys.)
Marvel Comics, 22 wrzesień 2004
ocena: 2,5
Nasi młodzi bohaterowie ruszają na podbój kosmosu. Po drodze, zostają zatrzymani
przez statek Sojuszu, lecz szybko pozbywają się natrętów i kontynuują swą misję
nowo nabytym pojazdem. Trochę naciąganej akcji, dzieciaki obsługujące pozaziemską
technologię, kosmici mówiący płynnie po angielsku i dużo gadania o niczym -
oto, co otrzymujemy. Dobrze, że to już przedostatni zeszyt...
21. "The Witching" #4: "All These Friends
And Lovers"
Jonathan Vankin (scen.), Leigh Gallagher (rys.)
DC Vertigo, 22 wrzesień 2004
ocena: 2,5
Po chwilowym wzlocie numeru trzeciego, w czwartym akcja znów skacze z miejsca
na miejsce jak w pierwszym zeszycie... Oczywiście nie wpływa to zbyt pozytywnie
na rozwój (i bez tego słabej) fabuły... Wojsko odzyskuje latający pojazd, którym
posługiwała się Elsa, ona sama oddaje się mini-orgii na łonie przyrody ("magiczny
rytuał"), Kara nie chce wejść na scenę, zanim nie umyje zębów, a Sook
wrzuca do rzeki chłopaka, którego "połamała" w wypadku samochodowym
(chcąc mu w ten sposób pomóc w rychłym powrocie do zdrowia)... I to ma być
Vertigo...?
22. "Adam Strange" #1 /8
Andy Diggle (scen.), Pascal Ferry (rys.)
DC Comics, 29 wrzesień 2004
ocena: 2,5
Tytułowy Adam Strange był niegdyś archeologiem. Pewnego dnia, strumień promieni
Zeta przeniósł go na planetę Rann, na której wkrótce założył rodzinę i został
superbohaterem. Kiedy wybrał się w ostatnią podróż na Ziemię, aby raz na zawsze
zerwać z przeszłością, strumień mający umożliwić mu powrót na Rann nie pojawił
się. Po kilku miesiącach dowiedział się, że planeta ta - wraz z całą jego rodziną
- przestała istnieć... Jakiś czas później, ktoś równa z ziemią blok, w którym
na Ziemi mieszka Strange - a jego samego (jako domniemanego szaleńca) policja
chce umieścić w Arkham. Adamowi udaje się uciec i rozpocząć poszukiwanie prawdy
o losie jego rodziny - pierwsze informacje, które zdobywa, są dość intrygujące...
Fabularnie - nudy, graficznie - nudy, a nawet kicz w przypadku pewnych stworów,
czy nawet wyglądu tytułowego bohatera (spójrzcie sami na okładkę). Scenarzysta
marginalnie wplątał w całą historię Ligę Sprawiedliwości (szczególnie Supermana),
ale w niczym mu to nie pomogło. Nie pomoże również stosunkowo duża liczba zeszytów
(8) - nie widzę żadnego potencjału w tej historii.
Piotr "Dr_Greenthumb" Sujka
|
|