"Thorgal" tom 28 "Kriss de Valnor"

 

 

Na okładce najnowszego albumu pojawia się ona - we władczej pozie, z groźnym i szyderczym wyrazem twarzy, z batem w dłoni, na tle kamienistego jaru - famme fatale - Kriss z Valnoru. Sam tytuł albumu, sama jego okładka ujawniają pojawienie się tej bohaterki, nie będzie zatem zaskoczeniem, gdy wyjdzie z cienia naprzeciw zesłanym do kopalni za próby ucieczki Aaricii, Jolanowi i Louve. Nie będzie zaskoczeniem, jakiego doświadczał każdy podczas lektury "Słonecznego miecza", kiedy Thorgal odnalazł ją "na czele buntu przeciw lokalnemu tyranowi" Orgowowi, który skradł jej broń Ogotaia. Na wstępie wiadomo jednak, że Kriss po raz kolejny zmieni los rodziny Thorgala, bo czy mogłoby być inaczej?

"Barbarzyńca" pozwolił Van Hamme'owi zbudować niezłe podłoże pod "Kriss de Valnor". Wprowadził w nowe otoczenie, "wyeliminował" Ilenię i Tiago, którzy niejako skazani byli na wspólną tułaczkę u boku Aegirssonów i stanowili "zbędny balast", wreszcie zaszczepił element niepewności pozostawiając otrutego i uznanego za nieżywego Thorgala na opuszczonej wysepce Syrenii, co więcej, wysłał rodzinę Thorgala w nieznane jako niewolników.

Mimo tego, że scenarzysta pozwolił sobie na zbudowanie większego napięcia w albumie poprzednim, by w tym prowadzić do rozwiązania, nie zapomniawszy o ubarwieniu rozwoju akcji kilkoma zaskakującymi motywami, to jednak album ten jest bardzo skrótowy i można mieć nieodparte wrażenie, że wszystko dałoby się albo rozciągnąć - zwiększając tym pojemność albumu, albo też rozbić akcję na dwa albumy. Zabiegi te miałyby przede wszystkim służyć możliwości zastosowania bardziej płynnych przejść między kolejnymi kadrami, stronami, miejscami, wydarzeniami. To poważny zarzut wobec scenarzysty, który w przeszłości potrafił fantastycznie zbudować nastrój doskonale wyważając zawartość kadrów oraz przejść między nimi, że tworzy mało płynną historię przenosząc bohaterów z miejsca na miejsce w tak szybkim tempie, że wyobraźnia czytelnika skazana jest na wielką próbę, by postarać się wyobrazić sobie to wszystko, co ma miejsce pomiędzy. Oprócz tego, takie rozwiązanie fabularne negatywnie wpływa na właściwe wyrażanie emocji, które nie zdążą się jeszcze rozwinąć, a już następuje przeniesienie akcji w inną sytuację i w inny nastrój.

Ostatecznie, opowiedziana historia nie jest zła. Wręcz przeciwnie. Jest treściwa, obfituje w różnorodne wydarzenia. Czyta się ją wyjątkowo szybko, jednym tchem, połykając wszystko, co serwuje autor albowiem, po pierwsze podaje dużą różnorodność miejsc akcji - nadając albumowi dużo dynamiki, po drugie ma w zanadrzu kilka niespodziewanych zwrotów akcji, które są kluczowe dla rozwoju nie tylko samego albumu, ale całej serii. Nie będzie chyba uchybieniem, jeśli zdradzę, że Thorgal wcale nie zginął. Chociaż wytłumaczenie zaistniałej sytuacji może wydać się nieco banalne, to mimo wszystko jest racjonalne w swojej prostocie i można podziękować tylko scenarzyście, że nie wysłał naszego bohatera w kolejną podróż w zaświaty, by tam dochodzić sensu jego istnienia.

W albumie warto zwrócić uwagę na nacisk, jaki został położony na poszczególnych bohaterów oraz role, jakie im przypisano. Thorgal jest w tym przypadku postacią wyraźnie drugoplanową, można powiedzieć, że role trochę się odwróciły i to on potrzebuje pomocy od innych. Jego rodzina jest raczej samodzielna i sama pragnie dojść prawdy na temat jego domniemanej śmierci. Jak nie trudno się domyślić kluczową dla rozwoju akcji osobą jest Kriss z Valnoru, która jest motorem napędowym, inicjatorem działań, przyczyną wszystkiego. Role poszczególnych członków rodziny Thorgala są różne. Jolan wydaje się być ważny jedynie z powodu posiadanych przez niego mocy, które umożliwiają mu pokonanie wielu przeszkód. Z drugiej strony istotna jest jego niematerialna więź łącząca go z ojcem. Podobnie jak w "Oczach Tanatloca", kiedy wyczuł, że jego ojciec jest umierający, podobnie teraz czuje, że Thorgal żyje, co więcej, widzi go w swoich snach oczami wyobraźni i dostaje od niego nawet pewne wskazówki. Prostym byłoby stwierdzenie, że ta więź jest stała i bardzo silna, gdyby nie pewne niekonsekwencje scenarzysty - Jolan w "Koronie Ogotaia" nie wiedział, że Thorgal został zabity. Poza tym, Jolan wykazuje się odwagą. Jego siostra zepchnięta zostaje na plan ostatni, jej rola praktycznie ogranicza się do kilku wypowiedzianych zdań. Co do Aaricii, to ta skonfrontowana zostaje z kobietą, której nienawidzi już od bardzo dawna, czyli od pierwszego spotkania z nią, do którego doszło w albumie "Kraina Qa" i którą chciałaby zabić od chwili, gdy ta najpierw porwała małego Jolana i zmusiła tym ją i Thorgala do morderczej wędrówki przez nieprzebyte dżungle prowadzące do Mayaxatlu, następnie uwiodła Thorgala, czym pośrednio skazała księżniczkę Wikingów na banicję, a potem jeszcze zrobiła z niej niewolnicę. Niestety, tego wątku Van Hamme nie rozwija, pozostawia go gdzieś w domyśle czytelnika. Można jedynie żałować, że w albumie nie dochodzi do prawdziwej rozmowy między kobietami, które mimo wszystko coś łączy - miłość do jednego mężczyzny. Rola Aaricii wydaje się również wzrastać między innymi w związku z tym, czego oczekiwać od niej będzie sytuacja, do jakiej ostatecznie dojdzie.

Rosiński po namalowaniu pierwszego albumu "Zemsty Hrabiego Skarbka" wyraźnie odżył. Są kadry, plansze, które wyszły mu znakomicie, są jednak takie, do których widocznie mniej się przyłożył. Mimo wszystko nadal pięknie rysuje krajobrazy, a w przypadku "Kriss de Valnor" miał dużą różnorodność krain geograficznych, w których rozwija się akcja. Również nieźle wyszły mu zbliżenia twarzy, na których rysowane postacie znowu żyją. Gorzej jest, gdy bohaterowie znajdują się w dalszym planie. Wtedy wychodzi pewne niedbałe i schematyczne szkicowanie.

Van Hamme zafundował Rosińskiemu możliwość "wykazania się" w sferze erotycznej Trudno nie odnieść wrażenia, że był to zabieg sprawiający raczej większą frajdę artyście, niż wnoszący coś szczególnego do albumu. Rosiński wielokrotnie wypowiadał się na temat braku okazji do rysowania scen erotycznych - taką okazją była bez wątpienia współpraca z Ivesem Sente, którego Skarbek jest przecież artystą malującym akty. W pewnym sensie, taką okazją był także ten album "Thorgala".

Poprawa warsztatu Rosińskiego idzie w parze z poprawą warsztatu Grazy. Tym razem kolorystka przyłożyła się, nałożyła bardzo dobre kolory, dała od siebie dużo więcej, niż w albumach poprzednich, dobrze wsparła szkic artysty. Niestety, miejscami efekt jej pracy został całkowicie zniszczony przez jakość wydania. Oryginalne plansze mają nieco inne, bardziej nasycone kolory, wszystko jest wyraźniejsze, bardzo ładne, milsze oku. Polskie wydanie przygotowane zostało trochę po macoszemu - przede wszystkim boli jakość papieru, tym bardziej w porównaniu z gorszymi seriami Egmontu, które wydawane są na lepszym.

Nie ulega wątpliwości, że oczekiwania względem tego albumu były wyjątkowe, i nie tylko dlatego, że wszyscy zastanawiali się, co z Thorgalem. Tak naprawdę każdy czytelnik zadawał sobie z pewnością pytania, co działo się z Kriss od momentu "Gigantów", jak Van Hamme wprowadzi ją do akcji, co też wniesie ona do serii. Van Hamme miał trudne zadanie, wywiązał się z niego nawet zgrabnie. Zamykając dwudziesty-ósmy album serii może trudno nie odczuć pewnego niedosytu, a to w związku między innymi z dość szybko i skrótowo prowadzoną akcją, ale kolejny rozdział w życiu Thorgala jest bardzo ciekawy, co więcej bardzo ciekawie rokuje na przyszłość. Polskie wydanie nie podaje tego, ale kolejny album będzie nosił tytuł "Les sacrifices", czyli "Poświęcenia".

Jakub "Tiall" Syty

PS: Nie chciałem umieszczać tego w recenzji, bo uważam to za zbyt trywialną rzecz, ale mimo wszystko trzeba o tym wspomnieć. Chodzi o cenę "Kriss de Valnor", czyli nazywając rzeczy po imieniu: o "gratisowy" buster do karcianki. Zagrywka Egmontu jest jak najbardziej poniżej pasa, wydaje się także być poniżej pewnego poziomu godności. Jakość druku jest kiepska, komiks nie został wydany na lepszym papierze, już nie wspominając o twardej okładce, która za taką cenę mogłaby zdobić ten album. Przykro patrzeć na takie traktowanie klienta - tym bardziej, jeśli chodzi o tak cenioną serię, jaka jest "Thorgal".

 

"Thorgal" tom 28: "Kriss de Valnor"
Scenariusz: Jean van Hamme
Rysunki: Grzegorz Rosiński
Kolory: Graza (Grażyna Kasprzak)
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 11.2004
Wydawca oryginału: Le Lombard
Data wydania oryginału: 10.2004
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 29 cm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 22,90 zł